sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 19 - Niespokojny Londyn.

            Jak dla niepoznaki nie poruszaliśmy się z miejsca. Może uznają, że to nie jest osoba, której szukają i dadzą nam spokój?

            - Haloo! – powtórzyli, a ich kroki ucichły. Chyba byli trochę zdezorientowani sytuacją. Wszystko możliwe, że wyglądaliśmy po prostu jak zajęta sobą para, która nie zwraca uwagi na przypadkowych ludzi. Mimo wszystko, nawet dla tych pozorów, nie zaryzykowałabym kolejnego naszego pocałunku.

            - Zayn? – szepnęłam, zerkając na jego twarz. – Chodźmy stąd. – Mój głos zadrżał, gdy usłyszałam kolejny odgłos migawki aparatu. Co jak co, ale ten dźwięk znałam aż zbyt dobrze.

            - Nie wychylaj się zza mnie, nie zrobili ci zdjęcia – mruknął. Jego ręce przesunęły się do mojej twarzy, poprawiając włosy, które znów opadły na moje policzki.

            - Biegnijmy – poprosiłam, nie mogąc znieść dłużej niepewności i tego, że nie mogłam się nawet wychylić, aby te pasożyty mnie nie zobaczyły. Ehem… pasożyty? No tak, ciągle zapominam, że jestem jedną z nich!

            - Teraz – szepnął. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zanim ruszyłam, w żółtym świetle latarni zdążyłam zauważyć go. Mark nie próżnuje dzisiejszej nocy.

            Czułam, jak moje długie włosy powiewają za mną niczym flaga, biała sukienka szeleści na wietrze, a letnie buty ledwo trzymają się moich nóg. Mimo wszystko biegłam tak szybko, jak tylko potrafiłam. Zayn wciąż ciągnął mnie za sobą, a ja miałam nadzieję, że wie, co robi. W momencie, kiedy adrenalina wypełniła moje żyły, a myśli nie były tak sprawne, jak zawsze, pomyślałam jeszcze o tym, co zrobiłam. Sama zaproponowałam mu spacer. Zostawił ochroniarzy, bo ja miałam taką zachciankę. Zrobił to dla mnie i jeśli teraz zrobią nam zdjęcia, nie wybaczę sobie tego. Chciałam dać mu trochę tego, co dla człowieka ważne – odrobinę wolności, szczęścia, miłości. Słysząc głośne tupanie i wrzaski za sobą, czułam, że chyba nie dam rady.

            - Zayn – wysapałam, łapiąc głęboko oddechy. Chciałam go przeprosić! Nagle jednak do mojej głowy wpadło coś innego.- W lewo! – Tym razem to ja go pociągnęłam. Przez cały bieg nie puszczaliśmy swoich dłoni.

            - Tutaj. – Otworzyłam drzwi, przez które go wepchnęłam. Zaraz po nim ja również znalazłam się w pomieszczeniu.

            Odgarnęłam rozwichrzone włosy i kosmyki, które przykleiły mi się do twarzy. Popatrzyłam naokoło, zauważając, że nikogo innego tutaj nie ma. Tylko drobna właścicielka kawiarni spoglądała na nas znad wysokiej lady, udając, że nie widzi popłochu w jakim się znajdujemy. W tym momencie nie miałam jednak czasu się nią martwić. Wciąż trzymając Zayna za rękę, przylgnęłam zmęczonym ciałem do chłodnej ściany i przyciągnęłam go tuż obok siebie. Z gracją paparazzo przesunęłam się w kierunku drzwi. Odgarnęłam zaciągniętą na długą wąską szybkę zasłonkę i swoim sprawnym okiem przeczesałam okolicę. Nie widziałam nikogo, słyszałam tylko ciężki oddech Zayna, który ciągle przypominał mi o pulsującej w naszych żyłach adrenalinie. Jeszcze raz ścisnęłam jego rękę, gdy poczułam, że również nachyla się w stronę okna. Pokręciłam przecząco głową na znak, aby się nie wychylał. Posłusznie oparł się o ścianę i skierował swój natarczywy wzrok w moją stronę.

