poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 12 - Marzenia.

Włączcie sobie i słuchajcie w trakcie czytania. Jeśli się skończy odtwórzcie jeszcze raz :)




            Siedząc wygodnie na kanapie i użalając się nad swoim losem, wsłuchiwałam się w odgłos uderzających o szybę kropli. Powoli roztrzaskiwały się z głuchym dźwiękiem, jakby deszcz chciał zapukać do drzwi mojego mieszkania. Spływały wzdłuż okiennych ram, połyskując jasno pod wpływem ulicznych latarni. Gdy tak przyglądałam się im z najwyższą uwagą, usłyszałam dzwonek do drzwi. Poczułam ścisk żołądka, bo wiedziałam, że nie powinnam tego robić – nie powinnam ściągać go do siebie. Był już zmęczony po wyjściu do tych wszystkich dziennikarzy, a musiał jeszcze pojawić się tutaj. Stłumiłam jednak w sobie wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę bardzo chciałam znów go zobaczyć. Czasami miałam wrażenie, że uzależniłam się od jego obecności, jednak przymykałam na to oko, bo lubiłam spędzać z nim czas, a całować się jeszcze bardziej! Aż głupio przyznać, ale w chwilach, kiedy nie siedziałam z naburmuszoną miną, myśląc o tym, że John znów mnie zdradził, myślałam właśnie o tamtym pocałunku. To on odganiał ode mnie ciemne chmury. Z lekkim uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi. Zmierzył mnie wzrokiem, po czym wszedł do środka.

            - Jak się czujesz? – spytał, a ja wzruszyłam ramionami. W półmroku jaki panował wokół nas, nie mogłam dobrze odczytać wyrazu jego twarzy.

            - Całkiem dobrze, jestem tylko cholernie sfrustrowana i…

            Uniósł mój podbródek tak, żeby mieć moją twarz naprzeciw swojej. Natychmiastowo zamilkłam.

            - Obolała? – spytał, a ja z krzywym uśmiechem przytaknęłam mu.

            - Ale tylko troszkę, należało mi się – wytłumaczyłam, a powaga tamtej sytuacji gdzieś wyparowała.        Teraz był tutaj Zayn, a ja mogłam zapomnieć o wczorajszym, upokarzającym dniu.

            - To znaczy… że ktoś ci to zrobił? – Zacisnął szczękę, nie ruszając się miejsca. Przeszył mnie wzrokiem, a ja przez chwilę rozważałam, co sobie o mnie pomyśli, jeśli opowiem mu wszystko.

            - Sprzedałam liścia Johnowi – wyrzuciłam z siebie, spoglądając na jego reakcję. Żadnej się nie doczekałam. – A on mi oddał – dokończyłam, a jego ręce zacisnęły się mocniej na odrobinę mokrej bluzce.

            - Ale spokojnie! – Uśmiechnęłam się uspokajająco. – Nic mi nie jest, przeżyłam i nawet powstrzymałam się przed wdaniem się z nim w bójkę. – Mrugnęłam do niego i pociągnęłam za rękę do kuchni. Nie chciałam, żeby się nade mną rozczulał, co najwyżej może mi pomóc nawrzucać na Johna. Może wraz ze mną rozmyślać nad tym jakim jest kretynem, że znów mnie zranił.

            - Zrobię ci coś ciepłego do picia, ochłodziło się – uznałam, po czym zaczęłam wyciągać kubki.

            - Czym sobie zasłużył? – jego ciężki głos wydobył się zaraz zza moich pleców. Z mojej twarzy natychmiastowo zniknął lekki uśmiech, gdy przed oczami ponownie pojawiła się tamta sytuacja.

            - Znów to zrobił.

            Zamilkłam na chwilę, po czym zdecydowałam się kontynuować.

            - Poszłam do niego, a ta blondyna siedziała tam naga, dasz wiarę?! Walnęłam mu za te dwie zdrady. Pierwszy raz podniosłam na kogoś rękę, a on mi tak po prostu oddał, choć powinien stać tam jak zbity pies i żałować tego wszystkiego! – wyrzuciłam z siebie niczym karabin maszynowy, oddychając głęboko.

            Stojąc tyłem do niego, przygotowywałam herbatę. Dobrze, że torebki z nią były lekkie, bo rzucałam nimi do kubka z taką siłą, że aż dziwne, iż szkło jeszcze nie pękło. Czułam, jak Zayn opiera dłonie na moich ramionach, przyjemnie je rozmasowując. Po chwili obrócił mnie delikatnie w swoją stronę.

            - Zabiję go – syknął niespodziewanie, zerkając na moją wargę. Jego twarz była dziwnie spokojna, jednak wzrok wyrażał mieszaninę złości i…

            - Ej, ej! Już wszystko jest w porządku, więc proszę nie wracajmy do tego. – Zahamowałam jego zapędy i lekko dotknęłam jego smukłego policzka.

            Teraz kiedy się trzymam, nie mogę się ponownie przy nim rozbeczeć, o nie… dam radę i nie pozwolę sobie na to, choć w moich oczach już stanęły łzy złości.

            - I tak mocno uderzył cię z otwartej ręki? – zdziwił się, opuszkami palców delikatnie przejeżdżając po obolałym policzku. Poczułam, jak przez moje ciało przeszedł dreszcz.

            - Szczerze mówiąc nie zdążyłam zarejestrować, jak on właściwie to zrobił.

            Palnęłam go palcem w nos, żeby przestał już tak bacznie mnie obserwować.

            – Nie patrz już tak na mnie. – Uśmiechnęłam się do niego, odwracając nieco wzrok.

            Wyczułam, że jego duże dłonie stopniowo wkradają się na moje biodra. Oparłam się stabilniej na szafkach, wzdychając głęboko i czując jego bliskość. Przez chwile staliśmy w milczeniu. Pomyślałam o naszym niedawnym pocałunku, będąc prawie pewną, że on myśli o tym samym. Jego słodki oddech delikatnie pieścił skórę mojego policzka, zanim nasze usta namiętnie połączyły się. Westchnęłam cicho, przysuwając się jeszcze bliżej niego. Oderwałam się na chwilę, chcąc spojrzeć w jego oczy, gdzie widziałam już teraz tylko nutki pożądania. Oblizał delikatnie dolną wargę i nie czekając na moją reakcję znów wpił się w moje wargi, bardziej się do mnie przysuwając. Prawie widziałam iskry, jakie wytwarzały się pomiędzy naszymi ciałami. W mojej głowie prawie wcale nie było już Johna. On został gdzieś daleko, a ja teraz byłam tutaj. Niech się dzieje, co chce, mam już dość uważania na każdym kroku!

            Jego wargi przesunęły się po skórze mojej szyi, a ja ponownie westchnęłam, czując dreszcze przebiegające po moim ciele. Całował mnie delikatnie, jakby bał się, że nagle zniknę. Dłonie zsunął na moje pośladki, a mnie oblała fala gorąca, kiedy zręcznie podrzucił mnie do góry i posadził na kuchennych szafkach, stając między moimi udami. Usłyszałam dźwięk szkła i już wiedziałam, że poprzewracaliśmy szklanki na herbatę. Oboje nie zwróciliśmy na to większej uwagi, będąc coraz bardziej skupionymi na sobie. Dawaliśmy upust emocjom i uczuciom, które gromadziły się w nas od pierwszego spotkania, a spotęgował je niedawny pocałunek. Popatrzyłam na niego przytomnie. Kiedy to wszystko wydarzyło się pomiędzy nami? Kiedy zagalopowało tak daleko? Zayn i ja, ja i Zayn. Wiedziałam, że on tego nie przerwie, a i ja nie miałam takiego zamiaru. Znów musnęłam jego wargi, wyczuwając, że delikatnie się uśmiechnął. Spojrzałam na niego przelotnie i zacisnęłam nogi wokół jego tułowia. Szybko wsunęłam dłonie pod jego wielką koszulkę, opuszkami palców drażniąc jego skórę. To wszystko działo się w niesamowicie szybkim tempie. Ania! Co ty robisz, dziewczyno?

            A ja po prostu pozbyłam się jego koszulki. Moim oczom ukazał się jego umięśniony tors. Przełknęłam głośno ślinę i poczułam, jak jego palce muskają skórę pod moją bluzką. Patrzył na mnie niepewnie, zdziwiony rozwojem wypadków. Był tak samo zdezorientowany jak ja! W końcu to miał być tylko niewinny pocałunek… Uśmiechnęłam się jednak do niego i z błyskiem w oku odepchnęłam od siebie. Popatrzył na mnie zbolałym wzrokiem i cicho jęknął. Ja jednak bez słowa złapałam jego dłoń i poprowadziłam do swojej sypialni. Idąc za mną, objął mnie, nosem wodząc po moim ramieniu. Po chwili leżałam już pośród miękkich poduszek, a on pochylał się nade mną, muskając napiętą szyję. Kasztanowe włosy rozsypały się gdzieś po pościeli i ramionach, kiedy zaplątał w nie swoją dłoń. Ściągnął moją koszulkę, a następnie dżinsy. Pocałunkami schodził aż do biustu. Kiedy musnął delikatną skórę piersi, westchnęłam ciężko. Jego zwinne palce przebiegły wzdłuż mojego ciała.

            - Jesteś tego pewna? – zapytał, a ja zaśmiałam się w myślach.

            - Pośpiesz się – mruknęłam wymownie i poprowadziłam jego dłonie do zapięcia mojego stanika.

            Szybko się go pozbył, uwalniając nieduże piersi. Jego usta przylgnęły do nich, a ja wplotłam palce w długie warkoczyki, rozsypane po szerokich ramionach. Ciepłe dłonie wyznaczały swoją własną ścieżkę, która biegła poprzez moje ciało. Błądziły gdzieś w okolicy ud, przesuwały się coraz wyżej, a mój oddech stawał się coraz cięższy. Czułam jego pragnienie i widziałam pożądanie w jego błyszczących oczach. Byłam pewna, że on widzi to samo, wymalowane na mojej twarzy. Mimo to całował nieufnie, jakbym zaraz miała się rozmyślić lub po prostu zniknąć. Nawet nie byliśmy razem, ale ja już byłam wystarczająco poplątana w tym, co mnie otaczało. Chyba tak naprawdę wcześniej byłam nie z tą osobą, z którą chciałam, aby coś mnie łączyło.

            Zawahałam się, lecz tylko na chwilę, tak naprawdę doskonale wiedziałam, czego chcę w tej chwili. Słyszałam jego ciche szepty. Czując gorąco jego ciała, chciałam go mieć jak najbliżej siebie. Całowałam go przelotnie, dłonie zaciskając na jego barkach.

            Teraz moja sytuacja zmieniła się i chyba skomplikowała jeszcze bardziej.



                                                             *



jakiś czas później



            Obudził się wcześnie rano. Jego twarz wtulona była w miękkie kasztanowe włosy rozsypane po poduszce. Rękę ulokowaną miał wokół jej pasa i ani myślał wypuścić ją z objęć. Leżała tyłem do niego, dłoń trzymając na jego dłoni. Uniósł nieznacznie głowę, chcąc przyjrzeć się dziewczynie. Westchnął błogo, przypominając sobie wczorajszy wieczór, po którym ufnie w niego wtulona ułożyła się do snu. Nie interesowała się, czy nie musi wyjść, po prostu założyła udo na jego biodro i jeszcze raz pocałowała go w szyję. Wciąż czuł jej słodkie usta, których ciągle było mu mało. Spojrzał na jej twarz i smukłe ramię wystające zza kołdry. Przyciągnął ją do siebie mocniej, uważając by się nie obudziła. Zielone oczy nadal pozostały jednak zamknięte, a ona spała spokojnie. Uniósł się ponownie i musnął pewnie jej szyję. Jeszcze raz i jeszcze drugi. Odgarnął jej ciemne włosy i przesunął wargami po jej uchu, a potem po ramieniu. Ciągle było mu jej mało, a teraz kiedy wreszcie bezkarnie mógł ją pocałować, nie mógł się powstrzymać. Przejechał delikatnie ustami po jej obolałym policzku, a ona wciąż spała. Gdyby mógł to zrobiłby coś temu palantowi, Johnowi. Już dawno wiedział, że on nie jest odpowiednim chłopakiem dla niej. Tak naprawdę ciągle myślał o sobie na jego miejscu. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że ktoś inny mógłby kiedyś znajdować się tu, gdzie teraz był on. Zjechał dłonią na jej podbrzusze, gładząc delikatnie aksamitną skórę. Bał się momentu, w którym się obudzi. Bał się, że będzie żałowała tego, co się stało, że go odepchnie lub po prostu zostawi z tym wszystkimi wspomnieniami, które wbiły się do jego głowy. Po chwili wymknął dłoń z jej uścisku i odsunął się od niej. Usiadł na łóżku, po czym przebiegł wzrokiem po jasnym pokoju, szukając swoich spodni, gdzie znajdowała się jego komórka. Kiedy dostrzegł je na podłodze, szybko sięgnął w tamtym kierunku. Wyjąwszy z kieszeni telefon, odblokował go i zerknął na mały ekran. No tak, jasne. Harry znów nie daje mu żyć. Pokiwał z dezaprobatą głową i otworzył wiadomość.

            - Znów nocujesz u niej? Nie marudzę, wolę po prostu wiedzieć!

            Zaśmiał się, czytając jego słowa. Szybko odpisał krótką wiadomość.

            - Nawet nie wiesz, co to była za noc. – Uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że wzbudzi ciekawość kolegi.

           Harold ciekawski, to Harold nieznośny i strasznie wnerwiony, że nie jest o czymś poinformowany. Dobrze mu tak. Przez chwilę nie otrzymywał żadnej odpowiedzi. Jak mógł się spodziewać, jego komórka zaczęła nagle intensywnie wibrować.

            - Harry, ty kretynie – mruknął pod nosem, odrzucając gwałtownie połączenie.

            - Zayn? – Nagle słodki głos przeszył jego uszy, a po ciele przeszedł milion dreszczy.



