poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 16 - Szczęście.


            Wybiegłam na zewnątrz i stanęłam jak wryta. Dostrzegłam, jak John trafia pięścią prosto w twarz Zayna, a ten oddaje mu podwójną dawkę. Głuchy dźwięk uderzenia zmroził moją krew, a zauważywszy czerwoną maź, która pojawiła się na twarzy Johna, nie wiedziałam, co robić. Nie wiedziałam, gdzie się podziać i czy tylko krzyczeć na nich, czy może jednak wkroczyć pomiędzy ich bojowniczo nastawione sylwetki. Gdy usłyszałam tupot nóg, należących do Kate, szybko oprzytomniałam. Podjęłam decyzję. Korzystając z okazji, że Zayn i John w czasie rozpoczętej już przepychanki odbili się od siebie, wbiegłam pomiędzy nich. Stanęłam na szeroko rozstawionych nogach i wyciągnęłam przed siebie ręce. W myślach zalęgło się ziarno strachu. Bałam się stanąć tyłem do Johna, który nadal wywoływał na mojej skórze gęsią skórkę, ale mimo wszystko odważnie to zrobiłam. Swoje dłonie ułożyłam na klatce piersiowej zdyszanego Zayna i naparłam na niego, zmuszając go do odwrotu. Widziałam, że jeszcze ze sobą nie skończyli, miałam to jednak gdzieś, bo nie chciałam mieć tutaj dwóch stratowanych facetów na głowie. Szybko złapałam Zayna  za rękę, stanowczo zaciskając swoją dłoń na jego.

            - Zayn, przestań – syknęłam.

            Moje ciało potwornie się trzęsło i nie potrafiłam tego opanować. Gdy zobaczyłam, jak John szybko zbiera się z chodnika, trzymając się za nos, znów ścisnęłam mocniej ciepłą, męską dłoń. W moich oczach nagle pojawiły się łzy złości, strachu i żalu. Dlaczego j e g o widok ciągle wywoływał we mnie taką reakcję? Może to dlatego, że za każdym razem, kiedy ostatnio go widziałam, ranił mnie lub bliskie mi osoby? Moja prawie zabliźniona rana w sercu, zapiekła żywym ogniem.

            - Chodź Kate. – Nieco rozedrganym głosem zawołałam przyjaciółkę, Zayna  ciągle kurczowo trzymając za dłoń. Dobrze widziałam, że Kate w przeciwieństwie do mnie, cieszy się z zaistniałej sytuacji. Nie to, że chciała, żeby się pozabijali, niee… Ona po prostu cieszyła się, że ktoś wreszcie tak dosłownie przyłożył Johnowi prosto w twarz. Miałam wrażenie, że sama stoi niecały metr od mojego byłego chłopaka, jakby czekała aż tylko się podniesie i… No tak, ale leżącego się nie kopie! Widząc wzrok Johna skierowany w stronę naszej trójki, przeszył mnie zimny dreszcz. Błyski złości migały w jego oczach, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Pierwszy raz tak naprawdę zobaczyłam coś, czego nie widziałam nigdy wcześniej. Nawet kiedy mnie uderzył, w jego oczach nie było tyle wściekłości co teraz. Szybko złapałam Kate za rękę i pociągnęłam za drzwi wejściowe.

            - Spróbuj jeszcze raz tu przyjść. – Usłyszałam syk Zayna i walnęłam go porządnie w bok, aby już się nie odzywał. Zbierając w sobie siłę, popchnęłam go do przodu i zamknęłam drzwi z domofonem. Chciałam mieć pewność, że ten niepożądany osobnik się tutaj nie dostanie.

            - Co to miało być!? – Po chwili wściekła odwróciłam się w stronę Malika. Ten jednak spojrzał na mnie całkowicie nieprzeniknionym wzrokiem i uśmiechnął się lekko, patrząc na moją zdenerwowaną twarz. – Jak mogliście rzucić się na siebie!? Czy ja mam tutaj zawału dostać!?

            Panikowałam, wiem, ale chyba normalne w takiej sytuacji, prawda?

