wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 15 - Przyszłość.


            Czemu czas bez niego tak mi się dłużył? Kiedy nie było go obok mnie znów powracałam myślami do Johna, który już dawno powinien był wyparować z mojego umysłu. Czułam jednak, że zaraz chyba oszaleję. Roztargniona chodziłam po salonie, co chwila okrążając mały stolik i wyglądając przez okno. Jego ciągle nie było, gdzie się podziewa teraz, kiedy moje nerwy szaleją w oczekiwaniu? Kilka głębokich wdechów i już po wszystkim. No, dalej Ania, dasz radę. Zatrzymałam się gwałtownie obok okna. Uchyliłam je szerzej, pozwalając, żeby ciepłe powietrze przedostało się do wnętrza mojego mieszkanka. Nabrałam dwa głębokie oddechy powietrza i stęknęłam cicho, czując, jak niewygodna rama okna wbiła się w moje żebra, gdy się przez nie wychyliłam.

            Muszę być dla niego wyrozumiała, powtarzałam w myślach. W końcu nie od niego zależy to, kiedy ma czas. Dobrze wiedziałam na co się piszę, zadając się z nim i stając się jego dziewczyną! Ale co mam poradzić na to, że już się stęskniłam?! Nie widziałam go już siedem dni. Mieszkamy w tym samym mieście, a już całe siedem dni nie widziałam go ani razu, nie licząc wywiadów w telewizji. Moje serce biło jak oszalałe, gdy na horyzoncie pojawiał się jakikolwiek ciemny samochód, och… to po prostu niewyobrażalne, co facet może zrobić z kobietą! Najpierw John, a teraz on. Nie! Nie myśl o Johnie, to już stara historia. Nie każdy musi być taki jak on! Oczywiście, że Zayn nie może taki być, bo gdyby kiedyś okazało się, że… nie! Pozytywne myślenie, to podstawa. Gdyby kiedyś naprawdę coś podobnego wyszłoby na jaw, chyba bym umarła. Właściwie to umarłaby cała moja wiara w jakąkolwiek możliwość związku z facetem i zostałabym lesbijką. O, to też jakieś rozwiązanie, ale chyba nie odpowiada mi w wystarczającym stopniu. Wolałabym po prostu kupić sobie gromadkę kotów, pomijając szczegół, że jestem na nie uczulona i bawić je jak swoje dzieci i wnuki. Zastąpiłyby mi każdego i odwzajemniałyby moją wielką i nieposkromioną miłość. Tak jest! Jak nie kot, to pies, w końcu to najlepszy przyjaciel człowieka. Nie zrani, chyba że ugryzie i nikomu nie wyjawi żadnych sekretów, bo chcąc czy nie, nie ma takiej możliwości!

            O czym ja myślę? Nie dajmy się zwariować. Ależ to oczywiście, że nieobecność Zayna wcale a wcale na mnie nie działa. W ogóle nie myślę o jego pełnych wargach, które mam ochotę pocałować i długich palcach, przejeżdżających po mojej skórze. Nie, nie, nie… to pragnienia śmiertelników, mnie nie dotyczą!

            Nagle coś usłyszałam. Nie, nie był to jego głos albo warkot silnika, podjeżdżającego pod kamienicę. Nie! To była moja magiczna komórka, która właśnie obwieściła przybycie nowej wiadomości. Powłócząc nogami, przebrnęłam przez pokój, sięgając po małe urządzenie. Gdy zobaczyłam t o imię, zaschło mi w gardle. Otworzyłam wiadomość i jęknęłam przeciągle. Czy on mi  to robi na złość? A właściwie to… czy oni wszyscy mi robią na złość?!