                                                 *



            Otworzyłam zaspane oczy, a wspomnienia z ubiegłego wieczoru wróciły z niesamowitą siłą. Odwróciłam się, nie wyczuwając nikogo obok mnie.

            - Zayn? – spytałam w przestrzeń.

            - Tu jestem. – Usłyszałam jego kojący głos i od razu mi ulżyło.

            Bałam się, że mnie zostawi, że tak po prostu wyjdzie i potraktuje, jak każdą wcześniej. Wydreptał sobie ścieżkę, wiodącą przez moje marzenia. Nie wytrzymałabym, gdyby tak po prostu teraz zniknął.

            Zakryłam się kołdrą pod samą szyję, przebiegając wzrokiem po podłodze, gdzie znajdowały się nasze ciuchy. Zarumieniłam się lekko, gdy poczułam, jak chłopak przybliża się do mnie i składa delikatny pocałunek w kąciku moich warg. Uśmiechnęłam się automatycznie, zwracając twarz w jego stronę.

            - Tylko nie mów mi, że zrobiłaś to tylko po to, żeby się pocieszyć z powodu straty chłopaka. – W jego oczach dostrzegłam… obawę?

            - No coś ty! – obruszyłam się, uderzając go lekko w ramię.

            Jakiś dziwny kamień spadł mi właśnie z żołądka. W takim razie był tutaj. Nadal był ze mną i nie wycofał się ze wszystkiego. Jego dłoń czule głaskała mój policzek, a ja spoglądałam nieśmiało w jego oczy. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nadal nie byłam w stanie zebrać myśli. Wiedziałam jednak, że cały czas chodziło mi tylko i wyłącznie o niego. Jednego byłam pewna. John nawet nie przemknął mi przez myśl, gdy tylko wargi Zayna dotknęły moich. Niepewnie musnęłam jego usta, a dłonie usadowiłam na jego nagiej klatce piersiowej. Ponownie opadliśmy na pościel.

            - John to już przeszłość – odezwałam się, kładąc głowę na jego ramieniu. Poczułam, jak jego dłoń przeczesuje moje splątane włosy. – Chyba dopiero teraz zrozumiałam, że on tak naprawdę nigdy mnie nie kochał – stwierdziłam. Popatrzyłam w jego ciemne oczy, znajdując w nich zrozumienie i ciepło, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. – Jestem głodna – dodałam po chwili, gładząc jego szyję wyciągniętą ręką. Zaśmiał się pod nosem.

            - Zaraz coś ci przygotuję, a ty idź do łazienki.

            Podniósł się do pozycji siedzącej, a ja razem z nim.

            - Ale nigdzie nie pójdziesz?

            - Będę tutaj cały czas.

            Musnął ustami mój nos, na co rozpromieniłam się. Po chwili jednak niezdecydowana przygryzłam wargę. Złapałam mocno za kołdrę.

            - Ja ją zabieram. – Wskazałam na materiał, zaciśnięty w mojej dłoni, po czym starannie owinięta udałam się w stronę łazienki, nawet na niego nie zerkając. Słysząc cichy gwizd, ze śmiechem wyrzuciłam cienką kołdrę za drzwi i schowałam się w małym pomieszczeniu. Weszłam pod prysznic, szybko obmywając całe ciało.  
  Westchnęłam ciężko, gdyż ciągle znajdowałam się w innym wymiarze. Czy to możliwe, że wszystko działo się naprawdę? Nie mógł do mnie dotrzeć fakt, jak daleko się posunęliśmy, choć jeszcze niedawno sprawialiśmy całkiem inne pozory. Oparłam się o płytki, a ta noc znów do mnie powróciła. Było tak cudownie! W dodatku dawno już nie spałam tak spokojnie. Jego ramię owinięte wokół mojego pasa i sama obecność, która sprawiała, że czułam się bezpieczniejsza. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z Johnem przeżywałam tak piękne chwile. Lepiej jednak o tym nie myśleć. Owinęłam się w ręcznik i przetarłam włosy, rozpuszczając je po ramionach. Na boso wyszłam z łazienki. Z nieodłącznym uśmiechem, widniejącym na mojej rozpromienionej twarzy, na czubkach palców powędrowałam do kuchni. Zobaczyłam go stojącego przodem do blatu w samych bokserkach. Wzięłam głębszy oddech, żeby nie zdradzić od razu swojej obecności. Po cichu podeszłam do niego i objęłam w pasie od tyłu. Przylgnęłam do niego jak rzepa i po chwili musnęłam jego nagi bark. Nie potrafiłam opisać uczuć, jakie towarzyszyły mi przy nim. Tak zwane motylki w brzuchu szalały, a ja nie mogłam się zmusić, żeby go puścić. Oparłam głowę na jego barkach i uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przejechał swoimi dużymi dłońmi, po moich. Czułam ciepło w sercu, a uśmiech sam wkradał się na moją zarumienioną twarz. W końcu jednak puściłam go, aby mógł odwrócić się w moją stronę.

            - Teraz twoja kolej. Możesz iść do łazienki – mruknęłam, wspinając się na palce, żeby dosięgnąć jego ust. Schylił się ku mnie i krótko połączył nasze wargi.

            Mój świat zawirował. Nie wiedziałam już, gdzie się znajduję i co się ze mną dzieje. Wszystko oszalało, zrobiło się nagle jaśniejsze i lepsze! Nie byłam pewna, czy nie za wcześnie było na poważne wyznania. Jednak teraz mogłam dostrzec, że nazywanie miłością czegoś, co czułam do Johna było błędem. Wtedy ciągle miałam nadzieję, że John jednak ze mną będzie. Wbrew wszystkiemu co się działo, ślepo wierzyłam, że mnie kochał. Byłam głupia, szukając ciepła drugiej osoby i nie zauważając, że to czego potrzebuję daje mi ktoś inny, ktoś kto znajdował się tuż obok mnie.

            Poczułam jak Zayn w jednej chwili czule pocałował oba kąciki moich ust. Zorientowałam się, że jego dłonie szukają krańca mojego ręcznika. Ze śmiechem złapałam za niego, nim on go odnalazł. Wymsknęłam się z jego objęć i sięgnęłam po jedną z kanapek. Byłam taaaaka głodna! Z pełnymi ustami popchnęłam go w kierunku łazienki, a sama usadowiłam się na blacie, smakując zwykłe, a jednak przepyszne kanapki z masłem orzechowym.

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 11 - Fałszywa miłość.


Dzwoniłam do Johna już dwa razy i obiecałam sobie, że nie zadzwonię trzeci, aż do czasu kiedy wyjdę z pracy. On ciągle nie odbierał i nie odzywał się do mnie. Co za szczyt… chamstwa! Jak on w ogóle może robić mi coś takiego? Czy nie dość namieszał już w naszym związku? Później ja troszkę namieszałam, kiedy zobaczył mnie odjeżdżającą z Zaynem, ale to szczegół.
 Teraz znów on przejął pałeczkę. Chwilami miałam go dosyć, a w następnym momencie znów potrzebowałam wiedzieć, że między nami wszystko jest w porządku. Wyłączyłam chwilowo myśli, skupiając się na zdjęciu, które mi podrzucono.
 Kiedy ciotka podłapała, że całkiem dobrze radzę sobie z obróbką, podesłała do mnie też innych, żebym odwaliła tę część roboty. Gdy tylko skończyłam, pożegnałam się z koleżanką z biurka obok. Kto by pomyślał, że fotoreporter zajmie się pracą przy biurku?
 Złapałam za torbę, poprawiłam sweterek, który miałam na sobie i udałam się do wyjścia. Gdy tylko dotarłam do holu, zatrzymałam się przy ścianie. Ze zrezygnowaniem spojrzałam jeszcze raz na wyświetlacz komórki. Zero. Żadnej wiadomości. Westchnęłam cicho i wybierając odpowiedni numer, przyłożyłam aparat do ucha.
 Po dwóch sygnałach telefon nagle ucichł. No tak, rozłączył się. Gra jakiegoś rozzłoszczonego księcia, zdenerwowałam się. O nie, nie ma ze mną tak łatwo. Chyba muszę go dzisiaj odwiedzić w jego własnym mieszkaniu, żeby wyjaśnić wszystkie te zakręcone sytuacje. Ruszyłam prosto przed siebie z zamiarem złapania taksówki lub dotarcia do metra. Wmurowało mnie jednak, gdy koło chodnika ujrzałam zaparkowane czarne, duże audi.
 Zatrzymałam się tak gwałtownie, że jakiś facet ledwo mnie wymijając, tylko szturchnął moje ramię, a ja zachwiałam się niepewnie. Uniosłam lekko brwi do góry. Co on tu robił? Moje serce zabiło szybciej. Nie wiedziałam czy czasem się nie przewidziałam, czy to nie moja wyobraźnia płata mi figla. Ruszyłam w stronę parkingu, a mój wzrok intensywnie śledził bezruch czarnego auta. Nagle szyba opuściła się lekko, a zza niej dojrzałam ciemne okulary przykrywające pół twarzy chłopaka. Uśmiechnął się lekko, unosząc jeden kącik ust do góry, więc zdezorientowana podeszłam do niego.

- Co tu robisz? – syknęłam cicho, tak żeby nikt nie zwrócił na nas uwagi.

- Przyjechałem po ciebie.

- Nie musisz być w studiu, na koncercie, czy gdzieś tam jeszcze? – Zainteresowałam się.

- Tak się składa, że mam chwilę wolną – mruknął. – No wchodź – dodał, a ja bez namysłu obeszłam auto i wcisnęłam się na miejsce pasażera.

- Ostatnio robisz za mojego osobistego szofera. – Zaśmiałam się, jakby nigdy nic.

- Przeszkadza ci to? – Zdjął okulary, chowając je do schowka, a ja wreszcie mogłam spojrzeć w jego ciemne oczy.

- Nie, jasne, że nie, to raczej ty powinieneś mieć z tym problem. – Zauważyłam, jednak nie odpowiedział na moją uwagę, ruszając z miejsca. W szybkim tempie znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Z poczucia obowiązku, ale poniekąd z własnej chęci, uznałam, że muszę wynagrodzić mu to poświęcenie.

- Wejdziesz? – Uśmiechnęłam się do niego czarująco i zaczesałam włosy za ucho.

- Jasne, na chwilę.

Odwzajemnił uśmiech i oboje wygrzebaliśmy się z auta. Czując jego obecność zaraz koło mnie, miałam ogromną chęć, aby zwierzyć się z moich problemów. Wiedziałam, że Zayn nie pochwala mojego związku z Johnem, jednak… musiałam to z siebie wyrzucić!

- John ciągle nie odbiera telefonu – powiedziałam w końcu.

- Yhy… zgrywa ważniaka – mruknął, opierając się o ścianę tuż obok drzwi. Popatrzyłam na niego nadąsana, mając wrażenie, że niezbyt go to wszystko martwi. – Trochę przesadza – dodał, spoglądając na mnie lekko przymrużonymi oczami. Otworzyłam drzwi do mieszkania i przepuściłam go pierwszego.

- Jak na razie przecież nic się między nami nie wydarzyło – dodał nagle, zwilżając wargi czubkiem języka i zerkając na mnie ukradkiem.

- No właśnie, nic między nami nie ma, a on robi wielkie halo! – stwierdziłam z rozżaleniem, zastanawiając się jednocześnie czy fakt, że ciągnie mnie ku Zaynowi, podchodzi pod zdradę. Oparłam się o drewniane drzwi, które zdążyłam już zamknąć i spuściłam ręce wzdłuż ciała. Byłam zmęczona tym całym Johnem Brownem!

Nim się zorientowałam, poczułam bliską obecność Malika, który stanął tuż przede mną. Zrobiło mi się gorąco, kiedy moje myśli skierowały się na niebezpieczne tory związane z… właśnie z nim w roli głównej. Uniosłam głowę do góry, zerkając na niego pytająco i próbując oddychać równomiernie, aby nie dopuścić do wykwitu uciążliwych rumieńców. Jego ręka lekko zaczesała moje włosy za ucho. Popatrzył na mnie tym przeszywającym wzrokiem, a ja jednocześnie upewniłam się, że dzieje się między nami zbyt dużo, jak na zwykłą przyjaźń. Ślepo próbowałam wmawiać sobie, że ten przystojny chłopak, który przede mną stoi, w ogóle na mnie nie działa.

- Bo przecież… my jesteśmy tylko przyjaciółmi, Zayn. – Zaznaczyłam wyraźnie, jak traktuję to, co pomiędzy nami jest, kończąc naszą rozmowę. On jednak zamiast się odsunąć, stopniowo napierał na mnie. Zdezorientowana położyłam dłonie na jego szybko unoszącej się klatce piersiowej i przymknęłam oczy. Tak naprawdę nie miałam siły go odepchnąć. Pochylił się nade mną, jakby wciąż zastanawiał się, co zrobić, a gdy już nie mogłam znieść tego napięcia, sama stanęłam na palcach i wpiłam się w jego wargi. Przywarł do mnie mocniej, kiedy zarzuciłam dłonie na jego kark, przyciągając go do siebie.

- Nie tylko przyjaciółmi, Ania – sapnął, gdy oderwał się ode mnie. Po chwili znów jego usta otarły się o moje, a czas stanął w miejscu. Dreszcz ogarnął moje ciało, kiedy ponownie mnie pocałował.
 Zsunęłam dłonie na jego klatkę piersiową, czując jak rękoma delikatnie oplata moją talię. W tej chwili myślałam tylko o jego miękkich wargach i cudownym zapachu. Tak właściwie to ciężko mi określić, czy w ogóle myślałam. Huczało mi w głowie od nadmiaru emocji i odbieranych bodźców. Szybko jednak się opamiętałam, kiedy w moich myślach pojawił się John.