            - Nikogo nie ma – szepnęłam. Po chwili jednak ponownie zerknęłam na zewnątrz i momentalnie cofnęłam twarz. Moje serce ponownie przyśpieszyło swój rytm. Byłam pewna, że na mojej twarzy pojawił się grymas zdenerwowania, a postawa mówiła wszystko – przed chwilą dostrzegłam Marka. Wzięłam jeden głęboki oddech. Z zaciśniętymi ustami spojrzałam jeszcze raz w jego kierunku. Dostrzegłam tylko pustą ulicę. Uf… od razu mi ulżyło.Popatrzyłam na Zayna i uśmiechnęłam się lekko.

            - Chyba potrzebujemy odpoczynku –skwitował tylko, a ja kiwnęłam porozumiewawczo głową.

            Szybko zaczęłam przeciskać się między ciasno poustawianymi stolikami i fotelami. Znałam już to miejsce. Przypomniałam sobie, w którym miejscu siedziałam razem z Marg, zajadając się smakołykami i pijąc herbatę jeszcze jakiś czas temu. Dysząc ciężko, usiadłam na małej, dwuosobowej, gustownie obitej sofie. Oparłam łokcie na okrągłym stoliczku,pokrytym wyhaftowanymi wzorami i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam,jak siedzenie obok mnie ugina się pod pewnym ciężarem. Tom w tym miejscu o specyficznej atmosferze wyglądał co najmniej dziwnie.

            - Przepraszam, Zayna. To ja wpadłam na ten głupi pomysł, żeby iść gdzieś bez ochrony – wyrzuciłam z siebie.

            - Nie żartuj sobie. To był najlepszy wieczór, jaki przeżyłem w ostatnim czasie – mruknął pod nosem. – Odkąd jesteś ze mną… wszystko jest inne. – Popatrzył na mnie tym razem już bez okularów, zasłaniających jego oczy.

            - Bo wiesz, dopiero niedawno uświadomiłem sobie kilka rzeczy. To, że istnieje na świecie kobieta, która może być dla mnie ważna, wyłączając moją mamę i babcię. Nigdy nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, wiesz? A kiedy jestem przy tobie mam ochotę przeciwstawiać się całemu światu. Mam gdzieś wszystko inne, gdy jestem z tobą. I… ja, ja chyba…

            Chrząknął znacząco, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

            Przyłożyłam wskazujący palec do jego ust i westchnęłam głęboko. Bałam się tego, co mogłabym usłyszeć. Bałam się tego,że nie ma wobec szczerych intencji. Tak, wiem… a gdy miałam usłyszeć coś ważnego, przerwałam mu.



            -Jesteś jedyną kobietą, którą kiedykolwiek mógłbym pokochać i kocham. Już niedługo zamieszkamy razem. Razem odłożymy trochę pieniędzy na przyszłość… – Ciągle mówił, a ja go słuchałam. Moje oczy były zaszklone ze szczęścia, a mój umysł sfiksował. Kiedy tak marzył, brałam jego twarz w dłonie i całowałam lekko spierzchnięte usta.

            -Do tego wszystkiego jeszcze daleko – szepnęłam.

            -Nie tak bardzo, jak ci się wydaje – mruknął namiętnie. Po chwili obrócił mnie do siebie tyłem, przyciskając do swojego ciała. Swoje ręce ulokował na moim podbrzuszu, a jego usta zaczęły wodzić ścieżkę po mojej szyi.

            -Kocham cię, kocham… – mówił pomiędzy pocałunkami, a ja doskonale wiedziałam, że dobrze zrobiłam, rezygnując dla niego ze swoich innych planów. Dla niego nie poszłam na studia, żeby mieć więcej czasu. To miał być po prostu rok przerwy, który przeciągał się w wieczność. Dla niego zaniedbałam swoją przyszłość, ciągle szukając w miarę korzystnej pracy. Znosiłam uwagi matki i przyjaciół. Nigdy go nie lubiły i ciągle się czepiały. Ja jednak wiedziałam swoje. Nie zawsze jednak człowiek jest nieomylny, a nasze przeczucia mogą zawieść. Jeszcze raz pogładziłam jego ręce skrzyżowane na moim podbrzuszu i uśmiechnęłam się do przyszłości.



            Otrząsnęłam się. To przeszłość. Ludzie nie zawsze okazują się tymi, za których ich mieliśmy. Nie zawsze też rozumiemy własne uczucia, zauroczenie biorąc za prawdziwą miłość lub odwrotnie –wmawiając sobie, że ciągłe objęcia to tylko przyjacielskie uściski. Człowiek jest tylko człowiekiem, co powoduje, że popada w skrajności.