            Było tak jak myślałam. Okazało się, że Zayn nie może przyjechać teraz, bo znów im coś wypadło – pojawi się dopiero wieczorem, ale na pewno będzie. No zobaczymy książę, czy będziesz, bo w innym wypadku chyba walnę głową o mur lub sama się do ciebie wybiorę i sterroryzuję Harryego, który i tak mnie nadal pewnie nie lubi! Nie, muszę zachować pozory normalności, bo w końcu to nie jest normalne, co ten chłopak ze mną zrobił. Definitywnie straciłam zdrowy rozsądek. W mojej przepełnionej głowie kotłowały się tylko obrazy związane z nim. Zrezygnowana wybrałam numer do Kate, w końcu dawno jej nie widziałam.

            - Masz chwilę? – odezwałam się, gdy usłyszałam jej głos po drugiej stronie.

            - Teraz? Jasne. – Usłyszałam krotką odpowiedź. – Oprócz tego, że właśnie obsługuję trzech zagranicznych klientów, którzy nie znają angielskiego, to nic absolutnie się nie dzieje – zakomunikowała zadowolona, a ja słysząc jej głos uśmiechnęłam się do siebie.

            - W takim razie spodziewaj się mnie za dziesięć minut!

            Rozłączyłam się i szybkim krokiem udałam się w stronę lusterka. Poprawiłam tylko włosy i już chwilę później wciągałam buty. W przelocie chwyciłam moją małą torebkę i klucze. Do kawiarni, w której pracowała moja przyjaciółka, dotarłam bardzo szybko. Gdy tylko weszłam, wesołe dzwoneczki rozdzwoniły się tuż nad moją głową. Zamknęłam drzwi i podeszłam do lady, przy której stała Kate.

            - Co tam? – Usiadłam na stołeczku i popatrzyłam, jak stojąc w białym fartuszku wyciera jakieś naczynia.

            - Po staremu, coś rzadko się do mnie odzywasz, ale wybaczam, bo domyślam się, czym było to spowodowane – wyrzuciła mi na wstępie. Popatrzyłam na nią potulnie i uśmiechnęłam się delikatnie.

            - Przecież wieeesz… – Westchnęłam.

            - Wiem. Praca, Zayn, John, spanie. – Przekręciła wymownie oczami, a ja zaśmiałam się cicho, widząc jej minę.

            - Mówiłam ci przecież, że rzuciłam Johna– przypomniałam.

            - Byłam pewna, że znów do niego wróciłaś. Znając ciebie, wszystko jest możliwe. – Popatrzyła na mnie znacząco, uśmiechając się pobłażająco.

            - Nie martw się, jak na razie nie mam takiego zamiaru i myślę, że on też nie, po tym jak walnęłam go w twarz, przy oglądającej tą scenę kochance. – Wypięłam dumnie pierś, starając się żartować z sytuacji, która mnie wtedy spotkała. Szybko jednak stłumiłam głupią dumę. – Ale on mi oddał. – Oparłam głowę na ręce, przypominając sobie ten fakt.

            - No coś ty! Tego akurat nie mówiłaś! Jak on mógł?!

            Wydzierałaby się tak jeszcze dłużej, gdybym jej nie zasugerowała, że w pomieszczeniu znajdują się także inni ludzie.

            - Nie panikuj już tak. To ja miałam obolały policzek, nie ty. – Wytknęłam jej język. – Poza tym… po co do tego wracać?

            - Zawsze niepotrzebnie go usprawiedliwiałaś i jak widzę nadal ten zwyczaj z ciebie nie wyszedł! Ocknij sięęę! Ziemia do Ani! W dwudziestym pierwszym wieku kobiet się nie bije.

            - No cóż… sama zaczęłam. – Spuściłam głowę. Nie były to dla mnie miłe wspomnienia. Wszystko to już przetrawiłam i przemyślałam, więc nie chciałam przerabiać tego ponownie.

            - Daj spokój, jak spotkam tego pasożyta, to zobaczy, gdzie raki zimują! Tak w ogóle… zaraz kończę zmianę, pójdziemy się przejść, co ty na to?

