Przymykając oczy, rozkoszowałam się ciepłym wiatrem omiatającym moje policzki. Opierając łokcie o parapet, wychylałam się, twarz trzymając skierowaną w stronę słońca. Grzało moje powieki coraz słabiej, obniżając swoje położenie na horyzoncie, jednocześnie zmieniając kolor nieba i chmur, które na nim zalegały.
W moich uszach pojawił się przyjemny śpiew ptaków, które nadal nieśmiało wyglądały zza gałęzi drzew, jakby bały się, że zaraz znów pojawi się zima. Kiedy doleciał do mnie przyjemny zapach kwiatów, podczas gdy żadnych kwiatów wcześniej nie widziałam, uśmiechnęłam się lekko. Uchyliłam powieki, pokonując chwilowe natężenie jasności w moich oczach i omiotłam okolicę spojrzeniem. Nikt nie zwrócił uwagi na mnie, wyglądającą przez okno. Mało osób poruszało się już po ulicach, a powinni. Wiosenne dni, to najlepsze dni w roku. Słońce nie grzeje jeszcze tak, że się rozpuszczasz.
Wciąż pragnęłam jego ciepła, choć niedługo to się zmieni, ponieważ lato nadchodziło wielkimi krokami. Siedząc w oknie i obserwując spod przymkniętych powiek wszystko dookoła, czekałam na swojego gościa. Mimowolnie się stresowałam i starałam się zrobić wszystko, aby temu stresowi zapobiec. Dobrze mi to wychodziło, do czasu, w którym znów o tym pomyślałam. Ostatecznie miała to być tylko kawa… ale uznałam, że pomimo mojego braku talentu kulinarnego, muszę coś przygotować. Odwracając się od okna, poprawiłam krótką firankę. Oparłam się o parapet i znów prześledziłam położenie każdego przedmiotu w pokoju. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, a ja coraz bardziej odlatywałam. Przechodząc przez pomieszczenie, pogładziłam dłonią miękkie poduszki znajdujące się na kanapie, przyjrzałam się uważniej szklanemu stoliczkowi, stojącemu przy niej. Podeszłam do dużego lustra, wiszącego w przedpokoju, po czym jeszcze raz spojrzałam na siebie krytycznie. Zdążyłam tylko przejechać dłonią po włosach, kiedy usłyszałam ciche pukanie. Moje serce zabiło mocniej, gdy skierowałam się w stronę drzwi. Popatrzyłam przez wizjer, aby upewnić się, kto stoi po drugiej stronie. Szybko otworzyłam drzwi, napotykając czekoladowe spojrzenie. Uśmiechnęliśmy się dokładnie w tym samym momencie.
- Wejdź – przepuściłam go w drzwiach, dopiero teraz zauważając, co trzyma w ręku. Zarumieniłam się lekko, kiedy podszedł do mnie z tym samym szelmowskim uśmiechem i podał małą, czerwoną różyczkę.
- To dla ciebie – mruknął. – A to… też dla ciebie, ja prowadzę – pokazał mi ozdobną torebkę, w której znajdowało się czerwone wino. – Miała być tylko kawa, ale miałem nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko – uśmiechnął się zadziornie, a ja postanowiłam natychmiast pozbyć się tego upierdliwego rumieńca ze swoich policzków. Wzięłam dwa głębokie oddechy, czując się niezręcznie.
- Jasne, że nie! – Mój głos wydawał się być nadmiernie piskliwy i entuzjastyczny.
Aniaaa! Co się z tobą do cholery dzieje? Ostatecznie jest to tylko przystojny chłopak. Gwiazda, ale w każdym razie jesteśmy w podobnym wieku, prawda? Możemy się zakolegować. To nic strasznego, jednak kiedy tylko patrzyłam na jego czekoladowe oczy, odwracałam wzrok. Luźnym krokiem przeszedł do mojego skromnego saloniku.
- Zaraz przyjdę, przygotowałam coś do przekąszenia – dodałam, po czym zniknęłam w kuchni. Oparłam dłonie na blacie i wypuściłam ze świstem powietrze. Nie byłam pewna, czy to był dobry pomysł. Dopiero co zerwałam z chłopakiem, ehem… a właściwie to on mnie zostawił, a już u mnie w mieszkaniu pojawił się jakiś nowy osobnik. Pokręciłam z rezygnacją głową. To nie moment, żeby mieć wątpliwości! To nie jest randka, tylko spotkanie, więc nie mam się czym martwić. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy niespodziewanie usłyszałam jego głos.