            - Harry ciągle nie może zaakceptować tego, że kogoś mam. – Usłyszałam, jak mówi przyciszonym głosem w moją stronę. –Nie mówi tego bezpośrednio, jednak widzę jego minę, gdy wychodzę do ciebie. Dobrze wie, gdzie się wybieram – dodał.

            - A ty dobrze wiesz, dlaczego nie może mnie zaakceptować – szepnęłam znad filiżanki z parującą herbatą.

            - Nie, nie rozumiem go. Co z tego, że jesteś paparazzo? – spytał poirytowanym głosem, a ja uśmiechnęłam się lekko. Co z tego, że jestem paparazzo? Na pewno sam potrafiłby odpowiedzieć sobie na to pytanie.

            - Nie ufa mi. – Przełknęłam gorzko ślinę, przypominając sobie jego wyrzuty podczas pokazu mody. – I martwi się o ciebie.

            - Tak, raczej martwi się o swoją dupę i szanowne One Direction! – Uderzył dłonią w stolik, a ja złapałam go za nią, żeby nie zwracał na siebie zbyt dużej uwagi.

            - To twój pzyjaciel, nie mów tak, Zayn! Ja nie jestem tak ważna jak on.

            Popatrzył na mnie znad nastroszonych brwi. Potarł dłonią czoło i wypuścił ze świstem powietrze.

            - Oboje jesteście ważni.

            - Nie mówmy już o tym. – Musnęłam jego skroń, wiedząc swoje, a na jego twarzy momentalnie pojawił się lekki uśmiech.

            - Wracajmy – zdecydował, po czym wstał i chwiejnym krokiem ruszył w stronę ciemnej ulicy i błądzących gdzieś po niej fotoreporterów.

            Londyn nawet nocą nie był spokojny.



                                                                         *



            - Hej, hej! Dlaczego nie ma cię dopiero rano? – Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, został odpowiednio przywitany. – Czyżbyś zaniemógł podczas namiętnej nocy? – Harry zarechotał głośno, oglądając jakiś film w salonie.

            - Lepiej w ogóle się nie odzywaj –odwarknął mu, sięgając po piwo do lodówki.

            - Coś ty taki nerwowy? A może znów zaliczyłeś którąś w hotelu? – Poruszył energicznie brwiami, przez co został spiorunowany zabójczym spojrzeniem.

            - Nie wydurniaj się, dobrze wiesz, że byłem z Anią.

            Opadł na sofę, zaraz obok swojego kumpla. Przetarł zmęczone oczy, wspominając długą drogę do domu. Miał chociaż szczęście, że ktoś podstawił mu samochód pod wskazany adres, bo gdyby nie to, musiałby spędzić noc u Ani. Jeśli o to chodzi, nie miał najmniejszego sprzeciwu. Tyle że później musiałby prosić kogoś o podesłanie samochodu rano, żeby mógł wrócić na czas, a Paul… no tak, Paul i tak w końcu musi się dowiedzieć.

            - W takim razie co się stało?

            Harry usiadł skierowany w jego stronę i czekał. Czekał, czekał, czekał, widząc powolnie wyłaniające się brązowe oczyz za szczupłych palców Malika. Zerknęli na siebie porozumiewawczo.

            - Będę musiał powiedzieć Paulowi wszystko o Ani, chyba nawet ją… przedstawić – wyrzucił w końcu z siebie.

            - Łoooohoho… No to ja ci się nie dziwię, że jesteś taki wkurzony. – Zarechotał młodszy, a kiedy napotkał zbliżającą się dłoń Zayna, momentalnie odskoczył na bezpieczną odległość. – Tylko, że ja to bym się raczej bał. On chyba ciągle myślał, że to taki krótki epizod, a tu będzie miał niespodziankę – dodał po chwili.

            - Mam gdzieś to, co na ten temat powie.

            - Gratuluję odwagi. Myślę, że przymknie oko na to, że masz dziewczynę, ale jeśli dowie się kim jest ta dziewczyna, to może być kiepsko.

            - Przecież dobrze o tym wiem, Harry. Problem w tym, że chyba nas sfotografowali – wyrzucił z siebie, a wszystko w pomieszczeniu jakby nagle zamarło. Styles wstrzymał oddech na tak długo, że Zayn odczuł potrzebę sprawdzenia, czy wszystko z nim w porządku.

            - No dobrze. – Wypuścił głośno powietrze. – Ale to jeszcze chyba nie tak źle…?

