sobota, 11 maja 2013
Rozdział 14 - W porę.
Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi w moim mieszkaniu, od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. No… może pozornie wszystko było w jak najlepszym porządku, ja jednak widziałam smutne spojrzenie Zayna, przysłonięte gęstymi rzęsami. To dziwne, bo jeszcze jakiś czas temu był w świetnym nastroju. Ech… faceci!
Patrzyłam na niego, uważnie obserwując te smutne brązowe tęczówki. Poza nimi wszystko wydawało się być w normie. Może jednak zbyt bardzo go przeforsowałam u mamy? Może jednak nie powinnam była zabierać go tam i skazywać na nasze towarzystwo? Nie rozumiałam, co jest nie tak. Podeszłam jednak do niego, momentalnie wtulając się w jego obszerną bluzę. Miałam gdzieś, co teraz krąży po jego głowie, jak to wszystko wygląda. Po prostu musiałam go przytulić. Ostatecznie tak czy siak, jesteśmy także przyjaciółmi. Poczułam, jak jego dłonie delikatnie wkradają się na moje plecy. Przytulił policzek do moich włosów.
- Coś się stało? – szepnął w moje włosy, a ja pokręciłam przecząco głową. Jeśli chodzi o mnie… cóż, nie ukrywam, że dziwnie czułam się z tą całą zaistniała sytuacją i nie wiem, ile czasu minie zanim moje burzliwe życie uczuciowe się ustabilizuje, jednak teraz chodziło o niego.
- Dlaczego jesteś smutny? – spytałam, stając na palcach.
- Powiedzmy, że po prostu intensywnie myślę – przyznał, odchylając się ode mnie na chwilę. Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, a ja uniosłam brwi w geście zapytania. Uśmiechnęłam się lekko, łapiąc skrawek jego bluzy i pociągnęłam go do pokoju. Usiedliśmy na sofie, nie odrywając się od siebie. Ponownie wtuliłam się w jego ciało, a ciepło jakie od niego biło ogarnęło mnie od czubka głowy do stóp, powodując mrowienie w dole brzucha. Czułam jak złapał moją dłoń, po czym splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się delikatnie, zerkając w jego czekoladowe, błyszczące tęczówki. Moje myśli intensywnie krążyły wokół nas, zdawało mi się, że jego tak samo. Oboje zastanawialiśmy się, nad wszystkim co się ostatnio wydarzyło.
- Wiesz… – zaczęłam cicho, wsłuchując się w krople deszczu, które nagle zaczęły uderzać o szybę. – Chyba źle się zachowałam ostatniej nocy. Jak jedna z wielu… – Przymknęłam oczy, wreszcie wspominając naszą wspólną noc. Wyczuwając jego przyśpieszony oddech, pogładziłam delikatnie męską dłoń.
- Nie jesteś jak jedna z nich – zaprzeczył po chwili milczenia. Mogłam się wcale nie odzywać, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła tematu, który mnie nurtował i ciągle nie dawał spokoju. Po prostu musiałam to zrobić. – Ja za to boję się, że cię… skrzywdziłem. – Spojrzałam na niego zdziwiona. – I wykorzystałem. – Ciężko wydusił z siebie ostatnie słowa.
- Zayn. – Spojrzałam na niego czule. – Jeśli nie traktujesz mnie tak jak jedną z… wielu – parsknęłam w myślach, zwracając uwagę na niezręczność naszej poważnej rozmowy, w której tak uważnie dobieraliśmy każde słowo. – No to nie wykorzystałeś mnie.
Opuszkami palców przejechałam po jego policzku, zbliżając się do ust.
- Z tobą jest zupełnie inaczej. – Niepokojące ogniki zapłonęły w jego oczach. Uśmiechnęłam się minimalnie, zastanawiając się nad jego słowami. Opuszki palców przesunęłam na usta, a później na klatkę piersiową, pod swoimi palcami wyczuwając szybko bijące serce. Chciałam odgadnąć jego uczucia i to co kręci się w jego głowie. Choć dostałam gwarancję, że byłam dla niego ważna, to jednak nie wiedziałam do końca, na czym stoimy.