- Poczekaj – mruknęłam wytrącona z równowagi. Nie to, że nie chcę. Ja nie mogę! Mam chłopaka, któremu jestem wierna i on nie ma się o co martwić, widząc mnie odjeżdżającą z Zaynem. Zacisnęłam mocno powieki, chcąc żeby była to prawda. Kiedy je otworzyłam, Zayn wciąż stał przede mną, a jego ciepłe spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Musnął ponownie moje rozgrzane wargi i oparł swoje czoło o moje, jakby zastanawiając się, co z tym przypadkiem zrobić. Czułam jak jego perfumy przebijają się do mnie ze zdwojoną siłą. Westchnęłam ciężko. Moja ręka przesunęła się na jego bark, podczas gdy jego usta powędrowały w kierunku mojej szyi. Zaczął muskać ją delikatnie, a ja westchnęłam cichutko. Co my wyprawiamy?

- Nie – powtórzyłam ponownie i choć czułam się cudownie, będąc tak blisko niego, odepchnęłam go lekko. Znów czas wokół nas jakby na chwilę się zatrzymał. John! Bił alarm w mojej głowie.

- Chyba jednak już pójdę – mruknął, ponownie dotykając mojego policzka i odsuwając się ode mnie. Stałam sztywno, patrząc, jak wychodzi. Usłyszałam ciche kliknięcie zamka od drzwi. Zaraz po tym osunęłam się na podłogę i usiadłam na niej z podciągniętymi kolanami. Moje serce nadal biło nienaturalnie szybko, a na wargach ciągle czułam jego pocałunki. Westchnęłam głęboko i wpatrzyłam się w sufit. Teraz już pojawił się kolejny problem, a John jednak ma prawo do bycia zazdrosnym. Co ja zrobiłam? Najgorsze jednak było to, jak bardzo mi się te pocałunki podobały. Jęknęłam głucho z bezsilności, chowając głowę w ramiona.



                                                      *



Kiedy tylko udało mi się zapomnieć o tym co się wydarzyło… no dobrze, nie udało się, w końcu nadal o tym myślę! Jednak gdy tylko otrząsnęłam się trochę z szoku, jakim był ten pocałunek, wciąż plułam sobie w brodę, że był to pocałunek, który sama rozpoczęłam. Stukając obcasami na szarym chodniku, szłam w stronę mieszkania Johna. Uznałam, że przybiorę pokerową twarz i nic ani nikt nie wydusi ze mnie tego, co wydarzyło się w tym cholernym, małym przedpokoju. Nikt nie musi wiedzieć! Było mi ciężko, w końcu… w jakiś sposób oszukałam Johna, ale za nic się do tego nie przyznam. Nie ma mowy. Traktuję to teraz tak, że jesteśmy kwita, a przynajmniej staram się. Ścisnęłam mocniej torebkę, rozglądając się na pasach. Po chwili weszłam na nie i szybkim krokiem udałam się w dalszą drogę.

Było mi źle… Miałam poważne wyrzuty sumienia, a z drugiej strony było tak cudownie! Gdy o tym wszystkim myślałam, dreszcz przeszywał moje ciało. Nie mogłam się opanować. Jego usta tak bardzo mnie kusiły… on cały mnie kusił i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak działa na kobiety. Uh… opanuj się, Ania– krzyknęłam w myślach. I kto to gadał, że Zayn jest tylko przyjacielem? Hm… pomyślmy, ja! Doskonale wiem, że przyjaciele nie całują się tak namiętnie w pierwszym lepszym ustronnym miejscu! Ciągle głowiłam się jednak nad tym, co powinnam zrobić. Co, skoro jestem z Johnem, przyjaźnię się z Zayem, a dzisiaj okazuje się, że ta przyjaźń jest praktycznie niemożliwa? Gubię się w swoich myślach i nie jestem pewna, czego właściwie chcę. Co ja się martwię! Rozterki na bok, będę spokojna i wyważona. Przecież to Johna zawsze kochałam.

Stając przed odpowiednim budynkiem, zaparłam się rękoma po bokach. Weszłam w bramę, modląc się, żeby był w domu i żebym nie spotkała na swojej drodze żadnego z jego obleśnych sąsiadów – pijaczków. Między innymi dlatego zawsze przychodziliśmy do mnie. Ta okolica wydawała mi się okropna, choć tak naprawdę nie każdy miał wpływ na to, że tu mieszka.

Stąpałam ostrożnie po schodach, nasłuchując każdego odgłosu, jakby John nagle miał pojawić się nad moją głową. Gdy stanęłam przed jego drzwiami, popatrzyłam niepewnie w wizjer. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Wyciągnęłam komórkę, wybierając jego numer. Słysząc pojedyncze sygnały w komórce, jednocześnie skupiłam się na dźwiękach rozchodzących się po klatce schodowej. Poprzez cienkie drzwi i ściany do moich uszu doleciała melodia z jego komórki. Jest w domu! Ha! Rozłączyłam się, nie czekając aż sam to zrobi. Teraz już się przede mną nie uchroni. Przestępując niecierpliwie z nogi na nogę, zadzwoniłam dzwonkiem. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, widząc tylko obskurne ściany. Westchnęłam zrezygnowana i ponownie przytrzymałam dzwonek, tym razem już go nie puszczając.

- No już, już! – Usłyszałam męski głos, a drzwi nagle otworzyły się. Moje oczy powiększyły się raptownie, widząc go w samych bokserkach, co jest? Czyżby dopiero teraz wstał?

- Ania– odezwał się, zauważając mnie i jednocześnie zerkając przez ramię.

- Ania, Ania! – przedrzeźniałam go. – Dlaczego ciągle nie odbierałeś?! – Nie chciałam tak wybuchnąć, naprawdę, w końcu miałam mieć twarz pokerzysty! Ale po prostu kiedy spojrzałam w te roziskrzone oczy miałam ochotę udusić go za to, że nie odpowiadał i obraził się na mnie, choć wtedy jeszcze nic złego z Zaynem nie zrobiłam.

- Ciii, nie drzyj się. – Nie zorientowałam się kiedy, zakrył mi usta dłonią i wciągnął mnie do środka, opierając o ścianę. Popatrzył na mnie, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. – Pojechałaś z innym. Czy to nie jest wystarczający powód?!

- Nic przecież nie robiliśmy, pojechaliśmy w odwiedziny! – Zdenerwowana tupnęłam nogą. No tak, to były w końcu odwiedziny Harryego. – To ja powinnam ci nie ufać, a nie ty mi – przypomniałam mu, gorzko wpatrując się w jego oczy. Popatrzył na mnie nerwowo i zacisnął mocniej rękę na moim nadgarstku.

- Słuchaj, Ania. Teraz już stąd idź, dajmy sobie trochę czasu, czy coś, po prostu teraz daj mi spokój! – warknął, łapiąc za klamkę.

Spojrzałam na niego wściekła. Jak on może tak mnie traktować? Po tym jak dopiero co dałam mu drugą szansę? Sama nie jestem bez winy, ale on o tym nie wie. Poza tym, to nie ja przespałam się z Nikki! Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na jego szyi, gdzie malował się różowy ślad. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na jego skąpy strój i nagle doznałam olśnienia. Zanim zdążył mnie powstrzymać wtargnęłam do jego sypialni. Chciałam zrobić rozróbę tej, którą odważył się przyprowadzić tutaj, do swojego łóżka. Jednak gdy tylko stanęłam w drzwiach pokoju, wmurowało mnie. Zakryłam usta dłonią, upewniając się, że moje domysły są prawdziwe. Popatrzyłam przeszklonymi oczami na mojego chłopaka.

- A więc znowu? – odezwałam się drżącym głosem, dłonią wskazując nagą blondynkę, przykrytą jedynie prześcieradłem.

Patrzyła na mnie wystraszona i w jednym momencie jej także zrobiło mi się żal. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, w co się pakuje. Znów to poczułam. To kłucie w sercu i ściśnięte gardło. Stanęłam przed nim pewnie. Już wiedziałam. Chciał się odegrać, a później znów do mnie wrócić, a ja jak zwykle przyjęłabym go z otwartymi ramionami. Taka już byłam – naiwna. Wierzyłam, że każdy będzie w stosunku do mnie uczciwy – taki jak ja starałam się być w stosunku do innych. Nie zasługiwał na mnie i gdyby nie Zayn… gdyby on mi tego raz dosadnie nie wyłożył, ciągle tkwiłabym w martwym punkcie. Mimo że wtedy zbagatelizowałam jego słowa wzruszeniem ramion, to teraz wiedziałam, co chcę zrobić.

- Nic nie powiesz? – Wyjątkowo spokojnie odezwałam się, zadzierając głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Nie, to nie! Spadam stąd, ale najpierw…

Zamachnęłam się na niego porządnie, chcąc uderzyć go w twarz. Plaaaast. Udało się! Walnęłam mu z liścia, aż mnie dłoń zapiekła, mam nadzieję, że na długo mnie popamięta. Nie zdążyłam jednak nacieszyć się swoim tryumfem, gdyż poczułam promieniujący ból, rozlewający się po lewej stronie twarzy. Odrzuciło mi głowę, a włosy przesłoniły mi pole widzenia. Przez chwilę poczułam zawroty, więc oparłam się niepewnie o ścianę. Łzy już prawie wylewały mi się z oczu, szybko więc uniosłam wzrok, by spojrzeć na niego po raz ostatni. Oddał mi cios, oddał mi tak mocno… lecz zamiast wplątać się z nim w bójkę, z której i tak nie wyszłabym cało, przeszłam do drzwi. Otworzyłam je zamaszyście i widowiskowo trzasnęłam nimi tak, że usłyszał to cały budynek. Chcąc oddalić się z tego miejsca jak najszybciej, z płaczem zbiegłam po schodach.

Dostałam za swoje. Ja machnęłam mu za dwie zdrady, a on mi nieświadomie za ten pocałunek. Uh… nie powinnam go tłumaczyć, nic nie tłumaczy jego zachowania. Nie wiedzieć czemu, miałam wrażenie, że jednak on zaserwował liścia o wiele mocniej.

Ciągle trzymając się za obolały policzek, szłam przed siebie. Gdy zauważyłam park, który zawsze mijałam po drodze do jego mieszkania, przycupnęłam na jednej z ławek. Powoli poruszyłam szczęką, sprawdzając jej stan. Opuszkami palców dotknęłam bolącej wargi i wyczułam lepiącą się maź. Spojrzałam na palce, dostrzegając lekkie krwawienie. Czemu wycelował aż tak dobrze? Jęknęłam w duchu.
 Dobrze, że nigdy w życiu się nie biłam i nie zamierzałam, bo to było okropne. Pierwszy raz w życiu chciałam kogoś skrzywdzić i odwdzięczono mi się tak, że teraz miałam dość. Nie tylko policzek i usta, ale też serce mnie bolało. Wyjęłam z torby chusteczkę, profilaktycznie przykładając ją do wargi. Dobrze, że było już ciemno, a w parku znajdowało się tylko kilka osób, które spacerowały wraz ze swoimi pupilami.
 Popatrzyłam po ciemnych alejkach, a kiedy przed moimi oczami ponownie pojawiła się scena, której byłam świadkiem, rozpłakałam się jak dziecko. Oparłam się o oparcie, podciągnęłam nogi na ławkę i tak zatraciłam się we własnych przemyśleniach. Obiecałam sobie, że nie będę rozpamiętywać tego upokarzającego i bolesnego wydarzenia. Stanowczo mówię temu nie! Ocierając dłonią słone krople spływające po moich policzkach, uznałam, że muszę ponownie pozbierać swoje serce w całość. Muszę wytłumaczyć jemu i sobie, że John tak naprawdę nie jest już ważny. To przeszłość, a ja patrzę tylko w przyszłość. Objęłam się ramionami. Czy to dziwne, że momentalnie poczułam się samotna? Tak, samotna. To dzięki chłopakowi ciągle odczuwałam, że jestem komuś potrzebna. Wiedziałam, że jest ktoś do kogo mogę się przytulić, pocałować lub po prostu potrzymać za rękę. Pomyślałam o Zaynie. Ostatnio… ostatnio nie układało mi się dobrze z Johnem i choć nie czułam już do niego tego, co było między nami kiedyś, to jego zdrada mnie zabolała. Cholerne uczucie! Fizyczne i psychiczne cierpienie dawało mieszankę wybuchową, więc pozwoliłam moim łzom ponownie potoczyć się po policzkach, aż do czasu, kiedy powoli doprowadzę się do porządku.



                                                    *



Niedługo się zahartuję. To dobrze. Coś takiego jak zdrada nie będzie miało na mnie najmniejszego wpływu, będę zimna i obojętna na krzywdy. Hm… moje serce chyba musiałoby być głazem, ale jeśli trzeba, to nim będzie! Spałam w nocy. Pod moimi lekko zakrwawionymi oczami, znajdowały się tylko delikatne cienie. Patrząc ponownie w lustro widziałam tą twarz, na której nie było grama uśmiechu czy zadowolenia, jednak niedługo się zahartuję, już to mówiłam. Przybliżyłam twarz do tafli lustra. Przyjrzałam się dokładnie swoim zielonym oczom, po chwili mrugając gwałtownie.

- No Ania, ogarnij się – mruknęłam do swojego odbicia.

Jest lepiej niż poprzednio, pomyślałam, wspominając pamiętny poniedziałek. Dzień, w którym stałam się wolną, zdradzoną i nieszczęśliwą kobietą. Teraz czuję się lepiej, choć czarka goryczy wypełniona jest po same brzegi i mało brakuje, aby się przelała. Tak, czułam się dobrze, nie biorąc pod uwagę nieplanowanego liścia, przez który skóra po lewej stronie mojej twarzy bolała. Poszkodował moją wargę, na której pojawił się mały strupek i choć zaczynała się goić, to też przypominała mi o tym, że znów zostałam zdradzona. Właściwie to bardzo chciałam wygadać się Kate, jednak nie mogłam. Wiedziałam, że wściekłaby się na mnie, a ja nie miałam na razie ochoty słuchać jej zapewnień o tym, że przecież miała rację. W końcu to ona, moja mądra przyjaciółka mówiła ciągle, żebym darowała sobie tego typa.