            Pokiwałam głową, zgadzając się z jej pomysłem. Odwróciłam się na stołeczku i zamarłam. Naprzeciwko mnie znajdował się John w towarzystwie długonogiej blondynki Nikki Był nadal z tą jedną, z którą zdradził mnie pierwszy raz!? Moje serce zabiło gwałtownie, a ręce zaczęły się pocić. Spojrzałam wystraszonym wzrokiem w stronę Kate, która jak gdyby nigdy nic patrzyła na niego znad uniesionych brwi.

            - Często się tu ostatnio pojawia. Gdybym nie wiedziała, że to śmieć, pomyślałabym, że chce za którymś razem cię tu spotkać.

            Przełknęłam głęboko ślinę, starając się nie zauważać, że siedzi zaraz za mną i zachowywać się naturalnie. Mam go całkowicie gdzieś! Już dla mnie nie istnieje, traktuję go jak powietrze, o tak! Zacisnęłam ręce w pięści, nie chcąc okazać ani grama uczucia. Zdradził mnie z nią i w dodatku tak po prostu się z nią teraz mizdrzy. Czułam jego wzrok wymierzony w moje plecy. Zacisnęłam wargi w poczuciu bezsilności. Nigdy nie pomyślałabym, że Johna stać na coś takiego, na takie zagrania względem mnie! To tylko świadczyło o tym, że nigdy nie znałam go zbyt dobrze. Grał i potrafił zmieniać wcielenia w zależności od osoby, z którą przystawał.

            - Hej, John! – Zobaczyłam, jak koło mnie Kate przywołuje go gestem ręki. No nie, co ona kombinuje? Spojrzałam na nią pytającym i jednocześnie karcącym wzrokiem, ta jednak pokiwała przecząco głową, dając znak, abym się nie odzywała. Na jej zawołanie brunet od razu pojawił się przy nas. Jego uśmiech był tak samo czarujący, jak zawsze. Nie zdradzał jego prawdziwej osobowości. Ja jednak nie zamierzałam dać się znów nabrać i z tego, co zauważyłam Kate też nie.

            - Słucham cię, Kat? Czyżbyś stęskniła się za moim towarzystwem? – Dobrze wiedział, że zawsze tolerowała go tylko i wyłącznie ze względu na mnie.

            - Oczywiście, że tak, chciałam życzyć powodzenia na nowej drodze życia – prychnęła, po czym pełna szklanka lodowatej wody wylądowała na jego twarzy oraz bluzce. Parsknęłam cicho śmiechem, spoglądając na jego zaszokowaną minę. – Parasoleczka do koktajlu. – Kate uśmiechnęła się wrednie i wykorzystując jego dezorientację, we włosy wetknęła mu kolorową parasoleczkę. John szybko wyjął ją, wyrzucając na ladę. Zamrugał gwałtownie powiekami, gdyż do oczu dostała mu się woda i popatrzył na Kate przeszywającym wzrokiem.

            - Później się policzymy – warknął, po czym złapał za rękę Nikki i dumnie wyszedł z kawiarni. Jak ja mogłam tak go kochać? No jak? Tylko, że… przy mnie był zupełnie inną osobą. To teraz wszystko się zmieniło. Roziskrzonym wzrokiem spojrzałam na Kate, a ta uśmiechnęła się do mnie tryumfalnie.

            - Ty powinnaś była to zrobić, nie ja. – Szturchnęła mnie. Wytknęłam jej język, czując ulgę jaka na mnie spadła, po wyjściu mojego byłego chłopaka. Uf… już po wszystkim. Pierwsze spotkanie od czasu rozstania zaliczone!

            - Oj, chodź i już nie gadaj! – Pociągnęłam ją za rękę zza lady. W biegu zdążyła odłożyć swój fartuszek i udała się za mną. Miałam jej tyle do szczegółowego opowiedzenia!