            Gdy dochodziliśmy pod właściwie drzwi, moje ręce zdążyły się już trochę uspokoić, a adrenalina opaść, co nie zmieniało faktu, że byłam wściekła. Myślałam, że dostanę szału! Tak się bałam, że cokolwiek się im stanie, że teraz musiałam to jakoś odreagować. Właściwie to… popatrzyłam jeszcze raz na Zayna, żeby bliżej mu się przyjrzeć i otworzyłam szeroko oczy.

            - Ty krwawisz! – jęknęłam z bólem, stając już w przedpokoju. Wspięłam się na palce, przyglądając się jego twarzy. Jeszcze tego mi było trzeba… zadrapanej buźki pięknego Malika!

            - Nie przeżywaj już tak! – Ujął moją twarz w dłonie i uśmiechnął się, patrząc na mnie zupełnie spokojnymi już oczyma. Patrzył na mnie ciepło, bez grama furii, jaką wywoływał u niego John. Chwilowo odleciałam do innego wymiaru, zatracając się w tym czekoladowym morzu. – Należało mu się – dodał po chwili, jakby tłumacząc swoje zachowanie.

            - To… może ja zrobię herbatę. – Kate odezwała się pierwszy raz od dłuższego czasu, szybko jednak zniknęła w odpowiednim pomieszczeniu, celowo zostawiając nas samych.

            - Dobrze wiem, jaki jest John! To nie było zabawne – ostrzegłam go, ten jednak uniósł zabawnie brew. – No dobra. – poddałam się. – Kiedyś nie wiedziałam, jaki jest, ale teraz wszystko jest już jasne – sprostowałam, wyrywając się z objęć jego dłoni. – A teraz chodź tutaj!

            Posadziłam go na kanapie w saloniku, sama zaś udałam się po bardzo ubogo zaopatrzoną apteczkę. Sięgnęłam wodę utlenioną, waciki, plastry i inne rzeczy, które miałam. Gdy wróciłam, zdziwiona zauważyłam, że Zayn siedzi grzecznie tam, gdzie go zostawiłam.

            - No proszę… coś ty taki cichy? – Nie mogłam się powstrzymać, musiałam o to zapytać.

            - Wolę cię nie denerwować. – Mrugnął jednym okiem, po czym przyciągnął mnie do siebie gwałtownie. Chcąc czy nie, usiadłam na jego kolanach. Uśmiechnęłam się lekko, obserwując, jak delikatnie gładzi mnie po kolanie. Popatrzyłam na niego czule i pocałowałam delikatnie w czoło.

            - Nie rób tak więcej – zastrzegłam, mając na myśli bójkę z Johnem. Delikatnie przejechałam palcem po zakrwawionej wardze. – Mam nadzieję, że macie dobrą makijażystkę – dodałam, przemywając mu obolałą wargę.

            - Na razie nie mam w planach żadnych konferencji, wywiadów czy spotkań. – Musnął delikatnie moje usta. Momentalnie zapłonęłam czerwienią, gdyż poczułam, jak jego ręce wkradają się pod cienki materiał mojej bluzki.

            - Opanuj się – szepnęłam i w tym momencie weszła Kate, niosąc trzy kubki z gorącym na pojem.

            - Widzę, że w czymś przeszkodziłam. – Poruszyła zabawnie brwiami, zerkając na nas ukradkiem, a ja energicznie potrząsnęłam głową, czując jak moje włosy stopniowo przyklejają się do zarumienionych policzków.

            - Musiałam zebrać go do kupy – wyjaśniłam, wskazawszy na jedynego mężczyznę w tym gronie. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok. Zaśmiałam się donośnie, kiedy jego ręce powędrowały na moje boki, aby mnie połaskotać.  – W każdym razie… – zaczęłam, chcąc przedstawić ich sobie.

            - Jestem Kate. – Dziewczyna wystawiła rękę, uprzedzając moje słowa.

            - Zayn. – Uśmiechnęli się do siebie.

            - I już cię lubię! – zakomunikowała, a on spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Klepnęłam się ręką w czoło, spoglądając na nią zza kurtyny ciemnych włosów. Tak, tak… oto cała Kate.

