wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 2 - Miej nadzieję.


            Moje łóżko wydawało się być nadzwyczaj przytulnym miejscem. Pod grubą warstwą kołdry, mogłam odciąć się od wszystkich i wszystkiego. Wtykając nos między puchowe poduszki, oddalałam się od całego świata, a szczególnie od niego, tej jednej osoby, której postępowania nadal nie mogłam zrozumieć. Może wydać się to dziwne, ale w tych dniach byłam wyjątkowo wrażliwa. Nie miałam też siły, aby wstać i zmierzyć się z czekającym mnie zadaniem, jakim jest bycie paparazzo, uganianie się za gwiazdami i poddanie się temu całemu szaleństwu. To dla mnie koszmar, któremu mimo wszystko poświęcę się, jak tylko mogę.

            Przekręcając się na drugi bok, jęknęłam głucho. Po tym jak zasnęłam na kanapie mój kark nie czuł się najlepiej.W dodatku łupało mnie gdzieś w boku, a mój telefon znów się rozdzwonił. Szczerze mówiąc, dziwiłam się sama sobie, że nie odebrałam, w końcu tak wyczekiwałam telefonu od Johna. Wiedziałam jednak, że to nie on dzwonił, a mianowicie Kate. Nie musiałam nawet zerkać na ekran komórki, aby to wiedzieć.

            Z niechęcią podniosłam się z łóżka. Moje skołtunione włosy szybko zaczesałam do góry. Sięgając stopami zimnej powierzchni, wzdrygnęłam się lekko. Uniosłam się jednak z łóżka i czując lekkie zawroty głowy, przeszłam do saloniku, gdzie znajdowała się moja komórka. Niechętnie podniosłam ją, kiedy już przestała dzwonić. Zerknęłam na ekranik,odczytując wiadomość.

          Od: Kate
            „Słyszałam o tym, co się stało. Jak się czujesz?

            No tak, martwiła się o mnie, a ja zachowywałam się głupio, nie odbierając jej telefonów. Skierowałam szybko palec na zieloną słuchawkę. Nacisnęłam ją, wyczekując odgłosu łączenia.

            - Ania! – Usłyszałam na wstępie.

            - Nie odbierałam wcześniej, bo… tak jakoś wyszło – pośpieszyłam z tłumaczeniem.

            - Jak się czujesz? – Udała, że nie usłyszała tego, co powiedziałam wcześniej.

            - Wszystko w porządku, naprawdę –powiedziałam zmęczonym i zaspanym głosem.

            - Na pewno?

            - Właściwie… mogłabyś wpaść do mnie. Dawno cię nie widziałam – westchnęłam w aparat telefonu.

            - To wszystko przez tego…

            - Już nic mi o nim nie mów! – zaprotestowałam.– Umówimy się później – pożegnałam się prędko i odłożyłam telefon na stolik.Usiadłam zrezygnowana na kanapie, zakładając skrzyżnie nogi. Wpatrzyłam się tempo w przestrzeń, a przed moimi oczami ukazała się twarz Johna.



            -Kocham cię, przecież wiesz o tym. – Do moich uszu doleciał jego miękki głos.

            Wiem, szepnęłam w myślach, kiwając posłusznie głową. Ciemnozielone oczy zawiesiłam na jego twarzy, dokładnie obserwując każdą jej rysę, podkreślone kości policzkowej skręcone, ciemne włosy. Uniosłam się lekko na jego kolanach, żeby sięgnąć jego ciepłych warg.

            -Ja ciebie też – mruknęłam cichutko.

            -Nigdy cię nie zostawię – obiecał. – Nigdy nawet o tym nie myśl – szepnął w moje wargi. Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi.



            Nie trudno było mi wtedy uwierzyć w te słowa. Moje serce należało wtedy tylko do niego, teraz zaś rozpadało się na tysiące kawałeczków przy każdym z tych wspomnień. Nie mogło zrozumieć powodów jego zachowania, ani przyjąć do wiadomości faktu jakim się ono stało. Tak naprawdę ono nadal należało do niego. Miałam wrażenie, że była to umowa, o której wcześniej nie miałam pojęcia, wiążąca nas na stałe i chociażbym robiła wszystko, co w mojej mocy, to nie dam rady jej zerwać.

            Nie potrafię.



                                                                       *



            Przykładając komórkę do ucha, z mistrzowską zwinnością wymijałam napotykanych na drodze ludzi. Dlaczego o tej godzinie jest ich tutaj aż tylu!? Przelotnie zerknęłam na zegarek, znajdujący się na mojej lewej ręce. Czy oni nie powinni być w pracy? Odgarnęłam włosy,opadające na moją twarz. W tym samym momencie usłyszałam odpowiedź w telefonie.