                                                  *



            Wszyscy wiedzieli, że się z kimś spotyka, na szczęście nie wiedzieli nic więcej. Oprócz Harryego. Oboje dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że Paulowi ta sytuacja nie odpowiada. Menadżer wciąż jednak zaciskał jednak usta i w ogóle się na ten temat nie odzywał. Zayn ciągle śledził ukradkiem jego wzrok, nieufnie zerkający w jego stronę.

            Liam ma dziewczynę, wszyscy ją znają i lubią, dlaczego z nim miałoby być inaczej? Przygryzł nerwowo wargę, siadając na jasnej sofie, zaraz obok Harryego. Łokcie wsparł na szeroko rozstawionych kolanach i spuścił głowę. Nie mógł już znieść jego karcącego spojrzenia. Mimo, że Louis nic nie mówił, doskonale wyrażał to, co o tym wszystkim myśli. Oczywiście to było nie do uniknięcia. Wcześniej czy później musiał im wspomnieć o tym, że z kimś się spotyka. Nie daj boże wypłynęłoby w prasie jakieś ich wspólne zdjęcie, a on nie poinformowałby wcześniej menadżera!

 Mimo wszystko zawsze musieli być przygotowani na niezręczne pytania dziennikarzy. W każdym razie… dostał kategoryczny zakaz publicznego wspominania o swojej dziewczynie. Ta sytuacja denerwowała go coraz bardziej, jednak posłusznie zgodził się, a właściwie to tylko wykonywał rozkaz. Był zazdrosny o Liama. Dlaczego może publicznie mówić o swojej sympatii, a on nie? Czym się różnił od niego? Obydwoje byli w końcu członkami tego samego zespołu, a dzielenie ich na dwie grupy, ze względu na stopień pożądania fanek, całkowicie mu nie odpowiadało. Był pewny, że związek z Anią jest czymś poważniejszym, niż zdarzało mu się do tej pory. Patrząc na zaciętą minę Paula, domyślał się, że pod tą maską złości menadżera, tli się ogromna nadzieja na to, że znów jest to tylko przygodna znajomość, która skończy się w ciągu kilku najbliższych dni. To przykre, że ktoś ko jest z nimi od samego początku bardziej liczy się z ich karierą i wizerunkiem niż z tym, żeby byli po prostu szczęśliwi.
Zastanawiał się, czy ten człowiek zawsze taki był, czy dopiero teraz taki się stał. Być może sukces tak go zmienił? Tak samo jak i ich, cały zespół… Nie miał co się oszukiwać. Na każdym z członków One Direction sława odcisnęła swoje piętno, przez jednych lepiej, przez innych gorzej skrywane i okazywane.

            Gdy pierwszy raz wspomniał im o Ani, był pewien, że szykują się kłopoty, jednak myślał też, że Paul przymknie na to trochę oko. Zawiódł się, widząc, jak w jednej chwili stał się dla niego obcy. I nie tylko dla niego. Harry, choć nie miał zaufania do Ani i powiedzmy szczerze wolał mieć z nią jak najmniej do czynienia, ciągle stał po jego stronie. Na niego też Paul patrzył chłodnym okiem. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że choć nie zawsze zgadzali się ze swoimi decyzjami, przyjmowali je do wiadomości i wspierali się nawzajem.

            Kiedy wyczuł, że Harry odwraca się w jego stronę, również na niego zerknął, jakby czekając na jego słowa..

            - Paul  albo zaraz spali cię wzrokiem albo wyjdzie z siebie – usłyszał szept Stylesa, na co tylko wzruszył ramionami.

            - Wolałbym to drugie – przyznał Zayn, chrząkając prawie bezgłośnie. W cieszy jaka panowała w pomieszczeniu, każdy szelest wydawał się dudnić w uszach. Paul zaalarmowany wymianą zdań między chłopakami, klasną dwa razy w dłonie, aby zwrócić na siebie uwagę.

