środa, 10 kwietnia 2013
Rozdział 8 - Objęcia Morfeusza.
Myślcie sobie, co chcecie, ale nie chciało mi się wstawać. Było mi tak ciepło i przytulnie. Mruknęłam cicho pod nosem, a pod powiekami znów zobaczyłam ciąg dalszy snu, który przed chwilą się rozpłynął. Otworzyć powieki? Nie… to było zbyt ciężkie zadanie, choć… czułam się już wyspana. Uh… czas mieć to za sobą. Zamrugałam leniwie, jednak pokój, który zobaczyłam nie wyglądał jak moja sypialnia.
Zmarszczyłam czoło w geście zamyślenia, a mój otępiony przez sen mózg jeszcze nie do końca nadążał z przesyłem informacji i bodźców, kiedy na talii poczułam delikatny dotyk. Poruszyłam lekko dłonią, pod palcami wyczuwając jakiś materiał, który tak jakby ciężko się poruszał. Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazała się anielska twarz członka One Direction. Przyłożyłam zaskoczona dłonie do ust, żeby nie wydać żadnego nieodpowiedniego odgłosu. Wzięłam głęboki wdech i przyjrzałam mu się badawczo. Co jest? Tak szybko wczoraj usnęliśmy?! Nachyliłam się nad nim delikatnie, chcąc sprawdzić, czy na pewno śpi. Widząc jego równomiernie unoszącą się klatkę piersiową i zamknięte oczy uznałam, iż faktycznie tak jest. Usnęliśmy tutaj.
Siedziałam oparta głową na jego klatce piersiowej. Jego dłoń delikatnie gładziła moje ramię. Właściwie to nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się w takiej pozycji. To chyba jego oczy. Te czekoladowe tęczówki, radość, kiedy się śmiał i głęboki głos.
Gdy objął mnie delikatnie, nie potrafiłam się oprzeć i tak po prostu ufnie się w niego wtuliłam. Czy myślałam w tamtej chwili o Johnie? Nie, zdecydowanie wyparował mi z głowy, a i ja byłam w innym świecie, spowita nutką jego męskich perfum.
Coś ściskało mnie w dołku, gdy pomyślałam o Johnie, ale ostatecznie nic złego nie robię. Przymknęłam chwilowo oczy, rozkoszując się ciepłem bijącym od chłopaka. Chyba potrzebowałam bliskości, ale w życiu nie pomyślałabym, że otrzymam ją właśnie od Zayna.
- Wiesz… jestem głupia – mruknęłam, jak gdyby nigdy nic, mając na myśli wszystkie zawirowania związane z facetami w moim życiu.
- Nie mów tak – odezwał się nieco zachrypniętym głosem. – Jesteś inteligentną i kochaną osobą. – Wiedziałam, że uśmiechnął się pod nosem. Jego ręka ciągle delikatnie mnie gładziła, miałam wrażenie, że boi się dotknąć mnie odważniej.
Spojrzałam w jego twarz skąpaną w nikłym świetle sączącym się z lampki i zarumieniłam się lekko.
- Naprawdę. – Poczułam, jak jego dłoń zsuwa się na moją talię, a po moim ciele przeszedł drobny dreszcz.
- Nie znasz mnie dobrze.
- Wydaje mi się, że znam cię już wystarczająco. – Uśmiechnął się i westchnął głębiej.
Chyba go rozumiałam. Sama wreszcie poczułam się, jakbym znała go już bardzo długo, jakbym rozmawiała z nim od zawsze.
Ułożyłam się znów wygodnie, nieświadomie gładząc jego klatkę piersiową. Przymknęłam oczy, a w mojej głowie ciągle tliło się pytanie, czy aby nie pozwalam sobie na zbyt wiele, jednak skutecznie je odrzucałam. Ostatecznie to nic takiego. To był tylko przyjacielski uścisk. Nawet nie zorientowałam się, kiedy nagle odpłynęłam w objęciach morfeusza i samego Zayna Malika.
Mój wzrok powędrował na zegarek w komórce. Po ósmej. Nie będę go jeszcze budzić! Tak ładnie śpi, a ja w tym czasie się… ogarnę, tak! A jeśli ma wywiady… poczekają! Przecież to gwiazda, tak? O matko!
Dotknęłam jego dłoni, która jeszcze mocniej oplotła mnie w pasie, przysuwając bliżej swojego ciała. Westchnęłam cicho, wstrzymując chwilowo powietrze. Delikatnie podniosłam jego rękę i wydostałam się spod jego uścisku.