            - Słuchaj, jesteś mi bezzwłocznie potrzebna – sapnęłam w komórkę, w szybkim tempie dalej przemierzając londyńskie ulice, mijałam zadbane ale też i odrapane kamienice. Po drodze widziałam zielone skwerki i ustawione prosto ławeczki.

            - Już się robi, ale o co chodzi? – Kate odezwała się zadowolona w telefonie. W jej głosie doskonale słychać było niezwykłą ciekawość.

            - Nie wiem, jak się ubrać. Musisz mi pomóc! – jęknęłam, po czym zatrzymałam się przed jednym z butików. Swój wzrok zawiesiłam na karmelowej sukience o ładnym kroju.

            - Tak jest – ucieszyła się.

            - Już wiem, gdzie się spotkamy.

            Uśmiechnęłam się do siebie, zerkając na wystawę sklepu.

            Gdy tylko się z nią umówiłam,usiadłam na pobliskiej ławeczce, otaczającej drzewo. Swój wzrok znów wlepiłam w tę kuszącą kieckę, wykonaną ze zwiewnej i na pewno bardzo miękkiej i przyjemnej tkaniny. Nie miałam pojęcia, ile kosztowała, ale wyglądała skromnie i wygodnie.Wydawało mi się, że takiej właśnie potrzebuję na pierwszy dzień pracy.Założywszy nogę na nogę, zaczęłam nerwowo potrząsać stopą, aż do czasu, gdy wśród wysokich budynków pojawiła się uśmiechnięta dziewczyna.

            Kate miała normalną budowę ciała, nie była za chuda ani za gruba. Przewyższała mnie o dobre pół głowy, a jej ładną twarz okalały ciemne, praktycznie czarne, falowane włosy, które teraz lekko powiewały na chłodnym wietrze. Jej policzki były zaróżowione, ale nie ze wstydu czy nieśmiałości, widać było, że jest zmęczona szybkim chodem. Doceniałam jej poświęcenie, aby jak najszybciej do mnie dotrzeć. Uśmiechnęłam się do niej szeroko, gdy zbliżyła się wystarczająco.

            - Widzę, że już otrząsnęłaś się po stracie chłopaka, bardzo dobrze, bo to dupek – wyrzuciła z siebie na wstępie, jednak spostrzegłszy moją niezbyt zachwyconą minę, która od razu pojawiła się na wspomnienie Johna, pohamowała się przed kolejnymi komentarzami na temat chłopaka.

            - Wolę o nim nie mówić – szepnęłam,a w swoim głosie znów usłyszałam drganie, mam tylko nadzieję, że Kate niczego nie zauważyła. Szybko zerknęłam na jej badawczą twarz i skupione na mnie ciemne oczy.

            - W każdym razie… – Wzięłam ją pod rękę, odzyskując panowanie nad sobą. – Mimo iż będę w pracy, muszę dobrze wyglądać, nie sądzisz? – Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy po wejściu do sklepu zerknęłam na cenę owej sukienki. Miałam nadzieję tylko, że wystarczy mi funduszy, do czasu gdy dostanę pierwszą wypłatę w nowej pracy. Nie ukrywałam, że w tym momencie pieniądze stały się celem priorytetowym i wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, aby w nowej pracy wykazać się od jak najlepszej strony. Zakup sukienki to pierwszy taki krok. Nic się nie stanie, gdy odrobinkę na nią wydam…

            Po godzinie, zaspokojone zakupami,wstąpiłyśmy do kawiarni w centrum handlowym. Zajęłyśmy miejsce zaraz koło wyjścia i dużej szyby, odgradzającej nas nieco od przechodniów. Teraz, kiedy na mojej twarzy gościł uśmiech, a rozmowa z przyjaciółką toczyła się tak, jak zawsze, poczułam się, jakby John nigdy nie istniał. Czasami bałam się tego, że na mojej drodze już nigdy nie stanie żaden facet, który nadawałby się dla mnie. Nie wiem w ogóle, czy potrafiłabym kogoś jeszcze tak pokochać. Starałam się jednak na razie o tym nie myśleć.

            Rozmowa rozmową, ale kiedy znów stoczyła się na niebezpieczne tory, postanowiłam wyjątkowo nad sobą panować.

            - Jak on mógł tak z tą Nicki? – Kate ciągle nie mogła tego zrozumieć zachowania Johna. Nigdy go nie lubiła i nawet gdyby zdrada nie była tak dużym przewinieniem z jego strony i tak robiłaby wszystko, żeby na niego ponarzekać. Wzruszyłam ramionami,przypominając sobie moment, gdy mnie zostawił. Ja też nie wiedziałam, co w niego wstąpiło.