            - Wreszcie ktoś mu przyłożył, sama bym to zrobiła, nawet namówiłabym do tego Ann, ale nie wiem, czy mi wyszłoby to tak dobrze jak tobie! – Roześmiana opadła zaraz obok mnie, a ja popatrzyłam na nią pobłażliwie.

            - Nie zapominaj, że ode mnie już oberwał!

            - Szczerze mówiąc, ciężko mi w to uwierzyć, Ania. Nasza Ann babrałaby się w przemocy? To do ciebie nie podobne, chociaż… Chłopak naprawdę ci się naraził. Że też wcześniej mnie nie słuchałaś!

            - Masz rację, ciężko mi sobie wyobrazić Ann, uderzającą kogokolwiek w twarz – poparł ją Zayn, a ja spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem. Trzyma jej stronę!?

            Przecież ja to zrobiłam, zrobiłaaaam!



                                                        *




            Kiedy siedzieliśmy razem z Kate, nie mógł powstrzymać rąk. Ciągle czułam jak gładzi moje udo lub jak podwija koszulkę do góry, by móc pogładzić plecy. Patrzyłam na niego maślanym wzrokiem, niemo prosząc, żeby się opanował. Ten jednak ciągle przytulał mnie do siebie, a jego usta czule lądowały na mojej skroni. Choć poznałam już Zayna dość dobrze, przynajmniej takie mam wrażenie, to chyba jeszcze nigdy nie odnosił się do mnie z taką delikatnością i czułością. Być może jest inaczej, bo po prostu jesteśmy razem. Trzeba przyznać, że jest to wielka rewolucja w moim, a także w jego życiu. Dla niego oznacza to rezygnację z jedno nocnych wypadów. Zrobi to? Dla mnie? Nie wiedziałam, co o tym myśleć, chciałam jednak spróbować z nim być. Wybrałam tą drogę, bo żadna z poprzednich i tak nie wydawała mi się odpowiednia. Gdy jego dłoń ponownie wsunęła się pod moją koszulkę i przesunęła się na brzuch, złapałam go z nią stanowczo i odsunęłam od siebie.

            - Zaayn… – szepnęłam cichutko jego imię, tak, żeby nie zwróciła na to uwagi Kate. On jednak nie przejął się tym zbyt bardzo.

            Widziałam, że cieszył się, poznając moją przyjaciółkę. Kiedy już zapewniłyśmy go, że Kate  zachowa nasz związek w tajemnicy, od razu się wyluzował. Problem dotyczył jednak ciągle Johna, a to dlatego, że on mógłby roznieść jakąś kosztowną informację, jak ta, że jeden z członków One Direction umawia się z paprarazzo. Musiałby mieć tylko jakieś dowody… Znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam, iż nie zrobi nieprzemyślanego ruchu. Nie będzie gadał wszem i wobec, że jestem z Zaynem. Mimo wszystko, to inteligentny facet i dobrze wie, że nikt by mu w to nie uwierzył. Nikt, oprócz kilku przewrażliwionych fanek, a to nie o nie mogłoby mu chodzić.

            Kiedy tylko zamknęłam drzwi za Kate, poczułam ciepłe dłonie, gładzące moją talię. Odwrócił mnie do siebie przodem i oparł o drzwi. Zadarłam głowę do góry, chcąc spojrzeć w jego kojące oczy. Ten szybko jednak zatopił swoje usta w mojej szyi, a ja westchnęłam cichutko, obejmując jego kark dłońmi.

            - Tęskniłem za tobą – mruknął mi do ucha, a po moich plecach przebiegł milion dreszczy. Za nic nie przyznam mu się, że prawie oszalałam bez niego. O nie! Uzależniłam się, dobrze to wiem, jednak zostawię to tylko dla siebie.

            - A ty…? – Zaczął ściągać moją koszulkę. Popatrzyłam na niego pobłażliwie i uśmiechnęłam się delikatnie.