Wbiłam głowę w poduszkę, siedząc na kanapie w pokoju i zerkając kątem oka na telewizor. Była sobota, dziesiąta rano. Do pracy iść nie musiałam, o żadnym zleceniu nic nie wiedziałam. Mogłam siedzieć w domu i użalać się nad sobą tak długo, jak tylko chciałam. Szmuglując listę osób, z którymi mogłabym spędzić ten smutny dzień, pochłaniając tony lodów, nie znalazłam nikogo odpowiedniego. Potrzebna była mi Kate. Do rodziców nie pójdę, opowiadać im o moich miłosnych przygodach. Innym znajomym nie mam ochoty się zwierzać. Przełknęłam ślinę, gdy na końcu mojej listy pojawił się Malik. Popatrzyłam na jego imię na wyświetlaczu komórki i znów po moich policzkach potoczyła się łza. To facet, nie da się ukryć, a faceci… to tylko faceci, jednak nie mogąc się powstrzymać wybrałam numer.

- Tak?

Chrząknęłam, po czym lekko drżącym głosem oznajmiłam.

- Zayn… – Pociągnęłam nosem.

Nie chciałam się rozklejać, ale było mi smutno, w dodatku policzek ciągle był obolały. – Masz może czas? – spytałam nieśmiało.

- Ann! Co się stało, ty płaczesz? – słysząc jego spanikowany głos, uśmiechnęłam się lekko. Martwił się o mnie.

- Nic się nie stało – mruknęłam. Odchrząknęłam ponownie, chcąc brzmieć naturalnie, choć nigdy nie potrafiłam dobrze ukrywać emocji. – Mógłbyś dzisiaj do mnie przyjechać? – spytałam, czując dziwne zdenerwowanie.

- Teraz nie mogę. Jesteśmy na sesji, później mam jeszcze wywiad – oznajmił. – Mogę przyjechać dopiero pod wieczór, jak zwykle. – Westchnął.

- Rozumiem, będę czekała. – Mój głos prawie wrócił do normy! – Przyjedziesz? – Dziecinnie upewniłam się.

- Tak, będę. Powiesz mi, co się stało. – Nie dawał za wygraną. Przytaknęłam cicho i szybko rozłączyłam się. Włóczyłam się po domu i wyżerałam z zamrażalki lody. W końcu zdecydowałam się odświeżyć i przebrać w coś ładniejszego. Zgarnęłam wszystkie walające się śmieci z całego mieszkania. Co chwila wyglądałam przez okno mojego małego mieszkanka, czekając na Zayna. Ciągle nie mogłam zrozumieć… czy to ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię utrzymać przy sobie chłopaka, który tyle dla mnie znaczył? Zawsze myślałam, że ja także jestem dla kogoś ważna. Teraz powoli zaczynałam w to wątpić.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 10 - Pustka.


- Ania. – Wyciągnęłam rękę w stronę wysokiego, szczupłego chłopaka, kiedy tylko z pomocą Zayna odpędziłam się od radosnych, skaczących i wielkich psów.

Odnajdując jego żywe oczy, dostrzegłam w nich intensywny odcień zieleni. Mimo tego, że był w domu, gdzie nie był zagrożony czającymi się na każdym rogu fotografami, ehem… a na pewno nie mną, oczy przydymione miał wyraźną ciemnością, przez co wyglądały na piwne. Kiedy z serdecznym uśmiechem ścisnął moją dłoń, zmieszana jeszcze raz przebiegłam wzrokiem po jego sylwetce. Dopasowana czerwona koszula, ciemne spodnie, nie tak przylegające jak te sceniczne, ale jednak. Chłopaki mieli swój styl, który pokazywali na każdym kroku. Osobiście wolałam ten Zayna, przyznałam to przed sobą, spoglądając na niego przelotnie. Stał po mojej prawej stronie, bacznie obserwując poczynania przyjaciela. Biała, przewiewna koszulka delikatnie opinała się na jego wyrzeźbionym torsie. Gdy tylko na niego spojrzałam, uśmiechnął się ciepło.

- Harry. – Doczekałam się w końcu zakończenia tej dosyć oficjalnej czynności, jaką było nasze zapoznanie się. Szybko schowałam dłoń za swoje plecy, jak dziecko wstydzące się nowo poznanych osób.

- Więc to ty wpadłaś bez zapowiedzi na czerwony dywan?

Zlustrował spojrzeniem Zayna, a już po chwili znów zwrócił się ku mnie. Zdziwiona zauważyłam, że Harry wydawał się być wyluzowany, choć w jego oczach dostrzegłam niepewność i odrobinę niechęci.

Byłam jednak pewna, że przed moim przybyciem, został dokładnie poinstruowany przez swojego brata na temat tego, jak ma się zachowywać. Uśmiechnęłam się do niego, będąc wdzięczna, że nie buczy się na mnie z byle powodu, w końcu nie doznał żadnego ośmieszenia, po tym jak bez zapowiedzi wpadłam pod ich nogi na oczach setek fotoreporterów. Nie doznał także uszczerbku na zdrowiu! W końcu wyryłam w dywan, a nie w żadnego z nich.

- Tak, tak… to byłam ja – przyznałam ze śmiechem, chcąc zapomnieć w jednej chwili o ciągle kłębiącym się w mojej podświadomości Johnie i jego telefonicznej scenie zazdrości, jaką urządził mi jeszcze chwilę temu.

- Mam nadzieję, że nie będziecie mi tego ciągle wypominać. – Uśmiechnęłam się, przechodząc między chłopakami do ich salonu. Dom był duży, naprawdę. Przestrzeń uderzyła we mnie tak, że miałam ochotę po nim biegać! Przestronne okna, przykryte białymi firankami, jasny i nowoczesny wystrój. No tak, widać w tym było ich rękę. Z opowieści Zayna wiedziałam, że jeśli chodzi o całą dekorację, to zgadzali się prawie we wszystkim. Poza tym mieszkali razem i jakoś musieli się dogadać, co do wyglądu ich przestrzeni życiowej.

- Nie uwierzycie, chciałem coś dla was ugotować, ale mi nie wyszło.

Głos Harryego przywołał mnie z powrotem do świata żywych.

- To raczej dobrze. Bałbym się to zjeść.

Zayn uderzył go lekko w ramię, a moje wargi wygięły się w uśmiechu, widząc zadowolonych chłopaków. Byli bardzo do siebie podobni! Nie, nie mówię o stylu, ale ich szczupłe, wysokie sylwetki były niemal identyczne. Pomijając to, że Zayn był troszkę lepiej zbudowany.

- Musimy coś zamówić – dodał Harry, zerkając na mnie z ukosa.

- Nie ma problemu! – odezwałam się natychmiast. – Może chińszczyznę? – zaproponowałam, a oboje przytaknęli ochoczo głowami.



                                                             *



Zacisnął wargi i ścisnął w dłoni komórkę, zerkając ciągle w stronę, w którą odjechał czarny duży samochód. No tak, widać, że jest to fura kogoś, kto ma kasę. Może ona właśnie to w nim widzi? Kasę? Jeśli tak, to odwdzięczy się jej za tę wierność. Prychnął pod nosem, wyczuwając, że i tak tutaj wróci. Na razie czas chyba odreagować stresujące sytuacje, a skoro ona mu na żadne przyjemności na razie nie pozwala, czas pozwolić sobie na nie w inny sposób.
 Zerknął na jej okna w kamienicy. Oba były lekko uchylone, a firanki powiewały delikatnie na wietrze, który odczuwalny był na jego skórze. Gdy poczuł w dłoni wibracje, zerknął tylko na wyświetlacz. Dobrze wiedział, że to ona. Znów zacznie wymyślać pokrętne wymówki. Jednym ruchem odrzucił połączenie, po czym włożył komórkę do głębokiej kieszeni. Biorąc oddech na uspokojenie, odwrócił się w druga stronę. Ruszył przed siebie szybkim krokiem. Ania nie jest jedyną kobietą na świecie. Inne także wymagają jego uwagi, którą zamierza im w jak najszybszym czasie okazać.



                                                   *



To dziwne, ale czułam się tutaj dobrze. Wiedziałam, że Harry jest miły tylko dlatego, że musi, ale i tak było mi przyjemnie. Wydawał się być tak żywą osobą! Kiedy stał koło Zayna, widziałam jednocześnie mnóstwo podobieństw, ale też dużo różnic między nimi. Każdy z nich był inny i jedyny w swoim rodzaju. Nawet kiedy chciałam, nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, błąkającego się po moich ustach, gdy razem żartowali i zdradzali kompromitujące momenty ze swojego życia.

Siedziałam koło Zayna na dużej, wygodniej sofie. Nasze ramiona ocierały się lekko o siebie, kiedy jedliśmy, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Zdziwiłam się trochę, gdy później jedna z jego dłoni wślizgnęła się na moją talię, obejmując mnie delikatnie. Uśmiechnął się w momencie, kiedy zdziwiona tym zachowaniem na niego spojrzałam i uniósł pytająco brew.
 Potrząsnęłam tylko głową na znak iż niczego nie potrzebuję i że wszystko jest w porządku. Po chwili przysunęłam się do niego i układając swoje ciało w wygodniejszej pozie, wtuliłam się w jego ramię. Spędziłam z nimi dużo czasu, słuchając przejętego głosu Harryego. Miałam wrażenie, że chłopak powoli zapominał o tym, kim jestem na co dzień, a coraz bardziej skupiał się na tym, aby dobrze czuć się w moim towarzystwie.
 Kiedy wyszedł chwilowo do kuchni, tłumacząc, że musi coś przegryźć i dodatkowo się napić, przypatrzyłam się twarzy Zayna. Wydawało mi się nieprawdopodobne, że jego kumpel ciągle je, przecież jest taki chudy! A ja nadal byłam pełna po posiłku, który sobie zafundowaliśmy. Nie patrzyłam na zegarek, jednak zauważyłam, że powoli się ściemnia. Gdy na dworze zapadła już kompletna cisza i ciemność, rozjaśniona tylko lampkami ogrodowymi, stojącymi wzdłuż podjazdu, ziewnęłam przeciągle. Wciąż objęta przez ramię piosenkarza, czułam się tak zrelaksowana, że aż niechętnie zebrałam się w sobie, aby opuścić to przytulne schronienie.

- Zayn – mruknęłam cicho, a on popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. – Chyba powinnam się już zbierać.

Pogładziłam jego dłoń, która poruszyła się na mojej talii. Przytaknął krótko, intensywnie patrząc w moje oczy. Wydawało mi się, że prześwietla mnie rentgenem i kiedy jego twarz nagle zaczęła przybliżać się w stronę mojej, przeszedł mnie niepoprawny dreszcz emocji. Nim moje mocno bijące serce zdążyło wyskoczyć z piersi, wszedł Harry. Wiedziałam, do czego przed chwilą zmierzaliśmy i mimo, że pozornie byłam podekscytowana, to wcale mi się to nie podobało. Nie, nie, nie, ja wcale nie myślałam o tym, jak smakują te pełne i kuszące wargi. Jestem ponad tym! Zerwałam się szybko z sofy i chrząknęłam wymijająco.

- Coś się stało? – zapytał Harry, unosząc przy tym zabawnie jedną brew. Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, starając się także uspokoić moje rozedrgane nerwy.

- Nic, muszę się już zbierać – przyznałam, po czym zerknęłam na Zayna, który lekko się skrzywił, jednak zaraz potem podniósł się i udał ze mną do wyjścia.

- Mam nadzieję, że nie żałujesz, że mnie poznałeś – zasugerowałam Harryemu, żegnając się z nim. – Mnie było bardzo miło.

Uśmiechnęłam się niewinnie i szybko stanęłam na palcach, żeby musnąć ustami jego policzek. Uf… obaj byli ode mnie wyżsi o co najmniej dwadzieścia centymetrów. Zayn popatrzył sceptycznie na brata nieodgadniętym wzrokiem.

- Chodź już!

Pociągnęłam go za rękaw i zmierzając do samochodu, wyprowadziłam z domu. Popatrzył na mnie rozbawiony.

- Polubiłaś Harryego?

- Wydaje się… uroczy.

Uśmiechnęłam się lekko, widząc błysk w jego oku. Po chwili już oparł ręce po obu moich stronach, a ja mimowolnie oparłam się o auto, nie widząc drogi ucieczki.

- A ja nie jestem uroczy? – spytał lekko zachrypniętym głosem.

Przygryzłam chwilowo wargę. Jest, jest uroczy! Ma urocze czekoladowe tęczówki, które w tym świetle wydawały się niemal czarne. Uroczy uśmiech przyciągający wzrok. Żeby tylko był uroczy!

- Jesteś. – Zaśmiałam się dźwięcznie, po czym wymknęłam się pod jego wyciągniętym ramieniem i wsiadłam do samochodu. Zauważyłam jego przeszywający wzrok, który podążał za mną. Szybko sam usadowił się na miejscu kierowcy i zapiął pas. Wyruszyliśmy z powrotem, a ja podtrzymując sobie głowę dłonią, znów zaczęłam myśleć o Johnie. Miałam nadzieję, że już mu przeszło i zdecydowałam się zadzwonić do niego zaraz po tym, jak wrócę do domu. Zmęczona po całym dniu, przymknęłam oczy, słuchając przyjemnego pomruku samochodu, kiedy jechaliśmy po pustej już ulicy.

- Ania. – Głos Zayna spowodował, że natychmiast oprzytomniałam i popatrzyłam na niego zaspanymi oczami. – Przepraszam, że tak bez uprzedzenia wyciągnąłem cię dzisiaj z domu.

Zerknęłam na niego zdziwiona. A więc ma wyrzuty sumienia? Dlatego, że John nas widział?

- Nic się stało, bardzo dobrze spędziłam ten wieczór.

Przyznałam to całkiem szczerze. To, że myślę, ciągle o tym, żeby zadzwonić do Johna, to już zupełnie inna sprawa. Mimo to widziałam, że coś go ciągle męczyło.

- Zayn, no wyduś to z siebie. – Uśmiechnęłam się zachęcająco, widząc, jak jego dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy. Spojrzał na mnie przelotnie, a ja zobaczyłam smutek w jego oczach.

- Skoro John już wie, że się spotykamy, to co teraz zrobisz z naszą znajomością? – spytał, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona. No tak… wiem, o co mu chodzi. Mógł odnieść wrażenie, że John minimalnie mną kieruje, przez nie będę mogła się z nim widywać. Ale tak nie jest!