- Masz ładne mieszkanie – stwierdził, rozglądając się po kuchni.
- Strasznie małe – stwierdziłam. – Ale mnie to wystarcza – wzruszyłam ramionami, odtrącając od siebie myśli o Johnie. Nie może pojawiać się w każdym aspekcie mojego życia!
- Ładnie je urządziłaś.
Stanął obok mnie, opierając się o blat i patrząc jak nakładam mu spora porcję spaghetti. Czułam jego wzrok wiercący we mnie ogromną dziurę i przeszył mnie dreszcz. Chyba nie jestem gotowa na spotkania z facetami. Czemu tak cholernie przypominają mi o tym, co on mi zrobił?!
- Kiedy się tutaj przeprowadziłam, to była kompletna ruina. Myślę, że udało mi się doprowadzić je do porządku – spojrzałam na niego dumnym wzrokiem, uśmiechając się wbrew ostrzegawczym dźwiękom, które pojawiały się w moich myślach.
- Mmm… – mruknął wciągając zapach potrawy.
- Zayn… sięgniesz szklanki? – poprosiłam niewinnie, zerkając na wyższą półkę, a po chwili na swoje zajęte ręce, w których trzymałam dwa talerze.
- Jasne – zaśmiał się pod nosem, zerkając na mnie ukradkiem. On wyraźnie był zadowolony, że tutaj jest. Nachylił się nad blatem, otwierając szafkę. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do siebie. Był miły. Do moich nozdrzy dotarły jego perfumy i od razu odwróciłam się w drugą stronę, wciągając gwałtownie powietrze.
- Em… weź też wino – mruknęłam i szybko ulotniłam się do pokoju, gdzie włączyłam cichą muzykę i usiadłam na kanapie. Wreszcie zabraliśmy się za jedzenie. Dopiero teraz spostrzegłam, jak długo czekał na to mój żołądek.
Popijając wino, a właściwie to ja je popijałam, gdyż on przyjechał samochodem, rozmawialiśmy w najlepsze. Od razu się wyluzowałam. Jeden kieliszek wina, po chwili następny… tylko chwila i było mi raźniej. Wsłuchiwałam się w to, co mi opowiadał. Nie spodziewałam się, że taka osoba, jest tak skłonna do żartów. W krótkim czasie nasłuchałam się już historii o członkach zespołu, członkach rodziny, o wszystkim i o niczym. O błahostkach i o tym, jak bardzo czasem chciałby się ulotnić w inne miejsce. Dzisiaj właśnie umożliwiłam mu chwilę bez pracy, wysłuchiwania o nowych planach i zamiarach na przyszłość.
Wspomniał o swoich wspaniałych fanach, dzięki którym to wszystko osiągnęli, z goryczą przypomniał sobie te niemiłe sytuacje. Fanki, które rzucają się na samochody, w których się znajduje zespół, te które ich gnębią bez końca. Żalił się, że mimo że jest facetem, czasem czuje się całkowicie bezbronny w obliczu chmary wrzeszczących nastolatek. Współczułam mu. Gdyby nie miał ochroniarza, prawdopodobnie nie przeżyłby długo w ich otoczeniu. Zdarzały się też zabawne momenty, kiedy fanki czekały na nich w ich pokojach hotelowych. Mówił, że czasem brakuje mu codzienności, która w jednej chwili zniknęła i rzadko ma okazję jej zaznać, a razem z chłopakami z zespołu lubi zamknąć się w domu, nie golić się, chodzić w dresach i nie przejmować się, jak to ujął, zbyt natarczywymi fotografami. W tym momencie popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy i trącił lekko ramieniem.
- Ale ty się nie przejmuj – dodał. – Ciebie lubię – pogłaskał mnie delikatnie po włosach, na co rozchmurzyłam lekko naburmuszoną minę. Upiłam jeszcze łyk wina i oparłam się o boczne obicie kanapy, tak żeby mieć go na wprost.