            - Nie. – Zaśmiałam się chicho, przygryzając jego wargę. Zayn zmierzył mnie ostrym spojrzeniem. Jego dłonie momentalnie, pomknęły do guzika od moich spodni. Kiedy go odpiął, szybko ściągnął ze mnie dżinsy, a chwilę potem jego wielka koszulka wylądowała gdzieś na podłodze.

            - Nie jesteś już chyba na mnie zła?

            - Jestem.

            Droczyłam się z nim.

            - Należało mu się za to… – mruknął w moje wargi, kiedy przed moimi oczami stanął John. Jego kasztanowe włosy i piwne spojrzenie. Jego uśmiech, który zawsze wywoływał u mnie szybsze bicie serca. Zerknęłam na Zayna z nadzieją, że nie zauważył mojego chwilowego zamyślenia.

            Pogładził mnie delikatnie po policzku, spoglądając wprost w moje oczy. Miękłam pod nimi, jak nigdy pod spojrzeniem żadnego mężczyzny.

            - I tak nadal jestem zła. – Musnęłam jego pełne wargi. Sam ten gest przeczył moim słowom.

            - Zaraz zobaczymy – mruknął zmysłowo, po czym zaniósł mnie do sypialni, chcąc udowodnić mi, jak bardzo się mylę.



                                                     *



            Przy nim mój świat wirował i wszystko zmieniało się. Kiedy tylko zobaczyłam jego subtelny uśmiech, sama odwzajemniałam się tym samym. Jego ciepłe dłonie wędrujące po moim ciele skutecznie wypędzały mi z myśli wszystkie nieważne w tym momencie sprawy. Magiczne spojrzenie czekoladowych tęczówek odbierało mi mowę. Ciągle zerkałam w nie niepewnie, mając wrażenie, że wszystko co w tej chwili mam, nagle zniknie, a balonik wypełniony szczęściem w niewyjaśnionych okolicznościach pęknie. Teraz już wiedziałam, że każda sytuacja bardzo szybko może ulec zmianie.

            Miałam wszystko, miałam swoją miłość, a przynajmniej tak mi się wydawało. Zaraz po tym w moim sercu pojawiła się pustka, kiedy straciłam to wszystko. Mój system wartości zawalił się, jak domek z kart. Swoją uwagę skierowałam na pracę, chciałam oddać się jej, żeby nie myśleć o niczym innym. Na moim sercu była prawie nieuleczalna rysa, która piekła jak żywa rana. Pustkę wypełnił on. Był przy mnie, kiedy go potrzebowałam, a ja byłam przy nim kiedy on potrzebował mnie. Był dla mnie jak powietrze, które pozwala mi się wyleczyć z poprzedniego uczucia i zastąpić je nowym, głębszym.

           Przyłożyłam miękkie usta do jego czoła i musnęłam je lekko. Poczułam jak jego duże dłonie mocniej zaciskają się na mojej tali. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w jego opuszczone powieki, długie ciemne rzęsy i zmysłowe usta. Leżąc z głową na poduszce, miałam jego twarz na wprost swojej, a poranne promienie słoneczne jeszcze do mnie nie docierały.
Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie. Ufałam mu. Z jakiegoś powodu bardzo szybko zdobył sobie moje zaufanie. Prawdopodobnie dlatego, że z początku naszej znajomości to on dużo mówił. Mimo, że się bał, powierzył mi swoje odczucia, codzienność, jaką jest One Direction i swoje życie. Powiedział mi to wszystko, dzieląc się częścią siebie. Po jakimś czasie ja odwzajemniłam się tym samym.
Jak mogłabym tego nie zrobić? Szybko czułam, że stał się nieodłączną częścią mojego życia. Cieszyłam się, że jest obok mnie, jednocześnie jednak bałam się tego, co rodziło się w moim sercu i umyśle. Miałam ochotę po prostu nachylić się nad nim i szepnąć mu do ucha, jak bardzo go kocham. Nie mogłam jednak tego zrobić. Rozum podpowiadał mi, że to nie jest odpowiedni krok. Bałam się, że coś znów potoczy się nie tak i wszystko pryśnie jak mydlana bańka, a mój balonik wypełniony szczęściem zniknie.