- Jesteś zdenerwowany? – spytałam, jeszcze raz kładąc rękę na jego piersi. Powoli uczyłam się odczytywać jego zachowania, a gdy palcami wyczuwałam przyjemny materiał koszulki i jego lekko napięte mięśnie, wiedziałam, że coś jest grane.
- Czekam, aż mnie pocałujesz. – Lekko zachrypnięty głos prawie mnie zahipnotyzował, a jednocześnie zaskoczył. Przygryzłam wargę, wpatrując się w jego uchylone usta i błyszczący kolczyk. Spojrzałam niepewnie w jego oczy, więc co? Brniemy w to wszystko dalej?
- Więc teraz jesteś moim chłopakiem – zmieniłam temat, jakbym w ogóle nie usłyszała jego poprzedniej odpowiedzi. – A przynajmniej tyle wie moja mama.
- Tak, jesteś moją dziewczyną. – Roziskrzone, czekoladowe oczy przykuły całą moją uwagę.
- Ona ma cię za mojego chłopaka, przy czym nie wie nic o tym, co przytrafiło mi się z Johnem – wspomniałam, a moja dłoń momentalnie pogładziła fragment jego policzka tuż obok kącika idealnie wykrojonych ust. Zayn wlepił we mnie swoje roziskrzone spojrzenie. – No co?
Nie odpowiedział jednak nic, poczułam jak lokuje swoje dłonie na moich plecach, przysuwając mnie bliżej siebie. Jego ciepłe wargi otarły się o moje, by po chwili pogłębić pocałunek.
- Wreszcie się doczekałem – zmysłowo mruknął w moje wargi, a ja tylko oparłam czoło o jego. – Mam nadzieję, że teraz nie wyjdzie na to, że wbrew swojej męskiej naturze, tylko ja z nas dwojga chcę poważnego związku. Chcę dzielić się z tobą swoimi uczuciami i wiedzieć, że John już nie ma znaczenia. Nie wiem, czy to tylko ja zwariowałem?
Popatrzyłam na niego z uśmiechem. Mój wariat. Zwariował. Tylko, że jeśli on zwariował, to ja chyba jeszcze bardziej. Pasujemy do siebie, prawda?
- Ja chyba też, nie jesteś osamotniony – szepnęłam w jego usta, ale wiedziałam, że wszystko wyraźnie do niego dotarło. Poczułam jego wargi na swoich.
Wariat i wariatka, razem, tutaj, teraz. Gdy czas się zatrzymuje, wrażenie że wszystko co ważne masz w swojej bezpiecznej dłoni, nasila się. Niewidzialne nitki, za które tak jak w teatrze ktoś pociąga, nagle znalazły się w twojej zaciśniętej pięści i masz kontrolę nad każdym elementem swojego życia. Złapałaś je i jesteś w stanie opanować wszystkie wydarzenia, które mają nadejść. W tej jednej chwili, czujesz, że możesz wszystko. Możesz polecieć do nieba, odwrócić bieg wskazówek zegara, wszystko może się zmienić. Czując ciasno zaciśnięte wokół siebie męskie ramiona, unosisz się na skrzydłach miłości.
Moje serce biło niepowtarzalnie szybko, czułam jak pochyla się nade mną, z delikatnością całując każdy skrawek mojej szyi. Odchyliłam głowę, czując, jak odgarnia moje kasztanowe włosy. Jego dłonie wsunęły się pod moją bluzkę, smyrgając mnie po plecach. Wtuliłam się w jego bluzę, muskając ustami płatek jego ucha.
- Zostań dzisiaj też ze mną – szepnęłam, a deszcz który rytmicznie uderzał w szyby okien, nagle nasilił się. – Nie idź tam – mruknęłam, ściskając w dłoni jego białą bluzę, dla podkreślenia swoich słów.
- Zostanę – obiecał.