- Jeszcze mi w krew tak nie weszło ganianie za gwiazdami. Myślę, że dałbyś sobie ze mną łatwo radę.
Przypomniałam sobie moją nieudaną próbę podejrzenia Eda Sheerana i od razu postanowiłam o tym zapomnieć.
- Tobą chyba nie musiałbym się martwić? – jego szeroki uśmiech przykuł moja uwagę.
- No nie wiem – odchyliłam głowę do tyłu, czując jak moje włosy swobodnie opadają na bok. – Pamiętaj, z kim się zadajesz – zaśmiałam się, drocząc się z nim. Odwróciłam twarz w stronę okna, ciągle jednak czułam, jak jego oczy uważnie śledzą każdy mój ruch.
- To… mogę zrobić ci zdjęcie? – spytałam zadziornie. Przybliżyłam się do niego, dopijając wino z kieliszka do końca. Zakrztusił się, napojem, który w tej chwili wypił. Popatrzył na mnie niepewnie, kiedy już delikatnie powaliłam go po plecach. Mój anielski uśmiech chyba spełnił swoją rolę, choć widziałam, że w jego głowie toczy się bitwa.
- Tylko do użytku domowego – zastrzegł, a w jego oczach nadal tliły się ogniki niepokoju. Zauważyłam, że ciężko jest mu komuś tak całkowicie zaufać. Wcale tego nie oczekiwałam, w końcu nie znaliśmy się w ogóle. Miałam wrażenie, że jestem tylko czymś w rodzaju odskoczni. Chwilą, momentem, który niedługo się skończy i nie będzie musiał do niego wracać. Mi może się wygadać, a później ulotnić jak gdyby nigdy nic. Cóż… mogę powiedzieć, że on również pełni taką rolę. Muszę przyznać, że odkąd zagadał mnie rozmową, przestałam myśleć o Johnie. Chociaż na chwilę.
- Spokojnie – popatrzyłam na niego uważnie, a nasze spojrzenia się spotkały. – Tylko do użytku domowego – uśmiechnęłam się i w podskokach pobiegłam po aparat, ciągle czując jego wzrok na sobie, co zaczęło mnie już coraz bardziej krępować. Kiedy wróciłam w moim kieliszku znów pojawiła się nowa porcja wina, a ja niewiele myśląc natychmiast po nią złapałam, upijając kilka łyczków. Jak tak dalej pójdzie, to mnie rozpije.
- Mogłem wziąć dwie butelki – popatrzył na mnie z uśmiechem, jednak udałam, że nie słyszę jego uwagi.
Wróciłam na kanapę obok niego. Uruchomiłam aparat i ze skupieniem przytknęłam do niego oko, przymykając drugie.
- Nooo, uśmiechnij się – mruknęłam i pomknęłam jedną dłonią, aby go połaskotać.
- Ania! – zerwał się na równe nogi, pod wpływem mojego dotyku. Po chwili poczułam jego dłonie na sobie, które pomknęły na moje żebra, wywołując mój śmiech, niosący się po całym pomieszczeniu. Wskoczył na kanapę tuż nade mną, nie przestając mnie łaskotać.
- Zayyyyn – pisnęłam żałośnie. – Starczy… – sapnęłam, kiedy zabrał dłonie. – Kręci mi się w głowie – wyznałam, zerkając przelotnie na pusty kieliszek. Podniosłam się na łokciach, nad sobą napotykając jego śliczne czekoladowe oczy. Zamrugałam gwałtownie, chcąc wyostrzyć obraz znajdujący się przede mną.
Czując dreszcz przebiegający przez moje ciało, swoją dłoń położyłam na jego piersi i popchnęłam go delikatnie. Od razu wrócił do poprzedniej pozycji. Spojrzałam na niego spod przymkniętych powiek. Siedział z lekkim uśmiechem błąkającym się po jego ustach, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, a chwila ciszy, która nastała zupełnie mu nie przeszkadzała. Patrząc na jego twarz, przyglądając się jego ustom, które tyle dzisiejszego dnia mówiły, doszłam do wniosku, że trafiłam w jego życie w nieodpowiednim czasie lub najwłaściwszym momencie, jak kto woli.