            Gdyby ująć to wszystko logicznie, to powinnam skończyć z facetami, a nie angażować się w związki z nimi. Ostatnio nie za ciekawie się to skończyło. Najbardziej bolał mnie fakt, że z Johnem mogliśmy rozstać się z klasą, porozmawiać jak dorośli ludzie, wyjaśnić sobie pewne sprawy i po prostu rozeszlibyśmy się w swoje strony. Nie twierdzę, że wtedy czułabym się lepiej, jednak na pewno to byłoby bardziej godne rozwiązanie. Bałam się, bo nie wiedziałam, czy powinnam nadal wierzyć w facetów. Bałam się, bo wnioskując po moich ostatnich przygodach, to nie może skończyć się dobrze.

            Ciągle zerkałam na jego twarz, kiedy poruszył lekko nosem i otwierał zaspane oczy. Zamrugał kilkakrotnie, a ja musnęłam jego usta, zanim zdążył zareagować. Popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem, jakby nie wiedząc co się wokół niego dzieje. Po chwili westchnął głęboko i wtulił się w moją szyję. Poczułam jak jego usta ślizgają się po mojej skórze i zaśmiałam się cichutko.

            - Co dzisiaj? – odezwał się zachrypniętym głosem.

            - Sobota. Teoretycznie wolne, ale… – mruknęłam, przeciągając ostatni wyraz..

            - Wolne – sapnął, nie dając mi dokończyć. – Zabiorę cię gdzieś dzisiaj.

            - Wykluczone – musnęłam jego nos. – Mam dzisiaj pracę. Idę porobić zdjęcia na pokazie.

            - Na pokazie? Jest sobota! – Popatrzył na mnie wzburzony, a ja zaśmiałam się z jego miny. – Harry idzie na jakiś pokaz, zabiorę się z nim. – Uśmiechnął się łobuzersko.

            - Nie ma mowy, nie będę mogła się skupić, jeśli tam będziesz.

            - Aż tak na ciebie działam? – Poruszył cwanie brwiami, a ja roześmiałam się dźwięcznie.

            - Uwielbiam cię. – Tyle powiedzieć mu mogłam.

            - A ja ciebie. – Odpłacał mi się tym samym. – Zróbmy śniadanie.

            Usiadł, przecierając oczy dłońmi. Poczekałam aż wyczłapie się z łóżka, po czym sama ziewnęłam przeciągle i złapałam za jego koszulkę, wciągając ją na siebie. W swojej nowoczesnej sukience powędrowałam do łazienki, gdzie spotkałam chłopaka. Trąciłam go zabawnie biodrem, żeby odsunął się od umywalki i szybko opłukałam twarz. Umyłam sprawnie zęby i poczekałam aż zrobi to Zayn. Po chwili wygoniłam go do kuchni. Sama zaś zamknęłam się w pomieszczeniu i szybko udałam się pod prysznic. Nic nie mówię, ale takie poranki podobają mi się coraz bardziej.

            Dzień zapowiadał się bardzo upalnie. Czas mijał szybko i choć jeszcze niedawno chroniliśmy się przed chłodnym wiatrem, to teraz za oknami promienie słoneczne mocno dawały się we znaki. Wesoło przeszłam do kuchni, z której dolatywał jakiś przyjemny zapach. Zdziwiłam się, widząc Zayna, bawiącego się w robienie tostów. Stał tam w samych bokserkach. Był tak zajęty i skupiony, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że weszłam. Z uwagą opuszczał górną część opiekacza, żeby przygotować nam posiłek. Podeszłam do niego z delikatnym uśmiechem na ustach, przyglądając się, jak marszczy przy tym swój zgrabny nosek. Westchnęłam z rozmarzeniem. Znów tak jest. Przygotowuje dla mnie śniadanie! Mogłoby tak być zawsze…

            - Mmm… skarbie – mruknęłam, przesuwając dłonie po jego karku. Ten jak na komendę odwrócił się do mnie, a jego czekoladowe spojrzenie powoli omiotło całą moją sylwetkę. Uśmiechnął się do mnie, niemo pytając, czy coś się stało. Stanęłam na palcach, chcąc dosięgnąć jego ust, a on jak na komendę schylił się w moim kierunku, złączając nasze usta w czułym pocałunku. Oderwałam się od niego i zerknęłam na opiekacz.