            - Mam nadzieję, że czytaliście wstępną listę pytań!

            - Pytają o to, co zawsze, dobrze wiesz, że odpowiedzi też się za bardzo nie różnią. – Harry pośpieszył z odpowiedzią.

            - Zayn, ty także wiesz jakie są ewentualne odpowiedzi, prawda?

        Harry popatrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem, próbując otrząsnąć się z otępienia, wywołanego natrętnymi myślami.

            - Dlaczego miałbym nie wiedzieć? Harry już ci mówił, że reporterzy nie wykazują się zbyt dużą kreatywnością.

            W przelocie ujął wzrok Harryego i już wiedział, o co chodzi. Zerknął na Stylesa, a potem ponownie na Paula. Uniósł jedną brew, zastanawiając się, czy naprawdę aż tak się tego boi?

            - Na pewno spytają nas także o to, czy jesteśmy singlami. – Harry wyrzucił w końcu z siebie myśl, która wkradła się do umysłów wszystkich zgromadzonych mężczyzn, żaden jednak nie chciał wyrazić jej na głos.

            - Odpowiedź jest chyba jasna? – Zayn zwrócił się tym razem do Liaama, wpatrując się w jego zimne i ciemne oczy.

            - Tego się spodziewałem. Za pięć minut wchodzicie – rzucił krótko, lecz z wyraźną ulgą, po czym opuścił pomieszczenie. Wszyscy jak na komendę podnieśli się z siedzeń i przeciągając się lekko podenerwowani udali się w kierunku drzwi.

            - Chyba go uszczęśliwiłeś. – Harry znów szepnął do niego w drodze na scenę.

            - Jak cholera – mruknął ironicznie, po drodze napotykając rozweselony wzrok kumpla, który poklepał go tylko po ramieniu i wysunął się do przodu, żeby jako pierwszy wejść na scenę. W momencie, w którym stanęli przy wyjściu zza kulis, zobaczyli pracującą ekipę. Jeden mężczyzna podszedł do nich i podał im po mikrofonie, który następnie mieli wziąć ze sobą, aby móc prowadzić swobodną rozmowę.

            - Za chwilę wchodzicie. Witacie się i siadacie na tych dwóch podwójnych sofach. Po wywiadzie żegnacie się i tą samą drogą, co wcześniej, wracacie tutaj, wszystko jasne?

            Pokiwali zgodnie głowami. Robili to już dużo razy, nie byli jakimiś nowicjuszami, więc kiedy tylko prowadząca zapowiedziała ich jako gości, sprawnie ruszyli w jej kierunku. Od razu ogłuszył ich pisk fanek i klaskanie innej, spokojniejszej części publiczności. Momentalnie mieli ochotę zatkać sobie uszy, jednak z pewnym uśmiechem podeszli do prowadzącej, aby uścisnąć na powitanie jej szczupłą dłoń.
Chwilę później cały zespół usiadł już w przeznaczonym dla nich miejscu. Mimo iż piski trochę ucichły, niektóre fanki i tak ciągle stały i krzyczały, a to bardzo utrudniało im rozmowę. Na szczęście po tylu latach tych nieustannych dźwięków i reakcji na ich widok, przywykli. Wywiad zaczął się jak zwykle. Na pytania dotyczące nowej płyty odpowiadali bardzo starannie, nie chcąc zdradzić zbyt wielu szczegółów. Harryemu jak zwykle buzia się nie zamykała i żeby móc coś powiedzieć najczęściej trzeba było się po prostu wtrącić.

            - Teraz zadam wam pytanie, na które czeka większa część waszych fanów! Czy nadal jesteście singlami?

            Właściwie to czemu miałby nie powiedzieć prawdy i nie przytemperować trochę Liama? Chciał być z Anią, chciał, żeby cały świat wiedział o tym, że znalazł kogoś, kto daje mu, to czego do tej pory zawsze mu brakowało. Pierwszy raz czuł, że tego chce!