Czułam, jak wypełnia moje mieszkanie czymś specyficznym. Teraz dopiero widziałam, że zawsze mi tego brakowało. Właściwie odkąd zaczął mnie odwiedzać, w celu ucieczki do normalności, zauważyłam różnicę w atmosferze, jaka panowała w moim mieszkaniu. Wypełniał je ciepłem i spokojem. Na mojej twarzy w jego obecności zawsze malował się uśmiech, a na policzkach pojawiały się lekkie rumieńce. Lubiłam to uczucie, kiedy był obok, a ja w każdej chwili mogłam poczuć jego bliskość. Od kiedy tylko go poznałam tak właśnie było. Dopiero teraz to sobie uświadamiałam, wtulając się w niego mocniej i wdychając zmysłowy zapach.
*
Muszę przyznać, że zaczęło mi brakować całego zamieszania, jakie pojawiało się na wszystkich bankietach wśród fotoreporterów, starających się uchwycić jak najlepsze ujęcie. Pomyślałam o tym właśnie dlatego, że dostałam kolejne zlecenie!
Ciotka znów ściągnęła mnie do swojego gabinetu i objaśniwszy mi rangę wydarzenia, podkreśliła, że liczy na świetne zdjęcia. Jak zwykle może być to trudne, gdyż nie mam zbyt dużego doświadczenia – właściwie prawie wcale go nie mam.
Nie wrosłam jeszcze także w to całe środowisko gwiazd i paparazzi uganiających się za nimi. Choć początkowo miałam plany stać się najbardziej bestialskim paparazzo, jakiego widział świat, spójrzmy prawdzie w oczy – dawno z tego zrezygnowałam.
Odrobinkę cieszyłam się, że nie nadaję się do tej roboty. Kiedy widziałam moich kolegów (mam tutaj na myśli tego jednego, brązowowłosego profesjonalistę, który bardzo lubił wlepiać we mnie swoje niebieskie oczęta) wybiegających z budynku z podręczną (na pewno ciężką!) drabinką, uśmiechałam się tylko pobłażliwie, mimo wszystko gratulując im wytrwałości i ambicji. A jeśli chodzi o tego gościa… był dziwny. Nigdy wcześniej nie zachowywał się tak w stosunku do mnie. Gdy dzisiaj podeszłam do niego, chcąc zagadać jak tam mu się wiedzie, po prostu przeszył mnie wzrokiem i jakby trochę się spłoszył. Co jest?! Nic mi nie odpowiedział, tylko kiwną zaprzeczająco głową, jakby szybko chciał się ulotnić, żeby móc spoglądać na całe pomieszczenie ze swojego super odosobnionego kąta.
Przez to wszystko zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, czy jednak z nim. Może ma zaburzenia osobowości? A może problemy rodzinne? Mniejsza z tym! Odkąd zerka na mnie znad swojego biurka, co chwila sięgam po podręczne lusterko, żeby upewnić się, że nad górną wargą nie pozostał mi wąsik stworzony z pianki na kawie lub coś w tym stylu. Na szczęście rzadko zjawiał się tutaj, w pracy. Zazwyczaj udzielał się światu na zewnątrz, fotografując ludzi.
Zawsze gdy na niego patrzyłam, miałam wrażenie, że praca jest całym jego życiem i nie wyobraża sobie, że teraz mogłoby się coś zmienić. Był specyficznym człowiekiem, a ja z moją wrodzoną dociekliwością, zainteresowałam się jego dziwnym zachowaniem, które coraz bardziej mnie denerwowało. Kogo nie wkurzyłoby nieustanne gapienie się? Choć przyznaję… znalazłam na to sposób. Musiałam po prostu sama zerknąć prosto w jego oczy, a szybko odwracał głowę. Czułam się przez to nieswojo i obco. Dobrze, że tylko on jeden tak się zachowywał i nikt raczej nie zwrócił uwagi na nasze krzyżujące się spojrzenia. Mark, bo tak się nazywał, był raczej osobą wyalienowaną.
Obracając się na krześle, wyprostowałam obolałe plecy. Wyciągnęłam przed siebie ręce, chcąc dać im trochę ruchu. Po chwili szybko wstałam, podchodząc do Margo. Ta jak zwykle uśmiechnięta spojrzała na mnie swoimi żywymi piwnymi oczami, za ucho odgarniając przefarbowane na blond włosy.