            - Mam nadzieję, że dobre to śniadanie – zaśmiałam się i wyswobodziłam z jego objęć, żeby wyjąć gotowe tosty, podczas gdy on usiadł przy stole.

            - Chyba nadużywam twojej gościnności – mrugnął do mnie łobuzersko, sięgając po jeden z tostów.

            - Mi tam się to podoba. – Wytknęłam mu język. Chwilę później uśmiechnęłam się ciepło, widząc jak szybko pochłania posiłek. – Harry nie będzie się denerwował, że znów nie ma cię na noc? – spytałam niepewnie zerkając na jego komórkę.

            - Spokojnie, Harry to nie mój opiekun, on nie ma tutaj nic do gadania. – Pokiwałam zrozumiale głową. – Dobrze wie, gdzie teraz jestem. – Zaczął rysować wzroki na mojej dłoni, leżącej na stole.

            Nagle do naszych uszów doleciał dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni, chwilę potem nawet nie zdążyłam zareagować, bo Zayn już podniósł się, żeby otworzyć drzwi. Zdecydowanie zbyt bardzo się u mnie rozgościł, przecież nie wiadomo kto to był! A jak to moja matka?! Widząc Zayna, jedzącego śniadanie u mnie w domu, będzie na niego krzywo patrzyła! Jestem dorosła, jednak wolałabym uniknąć takich sytuacji…

            - Ja otworzę! – Z mocno bijącym sercem krzyknęłam zduszonym głosem i udałam się szybko za nim. Oczywiście nie zdążyłam zagrodzić mu drogi, gdyż zdążył już złapać za klamkę. Co za niemądry typ! Pociągnął za nią, a przed naszymi oczami ukazała się starsza pani Grosse. Uśmiechnęłam się do niej, wyglądając zza ramienia Zayna.

            Pani Grosse spojrzała groźnie na chłopaka, a dopiero później zaszczyciła mnie spojrzeniem. Jej mocno zaciśnięte usta, tworzyły wąską linię, a grube okulary znajdujące się na nosie, powiększały naznaczone licznymi zmarszczkami oczy.

            - T… tak pani Grosse? – odezwałam się niepewnie, widząc pytające spojrzenie mojego chłopaka. Ta jednak mocno pomarszczoną i kościstą dłonią sięgnęła w kierunku koszulki Zayna. Złapała go za nią i przyciągnęła do siebie, przez co biedak musiał się posłusznie schylić i przeżyć bliskie spotkanie z jej badawczym wzrokiem.

          – Już wiem, kto musiał to zrobić. – Jej wargi mocniej zadrżały, kiedy oburzona, przyglądając się Zaynowi, wypowiedziała to jedno zdanie.

5 komentarzy:

  1. Długi i to mi się podoba ;) Nareszcie ktoś pokazałam Johnowi gdzie jego miejsce, ale coś mi się zdaję, że to dopiero początek... Zayn i Ann są tacy mraśni <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytalam wszystkie rozdzialy w mniej wiecej 3-4 godziny z przerwami. kurcze, jakie to wciagajace! *.* arafhdwfhxeyja :D nie no, Joooollks dodawaj szybciej nastepny <3
    przepraszam za literowki ale jestem na kom :)
    Vicky xx

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział ;p

    zapraszam do mnie http://alwaysclosetou.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zayn ty to sie lubisz bic :-D
    rozdzial bardzo fajny!
    czy ta pani Grosse mysli ze Zayn to John? :)
    czekam na nastepny!
    Ross/ ill-look-after-you.blogspot.com/?m=1#

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne, fajne, fajne :D Twój blog jst po prostu wciagajacy trzymaj tak dalej ;D
    G.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy oddany komentarz, kocham Cię! x