Zerknęłam na niego przelotnie i poczułam, że znów robi mi się ciepło. Na czubkach palców popędziłam w stronę łazienki. Szybo wzięłam prysznic, umyłam zęby, wysuszyłam i uczesałam włosy. Ubrałam się i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nałożyłam lekki makijaż i odłożyłam kosmetyki na właściwe miejsce. Dobra, czas obudzić Zayna. Znów cicho wkroczyłam do pokoju i po co cicho? Przecież miałam go obudzić! Tak jakby nie mógł sam wyczuć, że powinien już wstawać. Jak widać, wcale nie miał zamiaru tego robić, gdy po raz trzeci trącałam jego bok palcem. Nic nie działało!
- Zaaayn – szepnęłam, przybliżając się do jego ucha. – Czas wstawać!
Nie chciałam tego robić, jednak musiałam. Nie mógł spać na tej kanapie do południa. Z tego co mi się wydaje on także ma jakieś obowiązki. Ten jednak poruszył się tylko przez sen. I tyle.
Zdegustowana wypuściłam ze świstem powietrze. Zatarłam ręce, po czym złapałam go za ramiona i potrząsnęłam całkiem mocno. Ku mojemu zdziwieniu uchylił zaspane powieki, mierząc mnie natychmiastowo wzrokiem.
- Em… przepraszam za tę brutalność – odezwałam się pierwsza. – Zasnęliśmy. – Krótko wyjaśniłam.
Natychmiast poniósł się jak oparzony, a ja odsunęłam się gwałtownie. Rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzając czy nic więcej poza tym ‘zasnęliśmy’ się nie wydarzyło. Po chwili popatrzył na mnie i uśmiechnął się szelmowsko, kiedy nagle mój brzuch wydał bliżej niezidentyfikowany odgłos. Zarumieniłam się delikatnie i ratując sytuację, spytałam:
- Może zjadłbyś śniadanie?
- Ty na pewno chętnie.
Zaśmialiśmy się oboje.
- Zaraz coś zrobię. – Poderwałam się do góry, kątem oka widząc, jak powoli podnosi się za mną, jednak skręca do łazienki. Szybko przejrzałam zawartość lodówki. Jajka! Tak, to może się przydać… zrobię jajecznicę! Szybko wyciągnęłam wszystko to, co było mi potrzebne i choć nie byłam dobra w kuchni, zabrałam się za rozbijanie jajek na patelnię. Obróciłam się w poszukiwaniu Malika, który zaginął gdzieś w łazience. Ku mojemu zdziwieniu stał w progu i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, błąkającym się po pełnych wargach.
- Coś nie tak? Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę. – Wymownie spojrzałam na posiłek.
- Jasne. – Podszedł do mnie i stanął tuż za moimi plecami. – Pomóc ci? – zaoferował się.
- Nie potrzeba, zaraz skończę – mruknęłam, czując jego obecność, zaraz obok mnie. Kiedy się oddalił, odetchnęłam głęboko. Usiadł przy małym stole, wydobywając z obszernej kieszeni komórkę. Oparł ręce na stole i wpatrywał się w ekranik.
- Ojć… – Usłyszałam za plecami, przez co obejrzałam się, nie wiedząc o co chodzi.
- Coś się stało?
- Rozpoczęli akcję poszukiwawczą. – Skrzywił się. – A w dodatku menager obiecuje uciąć mi… ehem… jeśli nie pojawię się do 10 – wyjaśnił. Nacisnął odpowiedni przycisk i rozpoczął wybieranie numeru, akurat w momencie, gdy usiadłam obok niego.
- Zayn!
- Liam, nie drzyj tej mordy.
Głos w słuchawce był tak donośny, że chciałam, czy nie, wszystko słyszałam.
- Gdzie ty się podziewasz? Zawsze zaprowadzasz je do hotelu, a później wracasz do domu, ewentualnie do tour busa, a gdzie teraz wylądowałeś!?
Speszona odwróciłam wzrok, spoglądając w swój talerz.
- Liam! Nie byłem z żadną fanką! – Zayn przerwał mu ten ciągły wywód. Gorzej zagrzmiałoby: „byłem z fotoreporterką”. Przełknęłam głośno ślinę.
- Wiesz, że menager cię powiesi, jeśli się nie zjawisz na wywiadzie!
- Spokojnie, przecież zawsze trzymam się ustalonych godzin. – Oparł czoło o rękę. – O co ten hałas?
- Em… no dobra. Wyczuwam, że nie jesteś sam. Pogadamy jak wrócisz – zdecydował w końcu.
Zayn szybko rozłączył się i odrzucił komórkę.
- Payne histeryzuje, norma.