- Już przesłałam ci te zdjęcia, o które mnie prosiłaś – powiedziałam z uśmiechem. Szybko usiadłam koło niej, w dłoń łapiąc jedno z ciasteczek z opakowania, które leżało na biurku.
- Dzięki wielkie, teraz będę mogła skończyć robotę. Chcesz kawy? – zaoferowała, a ja przytaknęłam szybko głową. Gdy tylko znalazła się obok mnie z gotowym napojem, opadła na fotel. – Uf… ale ciężki dzień dzisiaj – stęknęła.
Skierowałam wzrok na swoich kolegów, którzy żywo nad czymś dyskutowali.
- Taak – odpowiedziała mi na moje nieme zapytanie. – Znów spóźniają się z korektą artykułów, a jak się nie pośpieszą to nie złożymy wydania na czas.
- Spokojnie, na pewno ze wszystkim zdążycie. – Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Miejmy nadzieję, bo jak nie to twoja ciotka da nam wszystkim popalić. – Złapała się za głowę, jakby ta miała jej za chwilę odpaść.
- Dobrze wiesz, że jest bardzo ugodową osobą – przypomniałam.
- Wiem, tak tylko się śmieję. – Na jej twarzy znów pojawił się nikły uśmiech. Pociągnęłam łyk kawy, zerkając na Margo spod przymrużonych powiek.
- Margo, nie miałabyś ochoty wybrać się gdzieś po pracy? – zaproponowałam i zauważyłam, że jej twarz rozjaśnia się. Wiedziałam, że ta dziewczyna jest ode mnie starsza, jednak różnica wieku nie była duża, a dzięki temu dobrze mi się z nią przebywało i rozmawiało.
- Jasne, czemu nie? Przyda mi się spora dawka odprężenia po tym wielkim chaosie, jaki tu panuje – podniosła głos, wymownie spoglądając na mężczyzn, stojących nieopodal i rozmawiających żywiołowo. Zaśmiałam się pod nosem. Wszyscy tutaj dobrze się rozumieli i tak naprawdę złość nigdy nie trwała długo, nawet jeśli spóźnialiśmy się z terminami. Pracowałam tutaj tylko chwilę, nie zawsze byłam na miejscu, a jednak już zdążyłam poczuć tę małą nić przyjaźni, jaka się między nimi wytworzyła.
- To widzimy się później. – Mrugnęłam do niej porozumiewawczo i udałam się do swojego stanowiska.
Już godzinę później zbierałam swoje rzeczy, chcąc szybko znaleźć się poza tym budynkiem. Wiedziałam, że Zayn tym razem nie sprawi mi niespodzianki, przyjeżdżając pod budynek, niczym moja osobista taksówka. Uprzedził mnie, że ma bardzo ważne spotkanie, a potem wywiad. Ostatnio zrobiło się o nich cicho w mediach i osobiście nie miał ochoty na rozgłos, wiadomo jednak było, że już musieli przygotowywać grunt pod nową płytę.
Z lekkim uśmiechem na ustach udałam się w kierunku Margo, która stała gotowa do wyjścia. Gdy tylko mnie zobaczyła, wspólnie ruszyłyśmy w kierunku drzwi. Przekroczywszy próg, uderzył nas powiew ciepłego powietrza, które niosło ze sobą lato. Skręciłyśmy za róg, podążając w kierunku pobliskiej herbaciarni. Po pięciu minutach byłyśmy już na miejscu. Herbaciarnia znajdowała się w bocznej uliczce, zaraz koło ruchliwej czteropasmówki, którą pędziło sporo samochodów i przejeżdżały tramwaje. Mimo tego wnętrze było niespodziewanie przytulne i ciche, a cały uliczny gwar w jakiś nadzwyczajny sposób się ulatniał. Zza okna, na którym znajdowały się brązowe zasłony, widać było tylko pobliskie budynki i kilka samotnie stojących drzew. Choć herbaciarnia była bardzo mała, bez problemu przecisnęłyśmy się między fotelami z miękkimi, wzorzystymi obiciami. Szybko usiadłyśmy przy stoliku w najdalszym kącie pomieszczenia. Dopiero teraz, jeszcze raz obiegłam wzrokiem wystrój.