            - Oczywiście wszyscy byliśmy singlami. Teraz jednak los mój i Liama się odmienił – wyrzucił z siebie, nie przemyślawszy wcześniej, co tak właściwie robi. Piski na widowni zamarły i już wiedział, że się zapomniał. Powiedział o jedno słowo za dużo. Popatrzył na publiczność zebraną w studio i nim zdążył w jakikolwiek sposób się zrehabilitować, usłyszał koło siebie prychnięcie Harryego i jego wymuszony śmiech. Popatrzył na jego twarz i również uśmiechnął się krzywo, jednak najwidoczniej przekonująco. To był żart, to był tylko głupi żart!

            - Tak, nadal jesteśmy singlami. – Usłyszał głos swojego brata, tuż obok siebie, jednak jego już tam nie było. Myślami odleciał już do jednego zakątka w Londynie, w którym znajdowała się teraz ona. – Tylko Liam ma dziewczynę, co już wcześniej mówił.

            I tylko Liam ma prawo, żeby się do tego przyznać, TYLKO Liam może dzielić się swoim szczęściem.



                                          *



            Siedziałyśmy z Kate na podłodze w salonie. Z lodówki wyciągnęłyśmy wszystkie zapasy lodów i innych słodyczy. Raz po raz, zajadałyśmy się mrożonymi przysmakami, rozmawiałyśmy i przeskakiwałyśmy pilotem z kanału na kanał, szukając jakiegoś ciekawego filmu. Co chwila wybuchałyśmy śmiechem, gdy któraś z nas rzuciła coś śmiesznego na temat programu w telewizji. Tak bardzo brakowało mi takiego spotkania! Obgadałyśmy wszystko, co leżało nam na duszy i działo się ostatnio w naszym życiu.
Cieszyłam się, że teraz razem z nią, możemy się bezczynnie lenić. Chwilowo zapomniałam nawet o nieobecności Zayna! Tak, tak… nawet to potrafiła zdziałać moja przyjaciółka. I choć rozmawiałyśmy o nim, to na chwilę ograniczyłam tę ogromną chęć ponownego zobaczenia go. Przeciągnęłam się wygodnie, moje wyprostowane plecy opierając o kanapę, gdy nagle usłyszałam donośne wołanie. Moje imię potoczyło się wyraźnie po cichym mieszkaniu. Spojrzałam zdezorientowana na Kate. Obydwie znałyśmy ten głos. Aż za dobrze! Lubił szeptać mi nim, że mnie kocha i potrzebuje. Rzadko jednak kiedy brzmiał tak agresywnie jak w tej chwili. Byłam pewna, że to znów on. Podniosłam się i obciągnęłam bluzkę. Chrząknęłam zdenerwowana i podeszłam do okna, wychodzącego na ulicę. Odsłoniłam lekko zasłonkę, jednak zanim w ogóle zdążyłam wyjrzeć ponownie usłyszałam wołanie.

            - Ania! Powiedz tej suce, że gorzko pożałuje, że mnie polała i… – Nie dokończył, tylko obejrzał się w bok. Moje serce zabiło gwałtowniej, kiedy ujrzałam czarny, duży samochód i stojącego przy nim Zayna. Oczy jak zwykle zdobiły duże okulary. Nawet z daleka zauważyłam, jak gwałtownie zaciska pięści i zamarłam. Podeszli do siebie i wymienili między sobą ciche zdania, mierząc się wzrokiem. Po chwili zobaczyłam, jak ręce Johna powoli kierują się na klatkę piersiową Zayna i odpychają go gwałtownie.

            Mocnym pchnięciem otworzyłam okno i wyjrzałam przez nie.

            - John! – krzyknęłam na niego z wyrzutem, jakbym w ogóle mogła coś zdziałać. Ten jednak nawet nie zareagował na moją pretensjonalną uwagę. Zagryzłam wargę. Moja dłoń zacisnęła się na białej firance.