            Podniosłam wzrok znad splecionych, leżących na stoliku dłoni.

            - O wilku mowa – wtrąciłam spokojnymi opanowanym głosem.

            Ani jednego drgnięcia, czy potknięcia z mojej strony. Aż sama nie wiem, jak to zrobiłam. Czułam się z tego powodu dumna. Spostrzegłam, że Kat głęboko wciąga powietrze na widok przedmiotu grzechu mojego faceta – Nicki, czy jak jej tam było.

            Pękałam z zadowolenia, zauważając, że widok długonogiej blondynki Katy zszokował bardziej niż mnie. Pewnie jeszcze dalej rozpływałabym się nad tym, jaka jestem świetna, gdyby nie osoba,która w pewnej chwili zjawiła się obok niej. Zmrużyłam oczy, a zauważywszy, że owy mężczyzna, który jej towarzyszy, nie jest Johnem, z którym ostatnio spędzała bardzo dużo czasu, nie wytrzymałam. Zdobyła kolejny łup!

            - A to ździra! – warknęłam, a szklanka, którą trzymałam w dłoni, wysunęła się i z hukiem upadła na stolik. Odbijając się od jego krawędzi, w szybkim tempie ominęła moje łapiące ją dłonie i roztrzaskała się na podłodze. Zamknęłam z przerażeniem oczy, a na około zrobiło się jakoś dziwnie cicho. Uchyliłam prawą powiekę, nie wiedząc, jak się wytłumaczyć. Powoli wyprostowałam się na krześle i popatrzyłam na bałagan,który narobiłam. Nicki i jeden z wielu jej chłopaków już zniknęli, a mi pozostał ten bajzel. Zerkając na twarze innych ludzi, uśmiechnęłam się przepraszająco, modląc się, aby wrócili już do swoich zajęć, pałaszowania ciastek, czy upajania się zapachem codziennej kawy.

            - Przepraszam, zaraz to posprzątam –wyrwałam się, gdy do naszego stolika podszedł przystojny kelner. Popatrzyłam na niego maślanym wzrokiem. Wbrew moim przypuszczeniom, wcale nie był zły. Jego oczy przesuwały się ze mnie na Katy i z powrotem. Na jego ustach gościł ledwo zauważalny uśmiech. Wiedziałam, że jestem uratowana!

            - Nie trzeba, ja to zrobię –stwierdził, a jego wzrok jeszcze raz zaczepił o Kate. Z chytrym wyrazem twarzy, natychmiast na nią spojrzałam. Jej oczy błyszczały, a wargi wygięte były w uśmiechu.Czyżby coś się tutaj kroiło?

            - Katy! – Pomachałam jej dłonią przed oczami. Ocknęła się jak gdyby nigdy nic i popatrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem.  Pokręciłam z politowaniem głową i oparłam ją z rezygnacją na otwartej dłoni.

            Wszędzie wokół mnie rodzi się uczucie, a moje umiera.



                                                                           *



            Dzisiaj jest ten dzień, w którym okaże się jak szybko potrafię dostosować się do nowych sytuacji. Wnioskując po niedawnych wydarzeniach – nieszybko, jednak nadal na siebie liczę. Będę się przedzierać przez tłum, fotografować wszystko, co się rusza, pchać się do przodu, czołgać i przeskakiwać. Być może i jestem początkującym fotografem, ale nie dam się i pokażę innym, jak to się robi. Tak, Ania, wmawiaj sobie to dalej, a może ci się uda wreszcie w to uwierzyć.

            Wzdychając ciężko stanęłam przed lustrem w swojej nowej kreacji. Sukienka była prosta. Nie chciałam być zbyt odwalona, ale pragnęłam też ładnie wyglądać podczas takiej uroczystości. Na nogi nałożyłam buty na niziutkim obcasie, w których czułam się wygodnie, po czym wyprostowałam się jak wykałaczka, chcąc sprawdzić, czy tak lepiej się prezentuję. Pewność siebie – podstawa podstaw. Przejeżdżając dłońmi po delikatnym materiale, wygładziłam małe fałdki, które na nim powstały.Spojrzałam na siebie krytycznie z każdej strony, po czym uznałam, że nie jest najgorzej. Nałożyłam lekki makijaż. Delikatnie pomalowałam rzęsy, otaczające duże oczy i zatrzepotałam nimi dynamicznie. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy poprawiłam kasztanowe włosy, a ciężki aparat przewiesiłam przez szyję. W dłoń chwyciłam poręczną torbę, włożywszy do niej wcześniej jeszcze dwa inne obiektywy.Udałam się do samochodu i cieszyłam się, że ten stary, biały rzęch w ogóle odpalił!