Na stolikach znajdowały się ładne narzuty i ręcznie robione obrusiki, a na nich ciężkie lampy i ozdobne cukiernice. Ściany pokryte były sztucznymi roślinami, z lampkami, które nie raz były pewnie zapalane. Wszystkie meble zrobione były ze starego drewna, a w tle słychać było cichutką melodię. To wszystko dodawało temu miejscu niesamowitego uroku i jestem pewna, że nie jedna osoba chciałaby sobie uciąć drzemkę w tak miłej i spokojnej atmosferze.
Razem z Margo zamówiłyśmy sobie kremówkę i herbatę. Gdy tylko dostarczono nam to, na co najbardziej czekałyśmy, od razu zabrałyśmy się za jedzenie. Już w ciągu tych kilku minut jak zwykle powrócił temat pracy i tego co się w niej dzieje. Gdy chodzisz do szkoły, wszędzie może pojawić się temat szkoły, gdy zaś pracujesz, praca jest jednym z nieodłącznych elementów twojego życia.
- Myślałam, że ich zatłukę, na szczęście wyrobili się. Co za lenie! – denerwowała się Margo, wspominając dzisiejszy nerwowy dzień, jednak jej głos nadal brzmiał cicho, tak aby nie przeszkadzać parze, która znajdowała się dwa stoliki dalej.
- Mówiłam, że będzie dobrze. Ale fakt, faktem, mieli na to mnóstwo czasu – przyznałam. Po chwili przypomniałam sobie, o co chciałam ją zapytać.
- Margo, nie masz wrażenia, że Mark zachowuje się trochę… dziwnie? – spytałam, zerkając na nią kątem oka.
- Mark Wannford? Szczerze mówiąc prawie go nie znam, wiesz przecież, że pracuje na zlecenie i praktycznie u nas go nie ma.
- No tak, wiem, ostatnio tylko… coś jest z nim nie tak, nie wiem, czy zawsze taki był?
- Chodzi ci o to, że ciągle się na ciebie patrzy? Chłopcy też się z tego śmiali – przyznała, a mnie zamurowało. Popatrzyłam na nią uważnie, a moja mina musiała chyba wyrazić wszystkie moje emocje, więc zaśmiała się dźwięcznie i powiedziała.
- Nie przejmuj się. Mark jest rasowym paparazzi, więc albo szuka sensacji w twojej osobie, co jest raczej mało możliwe albo po prostu wpadłaś mu w oko. – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a mnie krew odpłynęła z twarzy. Czyżbym miała rację, mówiąc Zaynowi, aby kamuflował się, przyjeżdżając po mnie i nie ryzykował pokazywaniem się u mnie w pracy?! Przełknęłam głośno ślinę, czując suchość w gardle.
- Coś nie tak? – Margo szturchnęła mnie lekko. – To przecież nic dziwnego, jesteś śliczną dziewczyną!
Nie, nie, nie! Nie o to mi chodzi! Mam gdzieś czy mu się podobam, czy nie. Obchodzi mnie tylko to, co się do cholery dzieje w jego głowie!
- Nic się nie stało – mruknęłam i przywołałam na usta nikły uśmiech, który zlikwidował ślady po moim chwilowym zmrożeniu. – Myślę, że o nic takiego nie chodzi Markowi. Jest jakieś dziesięć lat ode mnie starszy – dodałam.
- Tym bardziej może mu się podobać młodsza dziewczyna! Nie martw się, jakby się narzucał, daj mi tylko znać. – Poruszyła porozumiewawczo brwiami, mnie jednak to nie pocieszyło.
Ręce spociły mi się ze zdenerwowania, kiedy pomyślałam, ze mógł widzieć Zayna, siedzącego w samochodzie pod naszym miejscem pracy. Dziwne wydawało się tylko to, że jeszcze nikt nie zrobił mu zdjęcia. W takim razie być może naprawdę Mark gapił się na mnie z ciekawości i po prostu ma taką naturę. Przystawiłam do ust filiżankę z ciepłym płynem. Kilka łyków pomogło mi ocknąć się z zamyślenia.