- Będzie tak jak do tej pory. Skoro John już wie, to chyba będziemy mogli widywać się bez skrępowania. – Uśmiechnęłam się do niego, jednocześnie myśląc, że chyba powinniśmy jednak na jakiś czas ograniczyć nasze kontakty. Popatrzyłam na jego twarz i dostrzegłam mały grymas. A to dlaczego? Przecież powiedziałam, że będzie tak jak dawniej. Jest w końcu moim przyjacielem.

- Bo… mam wrażenie, że jesteś pod nieustannym wpływem swojego chłopaka – przyznał w końcu.

- Wcale, że nie! – zaprzeczyłam stanowczo, jednak wyraz jego twarzy mówił wszystko – głęboko wierzył, że jest inaczej niż mówię.

- Wróciłaś do niego. Tak po prostu to zrobiłaś pomimo tego, że cię zdradzał. Teraz udajesz, że nie masz przed nim tajemnic, choć tak naprawdę boisz się jego reakcji na mnie – odezwał się odrobinę przytłumionym głosem.

- To wszystko nie ma nic ze sobą wspólnego! Daliśmy sobie drugą szansę, bo…

- Kochasz go? – spytał znów, odwracając się w moją stronę. Przygryzłam wargę, gdyż nie byłam wcale taka pewna, czy go kocham. Jeszcze jakiś czas temu nie miałabym wątpliwości, mówiąc te dwa krótkie słowa, ale teraz wszystko się zmieniło. Czy to mogła być prawdziwa miłość, skoro… stało się tak, jak się stało? Skrzywdził mnie i chyba powoli zaczynaliśmy niszczyć siebie nawzajem. Codziennie odpychałam go, bo tak naprawdę w moim sercu wciąż kiełkowało coś… innego?

- Zayn, nie zrozum mnie źle, ale nie masz pojęcia o miłości.

Chrząknęłam wymijająco, mając na myśli jego jednorazowe wypady. Po chwili ugryzłam się w język. Czy powinnam była to mówić? Zdecydowanie nie! Gwałtownie zatrzymał się pod moją kamienicą, a ja popatrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem, kiedy przeszył mnie brązowym spojrzeniem.

– Przepraszam – szepnęłam, mając nadzieję, że nie zabrzmi to tak wyraźnie w ciszy jaka panowała między nami. Przybliżył się do mnie znacząco. Jedną rękę oparł koło mojego uda, a drugą podążył do mojego policzka. Pogładził go delikatnie, podczas gdy jego twarz znajdowała się nienaturalnie blisko mojej. Ścisnęłam dłonie w pięści, a moje ciało napięło się w oczekiwaniu.

- Może i nie mam o niej pojęcia, a może po prostu się w niej gubię – mruknął, a jego ciepły oddech omiótł moje policzki. Szybko odsunął się ode mnie i poczekał aż niezdarnie i powoli wygramolę się z samochodu.

- Do zobaczenia. – Popatrzyłam na niego niepewnie i z cichym trzaskiem zamknęłam drzwi.



                                                           *



Z piskiem opon odjechał. Nie mógł znieść tego poczucia, że nie ma do niej dostępu. Nie pasował mu układ tylko przyjaciół, i choć nic nie obiecywał, to ciągle się go trzymał. Miał zamiar jej uświadomić, że dąży do czegoś więcej. Zayn Malik i problemy z kobietami? Żart! Następnym razem… będzie inaczej!

John nie jest dla niej, nie, nie, nie…! W każdym razie ona nie jest dla niego! Wcale nie podobała mu się myśl, że ciągle są razem. Kiedy wyobraził sobie ją z tym wysokim, ciemnowłosym chłopakiem jego wnętrzności zawijały się w supeł. Pomyśleć, że kiedy ją poznał była sama, a on się znów przypałętał. Miał ochotę walnąć głowę w pierwszą napotkaną rzecz. W tym momencie byłaby to akurat kierownica, którą wymacał pod palcami. Nie… jeszcze się zabije w tym samochodzie, a takiego problemu mu nie brakuje! Przyśpieszył nieznacznie, zmieniając bieg. Przemierzając prawie puste londyńskie ulice, przypomniał sobie jej wystraszone zielone spojrzenie, kiedy znajdował się tak blisko. Gładki policzek, kuszące usta, to wszystko powracało do niego, gdy ponownie odpływał. Uspokój się! Nakazał sobie w myślach, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, w łóżku. Buzowała w nim zazdrość i dziwne uczucie pozostałe po bliskiej obecności Ani, a zamierzał jeszcze wypytać Harryego, o co o niej sądzi. Mimo iż liczył się z jego zdaniem, to i tak swoje uznawał za najważniejsze, a co za tym idzie nic i nikt nie zmieni jego opinii. Harry to dobrze wie, więc i tak musi po prostu zaakceptować taki stan rzeczy.

Wpadając do domu trzasnął szybko drzwiami i przekręcił w nich zamek.

- Harry! – krzyknął na wstępie. – Wróciłem.

- Tutaj jestem. – Jegoprzyjaciel, jak się tego spodziewał, siedział na sofie, wzrok wlepiając w migoczące na ekranie telewizora obrazy. Znienacka wskoczył więc na miękkie siedzenie obok niego, porywając paczkę chipsów, którą trzymał w dłoni.

- Podziel się – mruknął roztargniony, kiedy tamten spróbował wyrwać mu smakołyk.

- Myślałem, że zostaniesz u niej na noc – Harry charakterystycznie poruszył brwiami.

- Ona ma chłopaka, nie zapominaj – przypomniał mu, chociaż sam chciałby o tym zapomnieć!

- Nie takie wagony się odczepiało – mruknął z przekąsem. – Jakoś nie przeszkadzał jej chłopak, żeby się do ciebie tulić – powiedział z wyrzutem. Zayn popatrzył na niego poważnie, po czym odezwał się.

- To ja ją objąłem. – Wzruszył ramionami, choć na samo wspomnienie po jego ciele przeszedł dreszcz. – Jest taka…

Jednak nie zdążył zachwycić się, jak bardzo mu się podobała, kiedy Styles przerwał mu.

- Odwaliło ci.

Zayn przeszył go ostrym spojrzeniem, po chwili uśmiechając się jakby widział idiotę.

- Tak jest! Nie patrz na mnie jak na debila. Przecież, to ty zawsze mówiłeś, że nie ma szansy na dłuższy związek, a teraz sam zobacz! Wpadłeś po uszy, a do tego ona jest fotoreporterką!

- Po pierwsze to nie jest związek! A po drugie ona jest dopiero początkującą fotoreporterką – powiedział to tak, jakby widział w tych sformułowaniach dużą różnicę.

Zacisnął mocno szczękę. Coraz bardziej uświadamiał sobie, że czuje do niej coś, czego nie czuł do żadnej innej dziewczyny. Och… teraz to jest oczywiste! Harry miał świętą rację, on po prostu „wpadł po uszy’” do tego bagna.

- Ale muszę przyznać, że jest śliczna. Wiedziałem, że mimo tych wypadów z byle kim, masz dobry gust. I powiem ci, że w ogóle nie jest taka zła, na jaką wyglądała – powiedział Hazza i przygryzł nerwowo wargę.

- Nie mów, że ty też wpadłeś, kiedy ją poznałeś. – Zayn popatrzył morderczo na Loczka, w głowie już przygotowując sobie groźby pod jego adresem, jeśli choćby tknie ją palcem.

- Nie, nie. – Chłopak zaśmiał się na widok miny brata. – Po prostu polubiłem ją, choć i tak jej nie zaufam. Nie licz na to! – Uprzedził niechętnie, zastanawiając się, czy on kiedykolwiek też spotka kogoś odpowiedniego na swojej drodze. Ale jeśli to jest ta dziewczyna, której Zayn nie potrafił potraktować, jak innych, to musi coś w sobie mieć. Zayn się zmienił i należy to wykorzystać.

 – Myślę, że możesz spróbować… może ci się z nią uda. – Harry trącił Malika barkiem, szczerząc do niego zęby. Mimo dużych wątpliwości, chciał, żeby jego brat był szczęśliwy. Dobrze wiedział, że tak czy siak Zayn zrobi wszystko po swojemu, dlatego nie chciał się z nim spierać, bo i tak nie doszliby do wspólnych wniosków. Choć nie miał takiej możliwości, obiecał sobie, że postara się wyłapać każdą nieszczerość pojawiającą się w tej dziewczynie i bić na alarm, kiedy zauważy coś niepokojącego. W końcu to, że wspierał przyjaciela, nie znaczyło, że całkowicie zgadzał się z jego decyzjami. – Nie wiem jak pogodzisz to wszystko razem, ale to już twój problem – dodał, gdy napotkał uśmiech Zayna.


piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 9 - Widziałem cię z nim.


Stanął po prawej stronie Liama. Zaraz obok niego pojawił się Louis, potem Niall a po drugiej stronie Liama gotowy do zdjęć Harry. Każe z nich wpatrzone było w grupę ludzi znajdujących się naprzeciwko nich. Głowa Zayna powoli obracała się od lewej do prawej strony tego widowiska, jakim byli tłoczący się dziennikarze. Przeskakiwał wzrokiem po wszystkich obiektywach, widząc tylko jakieś ciemne sylwetki wystające zza dużych aparatów. Po tylu latach kariery zdążył już przywyknąć do błysku fleszy, nadal jednak trochę denerwowały go okrzyki ludzi, proszących o spojrzenie w ich stronę. Wyciągnięta do przodu ręka Malika nagle opadła, a oni wszyscy jak na komendę przeszli się kawałek dalej po czerwonym dywanie. Zaraz za nimi kroczyła inna gwiazda, która zajęła teraz ich poprzednie miejsce. Znów uniósł wzrok na fotografów, a kiedy to zrobił jego serce przyśpieszyło. Patrzył na drobną dziewczynę z aparatem zasłaniającym jej oczy. Od razu zrozumiał, kim jest. Przyglądał jej się dłuższą chwilę, myśląc o tym, że ponownie może obserwować ją w wirze pracy. Czekał, aż spojrzy na niego, a gdy tak się stało, wargi same wygięły się do góry. Uśmiechnęła się do niego, opuszczając na chwilę aparat, aby móc na niego spojrzeć. Zaraz potem jednak znów uniosła go do góry, a on patrzył tylko w ten jeden obiektyw, zapominając na chwilę, gdzie się znajduje. Nagle ocknął się, czując jak Louis popycha go do przodu. W takim razie czas już zejść z rozciągniętego przed nimi dywanu. Rzucił ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę ciemnowłosej dziewczyny i zdobywając się na opanowany wyraz twarzy ruszył za Harrym, który już zdążył go wyminąć.

- Nie znoszę paparazzi – mruknął Styles, tak że go dosłyszał.

- Nie przesadzaj. – Szturchnął go od tyłu, gdy przedostawali się już do swoich miejsc w sali pełnej krzyku i ogólnego poruszenia. Harry spiorunował go wzrokiem. No okej, zgadza się, oboje ich nie znosili, ale chodziło o tych, którzy śledzą ich na każdym kroku! Nawet gdyby Ania to robiła… Nie potrafiłby zmienić do niej stosunku. Jej delikatna twarz, uśmiech i szczere oczy nie pozwalały mu na to. Miał do niej zaufanie.

Usiedli przy jednym ze stolików, przygotowanych dla VIPów. Znajdowali się przy samej scenie, zaraz za balustradą oddzielającą ją od wykwintnych stolików, postawionych na gładkim bordowym dywanie. Czaiło się tutaj pełno osób odpowiedzialnych za tego rodzaju imprezy. Oprócz nich zauważył też sporo ochrony, tych osiłków nie mógłby przeoczyć. Było także kilka mężczyzn z aparatami fotograficznymi zawieszonymi na szyjach. Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął jej wyglądać. Wiedział, że cały czas mogła znajdować się na czerwonym dywanie, ale na pewno nie przepuści samego show i w końcu się tutaj pojawi.

- Kogoś szukasz? – Niall sceptycznie spojrzał na niego. Od razu zauważył tę jego niezadowoloną minę.

- Nie, nie – Zayn odpowiedział szybko, zauważając wzrok przyjaciela, mówiący, że i tak wie, o co chodzi. Prychnął niezauważalnie pod nosem. Co ten Niall chce? Przecież nie zawala terminów, jest na czas (prawie zawsze) i nic się nie zmieniło! Nic kompletnie się nie zmieniło. To, że szuka wzrokiem jednej z fotoreporterek nie może być przecież dziwne, prawda? To zwykła dziewczyna i już.

Kiedy show się zaczęło, starał się patrzeć na scenę. Nie chciał, żeby kamery lub aparaty uchwyciły go rozglądającego się po sali, w ogóle nie skupionego na tym, co dzieje się na imprezie. Nie mógł się jednak powstrzymać. Jego oczy przebiegły po wszystkich kobietach, które były w zasięgu wzroku. Przez chwilę dłużej zatrzymał się na jakiejś zgrabnej, długonogiej blondynce. Zwilżył usta czubkiem języka, po chwili jednak zmienił kierunek poszukiwań. Zobaczył ją!

Skupiona robiła zdjęcia pod sceną. Obstawiał, że właśnie w tym miejscu będzie mógł ją znaleźć. Było to  w końcu centrum uwagi, od kiedy każdy wpatrzony był w występ prowadzony na scenie. Obserwował ją przez kilka minut, udając, że tak naprawdę pochłania go taniec pół nagich dziewczyn, znajdujących się kilka metrów od niej. To była całkiem dobra wymówka, aby nikt nie zorientował się, że w tym momencie interesuje go coś innego. Był pewien, że wygląda jak osoba z zaciekawieniem oglądająca całą galę. Musiał tak wyglądać! Nastąpiła ceremonia rozdawania nagród, przez co ocknął się na chwilę. Całkowicie zapomniał o tym, że byli nominowani! Gdy tylko jego spojrzenie ponownie uchwyciło Anię, zauważył, że dziewczyna kieruje się ku wyjściu. Napiął się jak struna w ukochanej gitarze Nialla. Liam będzie wściekły – przebiegło mu przez myśl i zerknął na niego ukradkowo.