            Droga minęła mi bardzo szybko, gdyż do wyznaczonego miejsca miałam dosłownie kawałeczek. Uważnie zaparkowałam samochód pomiędzy jakimś dużym, czarnym dżipem i srebrnym mercedesem, po czym wysiadłam z niego i rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie pełno było bramek,sprzętu i kabli, tak kabli. Kierując się za kilkoma innymi osobami, przeszłam wąskim przejściem do oddzielonej strefy dla fotografów. Przy wejściu pokazałam swój identyfikator i z godnością wkroczyłam na teren otaczający czerwony dywan.

            Dotarłszy na miejsce, stanęłam przed czerwonym dywanem, nabrałam do płuc dużą dawkę powietrza, chcąc zmniejszyć nerwy, które mi towarzyszyły. Jak na razie prawie nikogo jeszcze nie było,tylko ludzie z ekip telewizyjnych i technicy wędrowali w tą i z powrotem.Rozdanie nagród MTV – tak, to moje zadanie.

            Strefa dla fotografów, w której ostateczną walkę mieli stoczyć paparazzi, nie była wcale oddzielona od czerwonego dywanu, po którym miały stąpać gwiazdy. Zdziwiłam się tym, nie byłam pewna, czy jest to dobre rozwiązanie, jednak jestem teraz łowcą i nie będę przejmowała się takimi drobnymi sprawami! Przypominając sobie o pewnym szczególe, sięgnęłam do torby i zagłębiłam się w poszukiwaniach. Przypięty do specjalnej smyczy identyfikator założyłam na szyję, żeby jakiś niepowołany osobnik nie wywalił mnie stąd, zanim zdążę zrobić pierwsze zdjęcie.

            Moje myśli były tak zaprzątnięte wokół samej imprezy, że nie zauważyłam, jak kilkanaście metrów ode mnie zaczął się zbierać spory tłumek różnych fanów i ludzi, którzy udali się tutaj z ciekawości. Wejście na dywan miało rozpocząć się o godzinie 21. Koło mnie już zjawiło się wiele innych fotografów, którzy patrzyli na mnie nieco sceptycznie.Dominowała płeć męska, czego o dziwo się spodziewałam. Wyczuwając podniosłą atmosferę, zauważyłam, jak pierwsza gwiazda tego wieczoru podjeżdża pod wyznaczone miejsce. Uśmiechając się i machając do ludzi, blondynka pozowała do zdjęć. Nie powiem, pierwsze wyszły mi bardzo korzystne, więc byłam zadowolona.Zaraz za nią ukazały się inne divy. Z szybkością maszyny na swoim aparacie naciskałam odpowiedni przycisk, a błyski wydobywające się z mojego jak i z aparatów moich ‘kolegów’, uderzały w oczy, powodując miliony jasnych plamek.

            Z transu wyrwały mnie nagłe, podniesione krzyki. Nie bardzo wiedziałam skąd się wzięły, w końcu wcześniej nie były aż tak donośne. Aż w końcu dotarło do mnie, kto jest sprawcą tego zamieszania. Gdy wychyliłam się lekko do przodu, zobaczyłam piątkę chłopaków maszerujących przed siebie. One Direction, rozpoznałam ich. Wychyliłam się jeszcze bardziej, przesuwając swoje stopy coraz bliżej krawędzi dywanu. Kiedy znaleźli się bliżej, przyłożyłam aparat do oczu, przymierzając się do świetnego ujęcia. Przez obiektyw zauważyłam, że wzrok niektórych błądził po fotografach,którzy stali obok mnie.

            Nagle poczułam, jak ktoś mocno napiera na mnie od tyłu. „Nie pchaj się tak!”, usłyszałam jeszcze zza siebie.Zbuntowałam się w myślach. Kto tu się pcha? Ale już nie zdążyłam zareagować. Nie wiedziałam, co się stało, kiedy zostałam mocno szarpnięta do przodu, przez co potknęłam się o skrawek podwiniętego dywanu i próbując utrzymać się na nogach,jak długa lgnęłam przed nogami jednego z piątki chłopaków. Na szczęście nie trafiłam na nikogo z ich świty! Wszyscy ci ludzie jak satelity krążyli wokół tych chłopców!