W momencie, kiedy zdecydowanie potrzebuje rozmowy trafił tutaj. Może przez przypadek, może celowo nawiązał ze mną znajomość. Może brakowało mu kogoś innego w swoim świecie, a może czuł się zagubiony i potrzebował rozmowy z kimś innym niż ludzie z branży, którzy go otaczali. Był przesympatycznym chłopakiem, który nie starał się na siłę kogoś zbajerować. Wydawał się być osobą, której puściły szwy, a maska szyta grubymi nićmi, którą przybierał na co dzień, zanikała. Miałam wrażenie, że przez ten jeden, krótki wieczór powoli otwierał się, a na jego twarzy nie błąkał się już ten sztuczny uśmiech, który przywdziewał na czerwonym dywanie. Teraz ten pełen serdeczności gest, skierowany był właściwie do nikąd, bo przez tą krótką chwilę nawet na mnie nie patrzył. Otoczony dźwiękami cichej melodii, wydobywającej się z radia, był pogrążony w chwilowym zamyśleniu.
Zerkałam na niego poprzez przymrużone oczy. Jeszcze jakiś czas temu w tym miejscu siedziałby John. Pocałowałby mnie delikatnie i objął swoim ramieniem, dając mi poczucie ciepła. Zmierzyłam wzrokiem sylwetkę Malika. Był szczuplejszy od Johna, a jego twarz była bardziej pociągła i gładka. Nie chciałam ich porównywać, jednak ta myśl sama mi się nasunęła. Szybko ocknęłam się z zamyślenia, kiedy odezwał się do mnie.
- Ania… ile właściwie masz lat? – zamrugałam szybko powiekami, patrząc na niego trzeźwymi oczami. Byłam zaskoczona jego pytaniem.
- Kobiet nie pyta się o wiek – porozumiewawczo puściłam mu oczko. Zobaczyłam jego niezadowoloną minę. – Osiemnaście – dodałam po chwili.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Jesteś rok ode mnie młodsza, tak myślałem – uśmiechnął się i również puścił mi oczko, na co zaśmialiśmy się oboje. – Właściwie to cieszę się, że mnie tu zaprosiłaś – odezwał się śmiało.
- Ja też się cieszę, że to zrobiłam. Przekonałam się, że nie zachowujesz się jak gwiazdeczka – uśmiechnęłam się serdecznie, spoglądając na jego wargi. – I… przestałam myśleć o tym, co dzieje się teraz w moim życiu – dodałam, wspominając Johna, jednak nie chciałam wyjawić zbyt dużo.
- Nie opowiedziałaś mi, co się dzieje – mruknął zachęcająco, choć widziałam, że nie chciał naciskać. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że nie znamy się. Mimo iż on opowiadał mi wszystko jak leci, wiedział, że jest osobą publiczną, a gdybym sama chciała, mogłabym wszystko przeczytać w Internecie, co nie byłoby jak dla niego zbyt dobrym rozwiązaniem. Bardzo często plotki na różnorakie tematy nie były prawdziwe, choć niektóre zawierały w sobie jakieś ziarno prawdy.
Skrzywiłam się lekko na jego słowa i westchnęłam cicho. On opowiadał o swoich perypetiach tak długo, a ja nie pisnęłam mu o tym ani słowa. Uchyliłam usta, chcąc coś powiedzieć, kiedy usłyszałam donośne pukanie do drzwi. Uniosłam brwi w geście zdziwienia, nikogo nie zapraszałam.
- Poczekaj tutaj chwilkę… nie wiem kto to, ale zaraz to załatwię – szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Kto to mógł być? Wyjrzałam przez wizjer, a moje serce przyśpieszyło tempa, widząc kruczoczarne włosy, mojego byłego chłopaka. Obejrzałam się za siebie, chcąc sprawdzić, czy Zayn nadal siedzi na tej samej kanapie i czy nie ruszył za mną w stronę drzwi. Gdy nic takiego nie zauważyłam, niepewnie złapałam za zimna klamkę, odkluczając wcześniej drzwi.
- Joooh… – nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy wszedł mi w słowo donośnym głosem. Uchylając minimalnie drzwi, popatrzyłam na jego piwne oczy, aż poczułam, jak moje stają się szklane.