- Zaraz wracam – szepnął mu na ucho.

- Pośpiesz się, zaraz będzie nasza kategoria.

Liam dobrze wiedział, co się kroi. Był zły, był bardzo zły.

Udając osobę, która nigdzie się nie śpieszy, przeszedł przez dział VIPów. Obszedł kamery, znajdując się w jeszcze bardziej zacienionym miejscu, gdyż światła reflektorów skierowane były na scenę. Kiedy zobaczył ją w zasięgu wzroku, przyśpieszył gwałtownie. Widział, jak uważnie obejmuje dłonią obiektyw i grzebie jednocześnie w torbie. Z uśmiechem na ustach podszedł do niej, słysząc w tle głos wydobywający się z mikrofonu.

- Ania. – Złapał ją za ramiona. Podskoczyła przestraszona. Odwróciła się w jego stronę i położyła rękę w okolicach serca. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, a na policzki wkroczyły lekkie rumieńce podenerwowania.

- Co ty tu robisz?!

- Nie widziałaś mnie na czerwonym dywanie? – Jego wspomnienie pękło, gdy pomyślał, że ten uśmiech nie był skierowany w jego stronę. Popatrzył w jej karcące oczy, jednocześnie niemal tonąc w tej soczystej zieleni, którą były wypełnione.

- Oczywiście, że widziałam! Ty mnie przecież też. – Założyła ręce na piersi, patrząc na niego uważnie. – Nie powinieneś być tam? – Ręką wskazała najbliższe stoliki, na co on wzruszył ramionami, uśmiechając się łobuzersko. –  Zayn! – Donośny szept dotarł do jego uszów. – Ja jestem w pracy!

Uśmiechnął się, delikatnie gładząc jej ramie.

- Chciałem się tylko przywitać – wyznał.

- Ach no tak, że też o tym nie pomyślałam. – Wymownie plasnęła dłonią w czoło, jednak uśmiechnęła się do niego serdecznie, a on odwzajemnił ten gest. Po chwili zastygła jak posąg i odwróciła powoli głowę w stronę sceny.

- Zayn, czy ty…

- ONE DIRECTION! – Głos prowadzącej potoczył się po sali, a fanki zespołu wpadły w niesamowity pisk.

- O matko! Liam mnie zabije i urwie mi…

- Leć już! – popchnęła go w odpowiednią stronę, kręcąc z niedowierzaniem głową, zanim jeszcze zdążył dokończyć swoją myśl.



                                                         *



Wypoczęta po poprzednim wieczorze podniosłam się z łóżka. To nieprawdopodobne, jak ta praca może zmęczyć. Użeranie się z innymi fotografowanie i w ogóle… ale wiecie co? Obcasy się przydały! Jak dostał jeden i drugi, to odechciało im się pchania swojego wielkiego cielska w moją stronę.
 Kolejny raz jakoś dałam radę. Myślałam, że padnę na miejscu, kiedy Zayn gonił resztę zespołu, idącą w kierunku sceny, po odbiór nagrody. Widziałam, jak Liam nerwowo odwraca się, chcąc sprawdzić, czy jego kumpel zdąży do nich dotrzeć. Odruchowo uśmiechnęłam się na myśl o tym wydarzeniu i o nim… o Zaynie. Czasami był taki nieporadny, a innym razem przyprawiał mnie o dreszcze. Sięgnęłam po komórkę i znalazłam w książce jego numer telefonu. Zagryzłam w zamyśleniu wargę. Chciałam spytać, jak udała się gala i czy Liam nie zrobił mu krzywdy. Zaśmiałam się pod nosem. Szybko zrezygnowałam z tego pomysłu, zastanawiając się jaka byłaby jego mina, gdyby usłyszał takie pytanie. Odłożyłam komórkę na stolik i jeszcze w piżamie zabrałam mojego laptopa i aparat do łóżka.



                                                       *



Dzisiejszy dzień wolny spędził głównie na śledzeniu tego, co dzieje się w telewizji. Nie ma to jak przyjemna odskocznia od codzienności. Zero koncertów, wywiadów i paparazzi. No właśnie, paparazzi. Już od dłuższej chwili myślał o tym, żeby wstąpić do Ani. Wyjątkowo jednak zastanowił się nad tym, czy jest to dobry pomysł.
  Chciał postępować właściwie, nie chciał niczego między nimi zepsuć, choć czasem brakowało mu silnej woli, kiedy patrzył, jak uroczo zawija kosmyk włosów na palce, wpatrując się w niego roziskrzonymi oczami. Ciągle zastanawiał się, czy robi to świadomie, wiedząc jakie uczucia wywołuje to w jego ciele. Ciężko przełknął ślinę, poprawiając się na kanapie. Cały czas to on zawracał jej głowę. Zabierał jej czas, który mogła wykorzystać w inny sposób. Wymagał jej uwagi, kiedy opowiadał o tym, co dzieje się w jego życiu oraz narażał na niewygody spędzania czasu z popularną osobą. Poza tym… ona miała chłopaka. Dłoń w której trzymał pilot nagle zacisnęła się mocniej.

- Zaaaayn! – Na swoim ramieniu poczuł klepnięcie, a po chwili koło niego pojawił się Harry, opadając na miękkie siedzenie. – Co robisz?

- Myślę i oglądam telewizję – wyjaśnił rzeczowym tonem. Styles spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, po czym przywołał do siebie jednego z psów, poruszających się po pokoju. Kiedy tylko pupil pojawił się obok nich na kanapie, oboje odruchowo pogłaskali go po łbie.

- Chcesz o czymś pogadać? – zasugerował młodszy, a Zayn baczniej przyjrzał się jego twarzy. Wydawał się być w dobrym nastroju, co trochę go pokrzepiło.

- Tak. – Spojrzeli na siebie znacząco. Zayn chrząknął cicho, rzadko miał taki problem, aby porozmawiać o czymś z bratem. Teraz musiał coś z nim uzgodnić.

- Chciałbym przyprowadzić do nas Anię – wyrzucił z siebie. Napotkał zdziwiony i odrobinę zezłoszczony wzrok  Harryego.

- Tą fotoreporterkę?!

- Tak, tak! – Machnął energicznie rękoma, na co ich pies szybko zbiegł z kanapy, a Hazza odsunął się lekko.

- Więc to naprawdę coś poważnego, Zayn? Czy tylko ciśnie cię w spodniach? Aż ciężko mi uwierzyć… – Malik speszony odwrócił wzrok. Splótł ze sobą palce obydwóch dłoni, łokcie opierając na kolanach.

- To nic poważnego, jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Wyjaśnił dobitnie, choć w głowie cichy głosik dopowiedział, że wkrótce to może się zmienić.

- Ona tak myśli, a ty? – Czuł się, jakby Harry właśnie prześwietlił go rentgenem, dodatkowo wyłapując główne wątki jego rozmyślań.

- Och, Harry! Daj spokój. Chcę ją tutaj przywieźć, będziesz miły? – Urwał temat, nie chcąc narażać się na zbyt duże deklaracje. Spojrzał wyczekująco na przyjaciela, kiedy ten zapatrzył się chwilowo w przestrzeń z nieco oburzoną miną.

- Niech ci będzie, jakoś to zniosę. – Mimowolnie uśmiechnął się, widząc, jak twarz jego brata rozjaśnia się.



                                                             *



Po południu usiadłam w salonie. Złapałam za książkę i z zapalczywością otworzyłam ją na pierwszej stronie. Dzisiejszy dzień spędziłam na spotkaniu z Kate. Musiałam jej opowiedzieć o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, tak samo i ona. Kiedy tylko pomyślałam o mojej uśmiechniętej przyjaciółce, od razu robiło mi się milej na duszy. Nie widziałam się dzisiaj z Johnem, choć dzwonił… miałam nadzieję, że nie zagości u mnie wieczorem. Chciałam mieć chwilę tylko dla siebie. Nie chciałam go odrzucać, o nie, jakbym mogła? Po prostu muszę czasem mieć trochę czasu wolnego od jego ciągłych pocałunków i pieszczot. Nie wierzę, że to mówię…

Nie zdążyłam jednak przebrnąć nawet przez dziesięć stron, kiedy w moim mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Jęknęłam przeciągle, podnosząc się z miejsca. Prawie nie zaczętą książkę odłożyłam na stolik i zrezygnowana pognałam do drzwi. Czy to tak wiele? Chwila spokoju we własnym domu? Moment na regenerację sił, po wyczerpującym spacerze?

- Joooh… – mruknęłam, a kiedy otworzyłam drzwi moje usta zamarły. – Zayn?

„Ty znów tutaj?” prawie wyrwało mi się, lecz w porę ugryzłam się w język.

- Co tu robisz? – Przepuściłam go w drzwiach, poprawiając rozciągnięty sweter, który miałam na sobie. Uh… zastał mnie w tak niespodziewanym momencie, a mimo to moje serce zabiło szybciej na jego widok.

- Zabieram cię do siebie. – Uśmiechnął się tryumfalnie, widząc zdziwienie na mojej twarzy.

- Jak to? – Zawahałam się.

- Szykuj się. – Zbył moje pytanie, siadając na kanapie w salonie. Rozgościł się zanim zdążyłam dać mu znak, że pora to zrobić.

- Zayn. – Usiadłam koło niego. – Ja nigdzie nie jadę. – Założyłam ręce na piersi. Zostaję w domu i czytam książkę! Co on sobie znów wykombinował? Że ja mam jechać do jego domu? Do gwiazdy?! Z innymi gwiazdami?! Nie… to zaczyna się robić chore, albo to ja wariuję albo on.

- Aniaa… – jęknął, zbliżając się w moją stronę. Złapał mnie za ramiona i popatrzył czekoladowymi oczami prosto w moje. Lekki dreszcz potoczył się po moim ciele. – No zgódź się! Zapoznam cię z resztą zespołu!

- Wydawało mi się, że oni… nie lubią obcych ludzi. – Zauważyłam, żeby nie powiedzieć, że nie lubią konkretnie mnie.

- Ach… młodzi już tacy są, to nie to co ja. – Wypiął dumnie pierś, a ja trzepnęłam go w ramię.

- Nie ma to jak skromność. – Zaśmiałam się.

- Szykuj się. – Powrócił do tematu, mierząc mnie uważnie wzrokiem, a ja jęknęłam przeciągle w odpowiedzi. – Na razie proszę, a jak nie, to i tak cię stąd wyniosę. – Zagroził z szelmowskim uśmiechem, błąkającym się po jego twarzy.

- Chciałabym zobaczyć, jak to robisz! – Kiedy tylko zwątpiłam w jego możliwości, jego ręce momentalnie wystrzeliły w moim kierunku. – Niee! Żartowałam. – Śmiałam się, kiedy zaplótł dłonie w moim pasie i przyciągnął mnie w swoim kierunku. Nagle opanowałam się, czując woń jego perfum, szybko unoszącą się klatkę piersiową i dziwne uczucie w brzuchu. Popatrzyłam na jego pełne usta ze zbyt małej odległości. Chrząknęłam zmieszana, choć on wydawał się niczego nie zauważać.

– Niech ci będzie, zaraz wrócę. – Czym prędzej odepchnęłam go od siebie i szybko schowałam się w swoim pokoju, ciągle czując jego palącą bliskość. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam szafę.

Wbrew pozorom całkiem szybko wciągnęłam coś bardziej odpowiedniego od rozciągniętego swetra. Zrobiłam sobie lekki makijaż i rozpuściłam długie, kasztanowe włosy. Przyjrzałam się swojemu odbiciu, widząc zielone tęczówki, które uważnie śledziły każdy mój ruch. Kiedy byłam już gotowa, wyłoniłam się z łazienki. Spojrzałam na anielski uśmiech chłopaka i w jednej sekundzie miałam ochotę rzucić się na niego i… a nieważne. Szybko stłumiłam tą chęć i zaczęłam zakładać moje botki. Koło mnie pojawił się Zayn. Przyglądał się jak wciągam buty, po czym przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach, opuścił moje małe mieszkanko.

Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz, odczuliśmy coraz bardziej wyczuwalne ciepło, unoszące się w powietrzu. Wiatr był łagodny i delikatnie owiewał nasze sylwetki, a słońce lekko rozgrzewało nasze ciała. Nawet wśród samych kamieniczek i ulic, dało się usłyszeć śpiew ptaków, który przyjemnie pieścił uszy. Oboje podeszliśmy do dużego, czarnego Audi. Szybko do niego wsiedliśmy, a ja właśnie wtedy poczułam się odrobinę zestresowana. Czułam jak bardzo zaschło mi w gardle, gdy Zayn przekręcił kluczyki w stacyjce.

- Nie jestem pewna, czy powinieneś mnie tam zabierać – przyznałam, gdy wyjechaliśmy już na ulicę, a moje mieszkanie pozostało w tyle.

- Chyba sobie żartujesz. – Pokręcił z dezaprobatą głową.

Westchnęłam cicho, zagłębiając się w fotel i kątem oka zerkając na chłopaka. Bałam się reakcji chłopaków! Nie wydawali się zbyt przyjemnymi osobami, mimo że prawie wcale nie miałam z nimi kontaktu. Nie odezwałam się jednak więcej na ten temat, nie chciałam panikować. Niee… ja wcale nie panikuję! Nagle poczułam wibracje na dnie torebki. Sięgnęłam więc szybko po komórkę i spojrzałam na wyświetlacz, zastanawiając się, czy John stoi właśnie pod moimi drzwiami i głowi się dokąd wyszłam. Jeszcze raz zerknęłam na Zayna, skupionego na jeździe i odebrałam.

- Tak?

- Widziałem cię z nim. Lepiej powiedz, co jest grane i natychmiast wracaj! – Niski głos mojego chłopaka wydobył się z aparatu telefonu. Był zły. Przełknęłam ciężko ślinę, zastanawiając się, dlaczego czuję się winna. Tak czy siak nic złego nie robię.