            Jęknęłam głucho. Moje żebra cierpiały. Ręka podwinięta pod moje ciało nadziała cię na sprzęt. Ale pytam…Dlaczego akurat tutaj nie było odgradzających nas barierek?! Zamknęłam oczy wystraszona tym, co się teraz dzieje. W jednej sekundzie usłyszałam nasilony odgłos migawek. Dasz radę, Ania. Uniosłam jedną powiekę do góry, napotykając nieco szydercze spojrzenie czarnowłosego chłopaka, który obszedł mnie dookoła, jakbym była rozsiewającym zarazę osobnikiem i dalej pozował do zdjęć. Nie zwracając jednak większej uwagi na jego zachowanie, szybko przyłożyłam aparat na wysokość oczu i pstryknęłam zdjęcie prosto w członka zespołu, który stał teraz nade mną. Jego lekki uśmiech błąkający się na twarzy, momentalnie został uwieczniony. Wykorzystałam okazję! Takiego zdjęcia nie będzie miał nikt. Odejmując urządzenie, spojrzałam w jego ciemne tęczówki i zarumieniłam się lekko. Z całego zespołu jedynie on wyciągnął do mnie rękę w geście pomocy. Zamrugałam gwałtownie i złapałam ją. Dopiero, kiedy się podniosłam, zauważyłam, że zatamowałam cały ruch na czerwonym dywanie. Czy nawet w tym miejscu korki są możliwe?!

            Uniosłam głowę, chcąc spojrzeć na sporo wyższego ode mnie chłopaka. Mój wzrok przesunął się po jego zdrowo opalonej skórze i pociągłych policzkach. Miał zgrabny nos, czarne, piękne włosy, a oczy w kolorze płynnej czekolady, które hipnotyzowały jednym spojrzeniem. Jego pełne wargi wygięły się w nikłym uśmieszku, podczas, gdy ja bezustannie się w niego wpatrywałam..

            - Pośpiesz się, zanim zareaguje ochrona. – Jego zmysłowy, niski głos uderzył w mój umysł. Mrugnął jednym okiem i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że ciągle trzymam go za dłoń. Zabrałam czym prędzej rękę.

            - Przepraszam – szepnęłam,otrząsając się z szoku pourazowego. Spuszczając wzrok i słysząc, jak wrzask dzikich fanów się nasila, ulotniłam się szybko we właściwe miejsce. Ciągle starałam się na nikogo nie patrzeć. Wiem, że nie powinnam była wypadać tam tak bez uprzedzenia, ale to nie była moja wina. Miałam szczęście, że ochrona nie zareagowała. Zdenerwowało mnie tylko zachowanie tamtych trzech, a zachowali się, jakby zobaczyli napaloną przedstawicielkę płci żeńskiej, która jest jakimś pasożytem, pragnącym ich zgwałcić. Przepraszam bardzo, ale ja nie rzuciłam się na nich, tylko koło nich. A! I wcale się nie rzuciłam, zostałam wypchnięta!

            Powracając do świata trzeźwo myślących ludzi, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy zobaczyłam,że chłopak o hipnotyzujących, głębokich oczach, zerka cały czas na mnie, jakby czekał na następne zdjęcie. Zmagając się z rumieńcami wstępującymi na moje policzki, zajęłam się pracą. Natychmiastowo spełniłam jego nieme życzenie,robiąc mu kolejne zdjęcie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że moje serce biło nienaturalnie szybko i teraz zaczynało powoli powracać do naturalnego tempa. Zaraz, ale jak on się nazywał? Nieważne, nie to teraz mam na głowie.Wyczuwając wibrujący telefon, odetchnęłam głęboko i odebrałam.

            - Ania! – Wyjątkowo władczy głos przywitał mnie przez aparat telefonu.

            - Tak, ciociu? – spytałam potulnie,próbując przebić się przez szum i gwar, panujący wokół mnie.

            - Dostaniesz się na after party.

            Że co?!
__________________

JEJEJEJE NAPISAŁAM DRUGI ROZDZIAŁ. OGÓLNIE TO JUSTO MAM POPRAWE Z PLASTYKI, KARTKOWKE Z BIOLOGII I ZAJEC ARTYSTYCZNYCH + SPRAWDZIAN Z ANGIELSKIEGO. ALE CO TAM, DAM RADE XD

Enjoy :3

5 komentarzy:

  1. Suuper zaczyna być one direction w opowiadaniu:) już czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  2. O to dobre . O boże rozwalasz mnie swoimi tekstami <33333

    Pestka..1D

    OdpowiedzUsuń
  3. super ! :))

    http://totaleclipseoftheheart69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ciekawie piszesz ;) na pewno będę zaglądać tu częściej.
    zparaszam , http://sciezka-przeszlosci-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy oddany komentarz, kocham Cię! x