- Ann, musimy pogadać. Mówiłem ci już, że musimy pogadać – stwierdził na jednym wydechu, a jego rozbiegane oczy, błądziły po mojej twarzy. Przypomniałam sobie jego telefon, w którym nie chciałam go wysłuchać.
- John – szepnęłam, wychylając twarz na klatkę – Nie mamy o czym rozmawiać, nie jesteśmy już razem! – przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Dlaczego na rozmowę zebrało mu się akurat teraz? Czy nie mógł znaleźć sobie innego momentu?
- Ania… jak możesz tak mówić – westchnął, nie mogąc opanować swoich emocji. Nim się obejrzałam, złapał moją twarz w dłonie i wpił się namiętnie w moje wargi. Otworzył drzwi na oścież, przypierając mnie do ściany w ciasnym przedpokoju. Jego ramiona zakleszczyły się gdzieś wokół mojego ciała. Serce zabiło mi gwałtownie. Zrobiło mi się gorąco i wręcz duszno.
- Idź stąd! – głośny szept potoczył się po przedpokoju. Po moim rumianym policzku potoczyły się łzy, kiedy już się ode mnie oderwał. Mimo naporu moich dłoni, ciągle nie odsuwał się i patrzył na mnie jak zahipnotyzowany. Nie miałam siły by ciągle go odpychać, podczas gdy moje serce nadal pamiętało wspólnie spędzone chwile. Naszą małą szamotaninę usłyszał chyba Zayn, który natychmiast pojawił się w progu. Popatrzył na moją zapłakaną twarz i na Johna, który przeszywał mnie gorącym spojrzeniem. Brunet przeniósł wzrok na Zayna i od razu zesztywniał.
- Idź, jeśli ona cię o to prosi – Zayn odezwał się, patrząc wyzywająco na mojego byłego. John jak na zawołanie wyprostował się pewny siebie. Gdy popatrzyłam na ich dwie sylwetki, zauważyłam, że był prawie tak wysoki jak Zayn.
- A ty to kto? – warknął na niego.
- Nieważne! – złapałam go za ramię, ucinając dyskusję. Poprowadziłam go w stronę drzwi, choć zapierał się twardo. – Porozmawiamy innym razem – dodałam, chcąc ubłagać go, żeby poszedł. Jeszcze chwila i padnę z zażenowania trupem.
- Obiecujesz? – spytał, łapiąc mnie za ramiona i wpijając w nie mocno palce. Zawahałam się chwilę.
- Obiecuję, idź już.
Westchnęłam, zamykając drzwi. Oparłam się o nie, wzrok kierując na sufit. Było mi wstyd. Szybkim ruchem obtarłam wilgotne policzki. Po chwili zerknęłam na Zayna, który nie bardzo wiedział, jak zachować się w tej chwili. Zacisnęłam mocno wargi, aby nie uronić kolejnej łzy i ruszyłam w stronę łazienki, unikając jego spojrzenia. Szybko obmyłam twarz, patrząc na swoje zbolałe odbicie. Nie chciałam żeby mnie taką widział, nie chciałam żeby przyłapał mnie w takim momencie, szczególnie że prawie go nie znam. Oparłam dłonie na brzegach umywalki i spuściłam głowę. Nie, nie, nie! Jak ja mu się teraz pokażę?! Usłyszałam za sobą kroki, po czym męska dłoń zatrzymała się na moim ramieniu. Zmroziło mnie.
- To dzieje się teraz w twoim życiu? – spytał cicho, nawiązując do naszej rozmowy, a kiedy potrząsnęłam sztywno głową, pociągnął mnie mocniej za ramię i objął ramionami. Wtuliłam twarz w jego pierś, a jego męski zapach wdarł się do moich nozdrzy. Mimo że się starałam, rozbeczałam się jak dziecko, przymykając delikatnie oczy i czując niewyobrażalne ciepło bijące od jego ciała. Było mi głupio, że akurat w tym momencie musiałam się rozkleić. Strasznie przywiązuję się do ludzi, być może dlatego nadal nie chciałam stracić Johna, choć z drugiej strony ciężko było mi wybaczyć zdradę. Uciążliwa cisza przeszyła moje uszy. Pociągnęłam lekko nosem, chcąc opanować swoje zachowanie.