- Nie mogę teraz wrócić, John. Nic się przecież nie dzieje! – odpowiedziałam natychmiast, na co  Zayn przeszył mnie ostrym spojrzeniem.

- Aha! Za moimi plecami spotykasz się z innymi?

- John, to nie tak, poczekaj! – Spanikowałam, gdy jego głos zaczął wymykać się spod kontroli. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, gdyż nagle w aparacie zrobiło się głucho. Natychmiast wybrałam ponownie jego numer. Odezwała się sekretarka, a ja przeklęłam cicho pod nosem.

- Jakiś problem? – spytał Zayn, na co popatrzyłam na niego przepraszającym wzrokiem.

- Chyba muszę wrócić – szepnęłam.

- Ania! – Popatrzył na mnie zamiast na ulicę, a ja szybko pokazałam właściwy kierunek dla jego wzroku. – Nie możesz pozwalać mu, żeby tobą kierował. Od tej pory nie będziesz mogła wyjść nigdzie ze znajomymi? – Jęknął w zapytaniu.

- Zayn, nie rozumiesz – powiedziałam zdecydowanie.

- Doskonale wszystko rozumiem! – warknął ucinając temat. – Dojechaliśmy.

Spojrzałam przez okno, gdzie ujrzałam duży zielony trawnik i dom. Jechaliśmy właśnie po podjeździe.

No dobrze, stłumiłam w sobie niepokój i przymknęłam chwilowo oczy. Co powinnam zrobić? Nie mogę zostawić teraz Zayna, a muszę ratować swój ponownie rozpadający się związek. Związek, który rozpadał się z powodu właśnie Zayna!
 Czy wybierając jego, nie skazywałam siebie i Johna na porażkę? Niech to szlag! Spojrzałam na zamyśloną twarz piosenkarza, który jakby czekał na moją decyzję. Nie mogę go zostawić, ani urwać z nim kontaktu. Nie po tym, co mi powiedział i ile czasu ze mną spędził. Zaufał mi, a ja jemu. Musiałam to jakoś pogodzić.

Wypuściłam głęboko wstrzymywane powietrze. I tak nie wiem, gdzie John mógł się podziać. Nie odbierał też telefonu. W piersi czułam nieprzyjemny ciężar z tym związany, ale zamierzałam przetrwać i to. John nie mógł sobie pomyśleć, że go zdradzam, przecież nie miał dowodów! Uspokoiłam się trochę. W takim razie teraz pobędę chwilę z przyjacielem i jego kolegami z zespołu, a później zajmę się ratowaniem związku. Wszystko da się pogodzić, prawda?

- Chodźmy – mruknęłam, próbując uśmiechnąć się. Po chwili nie musiałam już udawać. Zobaczyłam jak twarz mulata rozjaśnia się, a moje usta od razu wygięły się w półksiężycu. Przez chwilę nie myślałam o Johnie, chłopakach, którzy czekają na mnie w domu i  zapewne nie zbyt bardzo za mną przepadają. Widziałam tylko jego uśmiech i błyszczące, czekoladowe oczy, które spoglądały na mnie ciepło. Wzięłam głęboki oddech, wysiadając z samochodu.



środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 8 - Objęcia Morfeusza.


Myślcie sobie, co chcecie, ale nie chciało mi się wstawać. Było mi tak ciepło i przytulnie. Mruknęłam cicho pod nosem, a pod powiekami znów zobaczyłam ciąg dalszy snu, który przed chwilą się rozpłynął. Otworzyć powieki? Nie… to było zbyt ciężkie zadanie, choć… czułam się już wyspana. Uh… czas mieć to za sobą. Zamrugałam leniwie, jednak pokój, który zobaczyłam nie wyglądał jak moja sypialnia.
 Zmarszczyłam czoło w geście zamyślenia, a mój otępiony przez sen mózg jeszcze nie do końca nadążał z przesyłem informacji i bodźców, kiedy na talii poczułam delikatny dotyk. Poruszyłam lekko dłonią, pod palcami wyczuwając jakiś materiał, który tak jakby ciężko się poruszał. Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazała się anielska twarz członka One Direction. Przyłożyłam zaskoczona dłonie do ust, żeby nie wydać żadnego nieodpowiedniego odgłosu. Wzięłam głęboki wdech i przyjrzałam mu się badawczo. Co jest? Tak szybko wczoraj usnęliśmy?! Nachyliłam się nad nim delikatnie, chcąc sprawdzić, czy na pewno śpi. Widząc jego równomiernie unoszącą się klatkę piersiową i zamknięte oczy uznałam, iż faktycznie tak jest. Usnęliśmy tutaj.



Siedziałam oparta głową na jego klatce piersiowej. Jego dłoń delikatnie gładziła moje ramię.  Właściwie to nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się w takiej pozycji. To chyba jego oczy. Te czekoladowe tęczówki, radość, kiedy się śmiał i głęboki głos.
Gdy objął mnie delikatnie, nie potrafiłam się oprzeć i tak po prostu ufnie się w niego wtuliłam. Czy myślałam w tamtej chwili o Johnie? Nie, zdecydowanie wyparował mi z głowy, a i ja byłam w innym świecie, spowita nutką jego męskich perfum.
Coś ściskało mnie w dołku, gdy pomyślałam o Johnie, ale ostatecznie nic złego nie robię. Przymknęłam chwilowo oczy, rozkoszując się ciepłem bijącym od chłopaka. Chyba potrzebowałam bliskości, ale w życiu nie pomyślałabym, że otrzymam ją właśnie od Zayna.

- Wiesz… jestem głupia – mruknęłam, jak gdyby nigdy nic, mając na myśli wszystkie zawirowania związane z facetami w moim życiu.

- Nie mów tak – odezwał się nieco zachrypniętym głosem. – Jesteś inteligentną i kochaną osobą. – Wiedziałam, że uśmiechnął się pod nosem. Jego ręka ciągle delikatnie mnie gładziła, miałam wrażenie, że boi się dotknąć mnie odważniej.

Spojrzałam w jego twarz skąpaną w nikłym świetle sączącym się z lampki i zarumieniłam się lekko.

- Naprawdę. – Poczułam, jak jego dłoń zsuwa się na moją talię, a po moim ciele przeszedł drobny dreszcz.

- Nie znasz mnie dobrze.

- Wydaje mi się, że znam cię już wystarczająco. – Uśmiechnął się i westchnął głębiej.

Chyba go rozumiałam. Sama wreszcie poczułam się, jakbym znała go już bardzo długo, jakbym rozmawiała z nim od zawsze.

Ułożyłam się znów wygodnie, nieświadomie gładząc jego klatkę piersiową. Przymknęłam oczy, a w mojej głowie ciągle tliło się pytanie, czy aby nie pozwalam sobie na zbyt wiele, jednak skutecznie je odrzucałam. Ostatecznie to nic takiego. To był tylko przyjacielski uścisk. Nawet nie zorientowałam się, kiedy nagle odpłynęłam w objęciach morfeusza i samego Zayna Malika.



Mój wzrok powędrował na zegarek w komórce. Po ósmej. Nie będę go jeszcze budzić! Tak ładnie śpi, a ja w tym czasie się… ogarnę, tak! A jeśli ma wywiady… poczekają! Przecież to gwiazda, tak? O matko!

Dotknęłam jego dłoni, która jeszcze mocniej oplotła mnie w pasie, przysuwając bliżej swojego ciała. Westchnęłam cicho, wstrzymując chwilowo powietrze. Delikatnie podniosłam jego rękę i wydostałam się spod jego uścisku.
Zerknęłam na niego przelotnie i poczułam, że znów robi mi się ciepło. Na czubkach palców popędziłam w stronę łazienki. Szybo wzięłam prysznic, umyłam zęby, wysuszyłam i uczesałam włosy. Ubrałam się i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nałożyłam lekki makijaż i odłożyłam kosmetyki na właściwe miejsce. Dobra, czas obudzić Zayna. Znów cicho wkroczyłam do pokoju i po co cicho? Przecież miałam go obudzić! Tak jakby nie mógł sam wyczuć, że powinien już wstawać. Jak widać, wcale nie miał zamiaru tego robić, gdy po raz trzeci trącałam jego bok palcem. Nic nie działało!

- Zaaayn – szepnęłam, przybliżając się do jego ucha. – Czas wstawać!

Nie chciałam tego robić, jednak musiałam. Nie mógł spać na tej kanapie do południa. Z tego co mi się wydaje on także ma jakieś obowiązki. Ten jednak poruszył się tylko przez sen. I tyle.
Zdegustowana wypuściłam ze świstem powietrze. Zatarłam ręce, po czym złapałam go za ramiona i potrząsnęłam całkiem mocno. Ku mojemu zdziwieniu uchylił zaspane powieki, mierząc mnie natychmiastowo wzrokiem.

- Em… przepraszam za tę brutalność – odezwałam się pierwsza. – Zasnęliśmy. – Krótko wyjaśniłam.

Natychmiast poniósł się jak oparzony, a ja odsunęłam się gwałtownie. Rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzając czy nic więcej poza tym ‘zasnęliśmy’ się nie wydarzyło. Po chwili popatrzył na mnie i uśmiechnął się szelmowsko, kiedy nagle mój brzuch wydał bliżej niezidentyfikowany odgłos. Zarumieniłam się delikatnie i ratując sytuację, spytałam:

- Może zjadłbyś śniadanie?

- Ty na pewno chętnie.

Zaśmialiśmy się oboje.

- Zaraz coś zrobię. – Poderwałam się do góry, kątem oka widząc, jak powoli podnosi się za mną, jednak skręca do łazienki. Szybko przejrzałam zawartość lodówki. Jajka! Tak, to może się przydać… zrobię jajecznicę! Szybko wyciągnęłam wszystko to, co było mi potrzebne i choć nie byłam dobra w kuchni, zabrałam się za rozbijanie jajek na patelnię. Obróciłam się w poszukiwaniu Malika, który zaginął gdzieś w łazience. Ku mojemu zdziwieniu stał w progu i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, błąkającym się po pełnych wargach.

- Coś nie tak? Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę. – Wymownie spojrzałam na posiłek.

- Jasne. – Podszedł do mnie i stanął tuż za moimi plecami. – Pomóc ci? – zaoferował się.

- Nie potrzeba, zaraz skończę – mruknęłam, czując jego obecność, zaraz obok mnie. Kiedy się oddalił, odetchnęłam głęboko. Usiadł przy małym stole, wydobywając z obszernej kieszeni komórkę. Oparł ręce na stole i wpatrywał się w ekranik.

- Ojć… – Usłyszałam za plecami, przez co obejrzałam się, nie wiedząc o co chodzi.

- Coś się stało?

- Rozpoczęli akcję poszukiwawczą. – Skrzywił się. – A w dodatku menager obiecuje uciąć mi… ehem… jeśli nie pojawię się do 10 – wyjaśnił. Nacisnął odpowiedni przycisk i rozpoczął wybieranie numeru, akurat w momencie, gdy usiadłam obok niego.

- Zayn!

- Liam, nie drzyj tej mordy.

Głos w słuchawce był tak donośny, że chciałam, czy nie, wszystko słyszałam.

- Gdzie ty się podziewasz? Zawsze zaprowadzasz je do hotelu, a później wracasz do domu, ewentualnie do tour busa, a gdzie teraz wylądowałeś!?

Speszona odwróciłam wzrok, spoglądając w swój talerz.

- Liam! Nie byłem z żadną fanką! – Zayn przerwał mu ten ciągły wywód. Gorzej zagrzmiałoby: „byłem z fotoreporterką”. Przełknęłam głośno ślinę.

- Wiesz, że menager cię powiesi, jeśli się nie zjawisz na wywiadzie!

- Spokojnie, przecież zawsze trzymam się ustalonych godzin. – Oparł czoło o rękę. – O co ten hałas?

- Em… no dobra. Wyczuwam, że nie jesteś sam. Pogadamy jak wrócisz – zdecydował w końcu.

Zayn szybko rozłączył się i odrzucił komórkę.

- Payne histeryzuje, norma.

Oboje zaśmialiśmy się. Szybko wciągnęliśmy posiłek, więc zebrałam naczynia i zaniosłam do zlewu. Kiedy się odwróciłam napotkałam sylwetkę Zayna, która stała bardzo blisko mnie. Spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem, a ja zadarłam głowę, żeby dobrze widzieć jego twarz. Moje serce poruszyło się niespokojnie w piersi, gdy jego dłoń delikatnie przejechała po moim policzku. Ciągle miałam wrażenie, że walczy ze sobą, żeby mnie nie objąć. Momentami sama miałam ochotę poprowadzić jego dłonie na moją talię, żeby w końcu przyciągnęły mnie do siebie. Skutecznie jednak tłumiłam to pragnienie.

- Dziękuję za wieczór i poranek. – Uśmiechnął się cwanie, jakby coś chodziło mu po głowie. Po chwili opuścił swoją dłoń. – Muszę już jechać i trochę się odświeżyć – dodał.

Pokiwałam głową, chcąc powiedzieć mu, jak miło spędziłam z nim ten czas.

– Zayn – odezwałam się zanim jeszcze zdążył ruszyć w kierunku drzwi. – Czy oni nie wiedzą, że mnie odwiedzasz? No wiesz, fotoreporterkę, która w każdej chwili może cyknąć zdjęcie podczas snu, ze śliną kapiącą z twoich ust?

Parsknął cicho, spoglądając na mnie z większej odległości.

- Nawet w czasie snu, wyglądam dobrze, kochana, więc nie masz na mnie haka. – Poruszył zabawnie brwiami. Kochana? Uniosłam brwi, zerkając na niego z rozbawieniem. – Ale nie, nie wiedzą, choć pewnie w końcu im to powiem… a John, dowie się?

- Raczej nie. – Mój uśmiech znikł. Pokiwałam przepraszająco głową. – Nie chcę psuć tego, co jest między nami, choć nie wiem czy dobrze robię.

- Rozumiem. – Spojrzał na mnie w sposób, który wyrażał coś zupełnie innego. Nie odzywając się już ani słowem, patrzyłam na to, jak zakłada buty i poprawia bluzę, którą szybko wciągnął na ramiona. Popatrzył na mnie jeszcze raz.