            Zastanawiał się, spoglądając niepewnie na Harryego, który jak zaklęty milczał.

            - Zrobili zdjęcia, jak uciekaliśmy, trzymając się za ręce i jak całowałem ją przypartą do muru na jednej z ulic.

            - Czy ty kompletnie zgłupiałeś?! Nie dość, że was sfotografowali, to jeszcze uchwycili pikantny moment!

            Nieopisany jazgot wypełnił uszy Zayna. Przymknął lekko oczy, nie chcąc tego słuchać. Pomimo wszystkich komplikacji i sytuacji w jakich zastawał ich los, cieszył się z każdego momentu w którym z nią był. Nie żałował pocałunku ani niczego, co byłoby z nią związane.

            - Co wy w ogóle robiliście tak po prostu na ulicy? – zapytał już prawie sycząc. Każdy wyraz wymówił z taką dobitnością, że nie dało się tego zignorować.

            - Spacerowaliśmy, Harry. Dobrze wiesz, że kiedyś w końcu by się wydało. Wątpię czy tym razem, bo raczej nie ujęli naszych twarzy, mogą się tylko domyślać, kim jesteśmy. – Wstał z sofy. – A teraz idę się przespać i nie drzyj się na mnie! – warknął na loczka, wspinając się po krętych schodach.

            - Paul musi o tym wiedzieć! Gorzej będzie, jeśli pierwsza dotrze do niego prasa! – ostrzegł Styles, a Zayn tylko pokiwał w skupieniu głową.

            - Wiem, ale takie jest już nasze życie – mruknął, ostatni raz spoglądając na chłopaka. – Idź się połóż. Jutro pomożesz mi z nim porozmawiać – powiedział już z czułością, widząc zmęczenie na twarzy Harryego.

            - Kretyn – szepnął Harry, kiedy tamten zniknął na górze.

            Paparazzi wyniuchają cię wszędzie,wszędzie! Nie dość, że mogą jeszcze bardziej doczepić się do Zayna, to nie dadzą spokoju też tej dziewczynie. Zgnębiona przez swoich? Może znajdzie się dla niej jakaś taryfa ulgowa? Oby Zayn miał rację, oby te zdjęcia się do niczego nie nadawały.



                                                                 *



            Słysząc rytmiczne uderzanie moich butów na chodniku, kierowałam się w stronę właściwego budynku. Tak, to tutaj mieściła się agencja ciotki, tutaj znajdowało się moje miejsce pracy, a także żądne krwi osoby, chcące zrobić jak najwięcej zdjęć sławom. Co ja mówię? Żądne krwi? Tfu! Po prostu żądne… eee… pieniędzy? Tak, wiem, że czasem przesadzają, no ale sama mam w sobie troszkę tego, co oni. Tylko troszkę! A mówiąc szczerze coraz bardziej mnie to drażni. Wybierając sobie ten zawód, nigdy nie przemknęłoby mi przez myśl, że będę czuła się źle, trzymając aparat w ręce i słysząc ten dźwięk. Dźwięk, który wręcz uwielbiałam, bo świadczył on o kolejnym zrobionym przeze mnie zdjęciu. Świadczył o kolejnym małym arcydziele!

            Nie powinnam się tak bardzo z nimi utożsamiać, prawda? Taaak, nie mogłam aż tak źle myśleć o sobie. Wiem, że miałam zapędy na rasowego paprazzo, jednak szybko mi to przeszło. Stary przesąd mówiący o tym, że fotograf, który dał się sfotografować, długo nie pociągnie w tym zawodzie, sprawdzał się. W swojej karierze zaliczałam zawsze same wpadki. Teraz warunki, które wynegocjowałam u ciotki, były dla mnie jak najbardziej odpowiednie.

            Wracając do tej przerażającej, a jednocześnie romantycznej nocy. Nie wiem, kto robił zdjęcia mi i Zaynowi. Oprócz naszej agencji, fotoreporterzy często pracują na własną rękę lub nie utrzymują z żadną dłuższych kontaktów. Jedyne czego byłam prawie pewna to fakt, że zauważyłam znajomą osobę. Ja wiem, że to był Mark Wannford. O wilku mowa! Tak, znów na mnie zerka. Mark Wannford ze swoimi błękitnymi oczami przypatrywał mi się, jakby myślał, że ja tego nie widzę. Nie zwracając na niego większej uwagi,usiadłam przy swoim stanowisku pracy. Rzuciłam torbę na biurko i udałam się w drugi koniec pomieszczenia, w celu zrobienia sobie kawy.