- A ty… masz kogoś? – spytałam po chwili.
- Ach… lepiej nie gadać, jakiś czas temu rozstałam się z facetem. Byliśmy razem trzy lata. – Westchnęła cichutko i skierowała wzrok na łyżeczkę, którą monotonnie poruszała, mieszając herbatę.
- Wiem coś o tym. – Uśmiechnęłam się pocieszająco. – Tylko, że ja rozstawałam się z nim dwa razy i powiem ci, że za drugim było mi łatwiej. Ciągle mam jednak wsparcie od innej osoby i nie wiem, jakbym sobie bez niego poradziła, pewnie nadal chodziłabym jak struta, po nocach płacząc w poduszkę i udając, że wszystko jest w porządku.
Nie wiem, co mi się stało. Gdy tylko dała mi znak, żebym mówiła dalej, opowiedziałam wszystko po kolei, omijając oczywiście niektóre szczegóły. Nie wspomniałam o tym, kim jest Zayn, jak się nazywa i co robi. Wyjaśniłam jedynie, że poznałam go przypadkiem i tak się zaczęła nasza przyjaźń, a teraz także coś więcej. Kiedy Margo słuchała mnie z taką uwagą, widziałam w jej dużych piwnych oczach zrozumienie i wiedziałam, że jej mogę się zwierzyć. Ona także opowiedziała mi o ostatnim facecie i o tym jak bardzo przeżyła rozstanie, do którego oboje doprowadzili.
Opowiadała o tym, że tęskni i że chciałaby do niego wrócić, nie miała jednak odwagi żeby mu o tym powiedzieć.
Kiedy rozstałyśmy się, wychodząc z herbaciarni, zrobiło mi się o wiele lżej na duszy. Wreszcie mogłam opowiedzieć to wszystko komuś, kto nie znał Johna, nie znał Zayna, nie oceniał ich, tylko posłuchał tego, co mówię. Margo rozumiała mnie i nie zadawała zbędnych pytań.
Słysząc rytmiczne uderzania moich wysokich butów, udałam się na przystanek. Wsiadłam w autobus, który przyjechał i już po piętnastu minutach byłam niedaleko swojej kamienicy. Szybko przemierzając ulicę dotarłam pod drzwi, prowadzące na klatkę schodową. Wspinając się po schodach, usłyszałam dźwięk mojej komórki, obwieszczający nową wiadomość. Stanęłam pod drzwiami, sięgając po małe urządzenie.
Od: Zayn
"Myślę o Tobie x"
– przeczytałam i uśmiechnęłam się do siebie. Czułam, że powoli wszystko zacznie się normować, jeśli w ogóle jest to możliwe z gwiazdą u boku. Czułam, że chcę spróbować podążać tą ścieżką dalej i sprawdzić co przyniesie mi los. Choć w moim sercu nadal czaiła się rysa po Johnie, odbudowywało się ono na nowo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Awwww ... "myślę o Tobie" - Kocham <3
OdpowiedzUsuńmmmmmmm..nowe tło, boskie :**
bvvvvvvvv
OdpowiedzUsuńCudnie! nowe tło :) ładne.
OdpowiedzUsuńawwww.. chce nowy odcinek! pisz dziewczyno, pisz!
sms najlepszy ze wszystkiego haha!
weny! Ross
powróciłam.. .;d super rozdział czekam na nn ;p
OdpowiedzUsuńhttp://alwaysclosetou.blogspot.com/
to jest ŚWIETNE! dlaczego tak mało ludzi komentuje? :O
OdpowiedzUsuńMalo komentuje, bo pewnie z zachwytu nir wiedza co powiedziec. ;) pisze kom z telefonu, wiec za literowki przepraszam.
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, ale sie wkrecilam w opiwiadanie. Jest takie orginalne, czegos podobnego jeszcze nie czytalam. Pozdrawiam i zapraszam do siebie eyes-of-the-world.bloog.pl
Nath.
Piękne <33
OdpowiedzUsuńPięknie :D Bardzo wciągające :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://still-the-one-blog.blogspot.com/