Poczułam jak Zayn delikatnie gładzi moje rozpuszczone i splątane włosy, które przemykały się przez jego dłoń. Opuszkami palców przejechał po moim ramieniu i szyi, a po moim ciele przebiegł kolejny, tym razem przyjemny dreszcz. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że mogłabym tak spędzić kilka godzin. Ciągle mnie obejmując, chłopak zabrał mnie do pokoju. Po chwili już siedzieliśmy obok siebie, a jego ramię przyciągało mnie do siebie. Chciałam czy nie, objął mnie, jakby to nie podlegało żadnej dyskusji. Z moich ust nagle wydobył się potok nieuporządkowanych słów. Opowiedziałam mu o wszystkim, co się stało. O tym jak John mnie zawiódł, o tym jak przeżyłam nasze rozstanie i to jak mnie później potraktował. Po wszystkim popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem, próbując zatuszować to jak się rozkleiłam. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to. Czułam, że zbyt bardzo się przed nim otworzyłam, jednak nie było już odwrotu. Teraz znał kawałek mojego życia, a ja jego.
Mieliście tak kiedyś? Spotykasz kogoś pierwszy raz, nie znasz go, więc możesz być sobą. Czasami czujesz, że nieważne jak wypadniesz – i tak się już więcej nie spotkacie.
- Dziwnie się czuję tak od razu, na pierwszym spotkaniu opowiadać komuś o… o tym.
- Na trzecim spotkaniu – poprawił i zaśmiał się razem ze mną. – Mam nadzieję, że nie ostatnim – dodał, patrząc na mnie z wyczuwalną nadzieją, a moje serce mocniej zabiło. To znaczy, że… jeszcze się spotkamy? Przełknęłam głośno ślinę.
- Jasne, że nie ostatnim – mimo wszystko rozpromieniłam się, myśląc o tym, że jeszcze kiedyś te ciepłe oczy zerkną na mnie w ten przelotny, radosny sposób. Spojrzał na zegarek.
- Muszę lecieć, odezwę się jeszcze do ciebie – wstaliśmy oboje, nie bardzo wiedząc jak się teraz zachować. Podniosłam głowę do góry, żeby spojrzeć na jego twarz. Szybko podałam mu swój numer telefonu. Miałam szczerą nadzieję, że zadzwoni. Odkąd zostawił mnie John, nie miałam jeszcze okazji spędzić tak przyjemnego wieczoru. Mogę śmiało stwierdzić, że obojgu było nam to potrzebne.
Obserwując luźny krok Zayna, odprowadziłam go do drzwi. Odwrócił się do mnie przodem, uśmiechając się w taki sposób, że zapatrzyłam się na chwilę, nie wiedząc gdzie góra, a gdzie dół. Podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie w policzek.
- Dzięki – szepnął, a jego oddech owiał moją szyję, przyprawiając mnie o dreszcze. – Do zobaczenia – rzucił jeszcze. Pomachałam mu ręką i zamknęłam za nim drzwi. Spojrzałam na mieszkanie skąpane w świetle lampki. Wzięłam głęboki wdech, chcąc uspokoić kołatające serce. Ruszyłam w stronę okna i wyjrzałam przez nie właśnie w momencie, kiedy odjeżdżał.
Świeeeeeeeeeeeetny. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńSuper ! jestem pierwszy raz na blogu i jest super ;) Kocham !
OdpowiedzUsuńpolecam mój blog http://crazy-and-abnormal.blogspot.com/ ;)
Wiesz nie podoba mi sie wgl to co piszesz wolałabym Hazze on ci lepiej wychodzi przykro mi ;C
OdpowiedzUsuńCzytam kazde twoje opowiadanie. Podoba mi jak piszesz, zawsze wczuwam sie w role boaterki. Rozdzial ? Rozdzial jest super.
OdpowiedzUsuńI moge smialo powiedziec, ze ty jestes jedna z osob, ktore zainspirowaly mnie, znaczy twoje opowiadania, by samej sprobowac cos napisac. Moze najlepiej mi to nie wychodzi, ale sprawia mi to ogromna radosc. Jak chcesz to wpadaj :
eyes-of-the-world.bloog.pl
Nath.
I jeszcze raz suuuper, no po prostu uwielbiam ; ) .Pozdrawiam . ; *