            - Mark, chcesz też kawy? – spytałam, bo tylko on jeden już zjawił się w biurze. Byłam pewna, że zaraz po tym jak stąd wyjdzie (nigdy nie zabawiał tutaj zbyt długo), uda się na poszukiwanie soczystych nowości, pochodzących z życia gwiazd.

            - Poproszę. – Usłyszałam jego niski głos i zabrałam się za robienie napoju. Kątem oka dostrzegłam, że podnosi się z miejsca i udaje w moją stronę. Szybko podałam mu jedną filiżankę i upiłam malutki łyczek ze swojej. Zastanawiałam się, dlaczego właściwie teraz zechciałn awiązać ze mną nić porozmumienia?

            - Powiedz Ania, czy spotykasz się teraz z kimś?

            Parsknęłam w swoją kawę, kaszląc gwałtownie. Dlaczego akurat o to mnie pyta?! Spokojnie Ania, ty zawsze masz czarne myśli, a przecież on nie musi myśleć w tej chwili akurat o tym, co ty! Przecież może być tak, jak mówiła Margo – po prostu wpadłam mu w oko i nie ma w tym żadnego drugiego dna. W każdym razie… jeśli chodzi o Zayna, to milczę jak grób!

            - Nie, nie… jestem teraz sama. Miałam ostatnio tylko małe urwanie głowy z byłym. – Skrzywiłam się lekko, kiedy już opanowałam kaszel. Może naprawdę myśli tylko o tym, żeby się umówić?

            - Naprawdę? A ja słyszałem od Margo, że jest jednak inaczej. – Moja mina momentalnie zrzedła. Popatrzyłam na niego chwilowo zamarłym wzrokiem. Czyżby mnie przyłapał na niewinnym kłamstewku? Poco ja jej wszystko mówiłam?!

            - To była tylko przelotna znajomość– wyznałam, zerkając niespokojnie na jego twarz. Nie chciałam jednak dłużej zatrzymywać się na niebieskich oczach. Tak właściwie to cała jego osoba skutecznie mnie od siebie odstraszała.

            W pewnym momencie poczułam wibracje swojego telefonu. Przepraszając go cicho, wyciągnęłam urządzenie z kieszeni, zerkając na nadawcę. To był Zayna. Idealnie wpasował się w moment, aby odciągnąć mnie od Marka!

            Gdy przeczytałam treść smsa, przełknęłam głośno ślinę. Czyżby szykowało się kolejne trudne starcie? Ja i jego menager mamy się poznać. Mamy się poznać i najlepiej polubić! Matko! Jak ja niby mam to zrobić? To wydaje się być nie do przebrnięcia. Skoro już nawet Harry mnie nie lubi, to jak przekonam do siebie tego mężczyznę? Wpatrzona w ekran komórki, nie zwróciłam uwagi na słowa, które płynęły z ust Marka. Zerknęłam na niego ponownie przepraszającym wzrokiem.

            - Coś mówiłeś?

            Chrząknął cicho, spoglądając na mnie przeraźliwie prześwietlającymi oczami.

            - Może chciałabyś się gdzieś umówić?

            Uh… kamień z serca. Skoro tylko tyle to nie ma sprawy! Ale zaraz… co z Zaynem? Przecież ja naprawdę kogoś mam!    

6 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze ❤ uwielbiam sposób w jaki piszesz , czekam na kolejną część ;)
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. niech sie z nim nie umawia, prosze, prosze, prosze!!!
    pisz, pisz, pisz..
    Ross

    OdpowiedzUsuń
  3. woow, co za rozdzial. Emocje !! ,uwielbiam jak piszesz ! ;)
    czekam na kolejny, a ten jest serio swietny !! ^^
    wpadniesz tez do mnie ? ( eyes-of-the-world.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! Masz wielki talent dziewczyno! :) Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :* I mam jeszcze pytanie, czy wiesz na którym rozdziale masz zamiar zakończyć to opowiadanie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że około 30 rozdziałów powinno wystarczyć, ale mogę jeszcze zmienić zdanie XD

      Usuń
  5. POSZOL WON MARK!
    tylko tyle :)
    zycze weny :*
    Vicky xx

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy oddany komentarz, kocham Cię! x