- Do zobaczenia.

Patrzyłam, jak schodzi po schodach, a potem odjeżdża w stronę swojego świata.



                                                             *



Tak naprawdę to nic nie rozumiał, choć starał się. Znał ją dopiero od kilku tygodni, więc nie miał prawa wtrącać się w to, jak układa sobie życie, mimo to chciał. Od samego początku wydawała mu się szczególna… Tak, to dobre określenie. Musiała być szczególna skoro od pierwszego spotkania nie potraktował jej tak, jak postąpiłby z każdą inną.
    Teraz gdy już lepiej ją poznał, wiedział, że to coś innego niż dziewczyny, które gościły w jego łóżku przez jeden wieczór. Tamte właściwie nic dla niego nie znaczyły. Po prostu pojawiały się od czasu do czasu i tak samo szybko znikały. Nawet nie wyobrażał sobie, aby mógł ją w taki sposób zranić! Bał się jej dotknąć!
Była jak mydlana bańka, która w jednej chwili może zniknąć, a tak pragnął żeby tego nie robiła. W jej towarzystwie stawał się kimś innym, a właściwie odnajdywał siebie. W ten sposób czuł się jeszcze tylko między przyjaciółmi, z rodziną, bez kamer i dziennikarzy. Żadna z napotkanych dziewczyn nie potrafiła dać mu tego uczucia, że znalazł się w odpowiednim miejscu. Żadna z nich nie sprawiła, że czuł się jak normalny chłopak i żadna jeszcze nie przyprawiała go o tak szybkie bicie serca.

 Przez cały wieczór siedział obok niej, zmagając się w sobie, żeby jej nie objąć i nie musnąć jej delikatnych ust. Chciał być bardzo ostrożny. Kiedy dowiedział się o Johnie, nie chciał zrobić fałszywego kroku. Przyjaciele? Zdecydowanie podobało mu się to sformułowanie, ale nie do końca. Sam nie mógł sobie wierzyć, ale chciał czegoś więcej. Nie wiedział nawet jak pogodzić ich… znajomość ze swoją pracą, ale w tym momencie nie obchodziło go to.
  Kiedy w nocy wtuliła mocniej nosek w jego szyję, obudził się. Czując jej ciepły oddech na swojej skórze, ledwo kontaktował. Chciał przytulić ją jeszcze mocniej, a gdy to zrobił, znów zapadł w sen.          

Znał ją tak krótko, a przez tą chwilę czuł, że tak właśnie powinno być. To dziwne. Nie potrafił się bronić, przed urokiem tej dziewczyny. Nie, nie był zakochany, w końcu to nie możliwe, choć… Słowa Liama nieświadomie mogły wbić mu się do głowy i zalegnąć gdzieś w podświadomości, czekając na odpowiedni moment by zaatakować. W końcu to on wierzył zawsze w wielką miłość. Skrzywił się lekko. Życie było łatwe z tymi wszystkimi mało znaczącymi dziewczynami, ale niepełne. Zawsze czegoś w nim brakowało, a teraz jakby odpowiedni zamek przeskoczył na właściwe miejsce. Czyżby jego uczucia zaczęły funkcjonować normalnie? Czy to jest normalne, że tak pragnie jej towarzystwa?
   Widoku roześmianych oczu i delikatnych dłoni opierających się o jego ciało? Nie, to nie mogło być normalne!
Zresztą już sam się pogubił w tym co jest normalne, a co nie. Nie bronił się przed uczuciem, towarzyszącym mu w jej towarzystwie. Kochał ten przyśpieszony rytm serca, gdy znajdowała się blisko niego. Westchnął cicho, już zastanawiając się nad ich kolejnym spotkaniem. Wierzyła, że będą tylko przyjaciółmi. Chyba będzie musiał jej uświadomić, że oczekuje czegoś więcej. Powinien zdecydować się na jakiś poważniejszy krok.

Zmienił bieg w samochodzie, ruszając ze skrzyżowania. Po chwili wcisnął sprzęgło, wrzucając dwójkę. On nie widział żadnych przeszkód, aby byli razem. No dobrze, może widział ich całe stosy, ale zawsze wiedział, że jeżeli chce, to potrafi pogodzić ze sobą sprzeczności.

Zaraz, zaraz… co on sobie w ogóle myśli? Dostęp do niej jest zablokowany! Dokładnie tak! W końcu jest sławny. Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. Louis! Louis ma dziewczynę i nic nie stoi im na przeszkodzie. Jednak co z tego, że on chciałby czegoś więcej? Tak, chciałby, powiedział to sobie szczerze w myślach i zaśmiał się w duchu, dochodząc do wniosku, że chyba ma urojenia! Problem jest w tym, że ona nie chce. Myśląc o tym, zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i zwolnił, podjeżdżając pod studio, gdzie zazwyczaj wszystkich znajdował. Wysiadł szybko z czarnego samochodu, zamykając drzwi. Luźnym krokiem przeszedł do budynku, zauważając, że chyba żadna fanka nie czai się w promieniu kilku metrów. Wszedł do środka, zastając resztę zespołu i Paula. Szybko opadł na sofę obok Louisa, ziewając przeciągle.

- Już jestem – mruknął, zerkając na Paula. – I po co ten krzyk?

Ten udając, że go nie usłyszał, przeszedł do drzwi i odezwał się tylko.

- Szykujcie się, niedługo jedziemy.

Wszyscy jak na komendę pokiwali głowami. Zayn spojrzał na Liama, który jak zwykle odziany był w swoje obcisłe spodnie i koszulkę w kratkę. Uniósł brwi w geście zapytania, gdy dojrzał nieme uwagi Payne'a.

- Po prostu wybrałeś sobie nieodpowiednią chwilę na znikanie.

- Wiem przecież, ale dla Paula żadna nie jest odpowiednia. – Prychnął, zastanawiając się, jak powiedzieć chłopakom o Ani. Ostatecznie byli to jego przyjaciele i chyba powinien podzielić się z nimi tym, co zmieniło się w jego życiu, a może poczekać? Może nic więcej się nie zmieni i po prostu będzie jeździł do niej raz na jakiś czas. Ona w końcu przestanie mieć ochotę na spotkania z nim, bo ma Johna. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, jednak czuł, że zbliżał się czas, w którym będzie musiał wyjaśnić to wszystko i rozeznać się dokładniej w sytuacji.

- Co ty taki zamyślony? Zayn! Idziemy. – Głos Louisa wyrwał go z zamyślenia. Podniósł się szybko z sofy.

- Już, już… – Westchnął, znów napotykając minę Liama mówiącą: co jest?

Chyba nie miał wyjścia, musiał mu wyjaśnić, gdzie ostatnio znikał, bo chłopak nie da mu spokoju. Czemu on jak jakiś radar wyczuwa, że coś jest nie tak? Patrząc wymownie na Liama, skierował wzrok na kolegów z zespołu. Później się dowie. Wbrew pozorom obawiał się jego reakcji, choć i tak nic i nikt nie zmieni tego, co się z nim działo.

Po wywiadzie nastąpił czas na następny wywiad, standard. Gazeta i telewizja obsłużone, a czas przeleciał im między palcami ze zdwojoną szybkością. Kiedy odwalili swoja robotę, dostali pozwolenie na odpoczynek, z obowiązkowym stawieniem się na miejscu zbiórki o godzinie dziewiętnastej trzydzieści.
Wysiadając z samochodu spojrzał na zegarek, odliczając godziny dzielące ich od kolejnej gali, na której mieli się pojawić. Szukając kluczy od drzwi domu, zauważył, że Liam podjeżdża na podjazd i szybko wynurza się z pojazdu. Kiedy Malik zdążył otworzyć drzwi, Payne już stawił się obok niego, gotowy, by rozpocząć przygotowania swojego stroju na galę i wszystkiego co z nim związane. Wpadli do mieszkania i wbrew planom od razu rzucili się na sofy, wzdychając ciężko.

- Zayn, więc może teraz mi powiesz, co się ostatnio z tobą dzieje? – odezwał się Liam. Uważne, ciemne oczy, zmierzyły sylwetkę Zayna, który skrzywił się lekko. Nie spodziewał się, że Payne akurat teraz zacznie swoje wypytywanie. Nie ma to jak atak z zaskoczenia, prawda?

- Nic się ze mną nie dzieje. Byłem ostatnio kilka razy u jednej dziewczyny. – Wzruszył ramionami, jakby nie wywoływało to w nim żadnych emocji.

- U jednej, tej samej dziewczyny? – Upewnił się Liam, prostując się w fotelu i spoglądając na niego spod uniesionych brwi. Zauważył jednak tylko mordercze spojrzenie przyjaciela, więc od razu jego mina nabrała łagodniejszego wyrazu.

- To ta fotoreporterka, która wpadła na czerwony dywan. – Chrząknął, zerkając na Liama. – A teraz idę pod prysznic!

Zdążył zniknąć, zanim kolejne słowa i prawdopodobnie jakieś przekleństwa potoczyły się z uchylonych ze zdziwienia warg brązowowłosego. Przemierzając pomieszczenia chwalił siebie w duchu za tak szybką ucieczkę. Kto by pomyślał, że to Liam będzie brał go na tak ‘poważne’ rozmowy. Przecież zawsze zadawał się z najróżniejszymi dziewczynami! Jak mógł zauważyć, że teraz coś się zmieniło?



                                                  *



- John! – przywołałam go do porządku, gdy po raz kolejny mnie zaczepiał. Pokręciłam wymownie głową, siedząc na łóżku i obserwując jego poczynania. Gdy jego ręka znów znalazła się na mojej tali, rozdrażniona przymknęłam oczy. Zastanawiałam się, czy powinnam ponownie ją strącić. W końcu… pracowałam!
Ciągle próbowałam skupić się na obróbce zdjęcia, które znajdowało się na monitorze mojego laptopa. Chyba jednak wszystko było przeciwko mnie. W mojej głowie ciągle powstawała wizja dzisiejszego spotkania Zayna na czerwonym dywanie, która skutecznie mnie rozpraszała. Czemu nie mogłam przestać o tym myśleć? Do tego poczułam, jak John odważniej obejmuje mnie w pasie i przywiera ustami do mojej szyi. Nie odepchnęłam go, jednak nie zwróciłam na niego zbyt dużej uwagi.

- No już cię nie rozpraszam – uśmiechnął się anielsko, na co tylko chrząknęłam wymijająco. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, laptopa wciąż trzymając na kolanach, a on ułożył się obok mnie.

  Ostatnio drażniło mnie takie zachowanie. Przed rozstaniem lubiłam tulić się do jego boku, czuć ciepło bijące od chłopaka i wiedzieć, że ze mną po prostu jest. Lubiłam mieć poczucie, że jest mój.
Wszystko legło w gruzach po tej… zdradzie. To raczej normalne, że nie potrafię tak po prostu wrócić do tego, co było kiedyś. Po tym wszystkim pozostała jakaś bardzo wyraźna rysa. A tak za nim tęskniłam! Wszystkie sprzeczne emocje i uczucia tłumaczyłam sobie tym, że muszę przywyknąć do faktu, iż znów jesteśmy razem, a poza tym… nie mam czasu na rozkoszowanie się chwilową pieszczotą, kiedy mam na głowie pracę.
Gdy znów poczułam usta chłopaka muskające skórę mojej szyi, westchnęłam ciężko. Robił to tak delikatnie, że prawie tego nie czułam. Nachylił się nade mną bardziej, a jego usta pieściły kącik moich warg. Zastanawiałam się czy brakuje mu mnie, czy tylko chwilowej przyjemności, ale zaraz! Jak ja w ogóle mogłam tak myśleć?! To chyba jasne, że chodzi mu o mnie, prawda?

Jego ręka wsunęła się pod moją bluzkę, gładząc skórę przy krawędzi moich spodni. Podniosłam się gwałtownie, delikatnie odpychając jego pocałunki. Z roztargnieniem spojrzałam na zegarek. Chyba czas się szykować.
 Przeszłam koło zawiedzionego Johna, starając się nie patrzeć na jego twarz i sprawdziłam czy wszystkie akumulatorki na pewno są naładowane. Chwyciłam cały zestaw i wrzuciłam go do torby.
    Dołożyłam tam inne podręczne rzeczy, nie zapominając oczywiście o narzędziu swojej pracy. Kiedy już wszystko było zapakowane, chwyciłam za ciuchy, które nadawały się na galę i udałam się do łazienki.
Wygoda wygodą… na nogi wciągnęłam jednak botki na niskim obcasie. Większość fotoreporterów to mężczyźni – nie bez powodu. Fotograf… nie chcę używać słowa paparazzi, często musi nosić ze sobą ciężki sprzęt, aby zdobyć takie zdjęcie, jakie jest wymagane. A tak poza tym… pchają się i przeciskają jak rasowi bokserzy, muszę więc mieć jakiś sposób, aby nie wylecieć na czerwony dywan po raz drugi.
W tej wielkiej rodzinie, w której panowała konkurencja, powinniśmy się niby wspierać, ja jednak zamierzałam nadepnąć obcasem każdego, który się nawinie. Lepiej niech nie próbują wykorzystywać swojej potężniejszej sylwetki przeciwko mnie. Niezły plan, co? Zaczynam się wprawiać.

Kiedy byłam gotowa, złapałam za torbę i popatrzyłam na Johna, który nadal wylegiwał się na mojej kanapie. Nie musiałam jednak długo czekać, podszedł do mnie i objął w talii. Moje dłonie przesunęły się na jego ramiona, gdy pocałował mnie namiętnie.

- Będziesz musiała wynagrodzić mi ten… niepełny wieczór – szepnął i popatrzył mi w oczy. Poczułam, jak jego dłonie wymownie łapią mnie za pośladki. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, choć nieco niechętnie.

Czy mogłam mu nie wybaczyć? Chyba mogłam, ale nie potrafiłam lub po prostu chciałam, żeby wszystko wreszcie wróciło do normy. Nie byłam jednak pewna czy to możliwe.