            - Zayn, nie rób nic głupiego – szepnęłam w przestrzeń i odwróciłam się, biegiem udając się do drzwi.



5 komentarzy:

  1. taaaaaaak, nareszcie.! :). nareszcie jakieś opowiadanie, gdzie główną rolę odgrywa ktoś inny niż Harry. wprawdzie i Hazz jest tu chyba uwikłany w jakiś związek, ale nie jest on wywleczony na pierwszy plan. i mi to jak najbardziej odpowiada.! :). bo szczerze mówiąc, jestem straszną zazdrośnicą i staram się nie czytać romansów o Harry'm (poza Larry'm rzecz jasna :)), bo mnie krew zalewa. ale jednocześnie tak trudno jest znaleźć coś dobrego o innym z chłopaków... najczęściej o Lou lub Niallu. Twoje opowiadanie jest chyba pierwszym o Zaynie, za które się wzięłam :).
    ale mniejsza o to...
    trafiłam tu... sama nie wiem jak, sama nie wiem skąd. po prostu się tu znalazłam. zaintrygował mnie wygląd bloga, swoją drogą, szalenie mi się podoba.! :). zaczęłam czytać... i nagle mi dwie godziny z życia wyrwało. tak się zaczytałam... zakochałam się w tym opowiadaniu dosłownie od pierwszego zdania :). masz taki fajny, lekki, przyjemny styl pisania... potrafisz idealnie opisać najprostszą czynność, a nawet i tło zdarzenia. to wspaniałe :). i główna bohaterka... jest taka normalna :). szalenie mi tego brakowało, bowiem bohaterki są zazwyczaj nieco przesadzone. wyjątkowe, wspaniałe, niecodzienne. a Ann.. skromna, normalna, z problemami. zwyczajnie niezwyczajna :). uwielbiam ją, po prostu ją uwielbiam :). i te jej rozterki miłosne... John mnie wkurza, to chyba nie jest dziwne. dałby facet już spokój, najpierw miesza, potem chce wrócić, teraz znowu jakieś pretensje... nienawidzę takich facetów, nienawidzę. ale jest Zayn. taki fajny, przyjazny, opiekuńczy :). a jego relacja z Ann... on gwiazda, ona fotoreporterka. niespotykane połączenie. i jednocześnie strasznie interesujące. czekam na moment, aż ich praca zacznie niejako mieszać w związku... nie to, żebym im nie kibicowała, bowiem trzymam za nich kciuki jak mocno się tylko da :). ale mimo wszystko...
    no mniejsza. oficjalnie komentarze to moja zmora, nigdy nie wiem co pisać. ewentualnie potrafię się rozpisać o bzdurach i tutaj chyba nie zrobiłam inaczej... poza tym nie umiem się żegnać, a więc przejdę od razu do konkretów...

    życzę ogromu weny, byś zasypała mnie milionem nowych rozdziałów :). pozdrawiam.! ;*

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa ! Ile emocji. John Zayn Ann... O kurcze. Czekam, czekam. Aaa.. Dobra juz sie ogarniam, ale powtorze czekam na reszte. ;)
    Pozdrawiam, eyes-of-the-world.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu! Boskie, boskie, boskie.. *.*
    Nadrobiłam zaległości i już znów jestem na bieżąco ♥
    Ciekawi mnie co teraz będzie, bo wygląda na to, że szykuje się niezła bójka. Żeby tylko Zaynowi nic się nie stało. xd
    Kocham i czekam na następny :)
    http://letmefeeloursicklove1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. dopiero co odkryłam Twojego bloga a już przeczytałam wszystkie rudziały ;) teraz czekam na nowe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz! Prosze! Bo jak nie to sie na ciebie fochne! A tak ps. Blog zaczepisty

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy oddany komentarz, kocham Cię! x