Oboje zaśmialiśmy się. Szybko wciągnęliśmy posiłek, więc zebrałam naczynia i zaniosłam do zlewu. Kiedy się odwróciłam napotkałam sylwetkę Zayna, która stała bardzo blisko mnie. Spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem, a ja zadarłam głowę, żeby dobrze widzieć jego twarz. Moje serce poruszyło się niespokojnie w piersi, gdy jego dłoń delikatnie przejechała po moim policzku. Ciągle miałam wrażenie, że walczy ze sobą, żeby mnie nie objąć. Momentami sama miałam ochotę poprowadzić jego dłonie na moją talię, żeby w końcu przyciągnęły mnie do siebie. Skutecznie jednak tłumiłam to pragnienie.
- Dziękuję za wieczór i poranek. – Uśmiechnął się cwanie, jakby coś chodziło mu po głowie. Po chwili opuścił swoją dłoń. – Muszę już jechać i trochę się odświeżyć – dodał.
Pokiwałam głową, chcąc powiedzieć mu, jak miło spędziłam z nim ten czas.
– Zayn – odezwałam się zanim jeszcze zdążył ruszyć w kierunku drzwi. – Czy oni nie wiedzą, że mnie odwiedzasz? No wiesz, fotoreporterkę, która w każdej chwili może cyknąć zdjęcie podczas snu, ze śliną kapiącą z twoich ust?
Parsknął cicho, spoglądając na mnie z większej odległości.
- Nawet w czasie snu, wyglądam dobrze, kochana, więc nie masz na mnie haka. – Poruszył zabawnie brwiami. Kochana? Uniosłam brwi, zerkając na niego z rozbawieniem. – Ale nie, nie wiedzą, choć pewnie w końcu im to powiem… a John, dowie się?
- Raczej nie. – Mój uśmiech znikł. Pokiwałam przepraszająco głową. – Nie chcę psuć tego, co jest między nami, choć nie wiem czy dobrze robię.
- Rozumiem. – Spojrzał na mnie w sposób, który wyrażał coś zupełnie innego. Nie odzywając się już ani słowem, patrzyłam na to, jak zakłada buty i poprawia bluzę, którą szybko wciągnął na ramiona. Popatrzył na mnie jeszcze raz.
- Do zobaczenia.
Patrzyłam, jak schodzi po schodach, a potem odjeżdża w stronę swojego świata.
*
Tak naprawdę to nic nie rozumiał, choć starał się. Znał ją dopiero od kilku tygodni, więc nie miał prawa wtrącać się w to, jak układa sobie życie, mimo to chciał. Od samego początku wydawała mu się szczególna… Tak, to dobre określenie. Musiała być szczególna skoro od pierwszego spotkania nie potraktował jej tak, jak postąpiłby z każdą inną.
Teraz gdy już lepiej ją poznał, wiedział, że to coś innego niż dziewczyny, które gościły w jego łóżku przez jeden wieczór. Tamte właściwie nic dla niego nie znaczyły. Po prostu pojawiały się od czasu do czasu i tak samo szybko znikały. Nawet nie wyobrażał sobie, aby mógł ją w taki sposób zranić! Bał się jej dotknąć!
Była jak mydlana bańka, która w jednej chwili może zniknąć, a tak pragnął żeby tego nie robiła. W jej towarzystwie stawał się kimś innym, a właściwie odnajdywał siebie. W ten sposób czuł się jeszcze tylko między przyjaciółmi, z rodziną, bez kamer i dziennikarzy. Żadna z napotkanych dziewczyn nie potrafiła dać mu tego uczucia, że znalazł się w odpowiednim miejscu. Żadna z nich nie sprawiła, że czuł się jak normalny chłopak i żadna jeszcze nie przyprawiała go o tak szybkie bicie serca.
Przez cały wieczór siedział obok niej, zmagając się w sobie, żeby jej nie objąć i nie musnąć jej delikatnych ust. Chciał być bardzo ostrożny. Kiedy dowiedział się o Johnie, nie chciał zrobić fałszywego kroku. Przyjaciele? Zdecydowanie podobało mu się to sformułowanie, ale nie do końca. Sam nie mógł sobie wierzyć, ale chciał czegoś więcej. Nie wiedział nawet jak pogodzić ich… znajomość ze swoją pracą, ale w tym momencie nie obchodziło go to.
Kiedy w nocy wtuliła mocniej nosek w jego szyję, obudził się. Czując jej ciepły oddech na swojej skórze, ledwo kontaktował. Chciał przytulić ją jeszcze mocniej, a gdy to zrobił, znów zapadł w sen.
Znał ją tak krótko, a przez tą chwilę czuł, że tak właśnie powinno być. To dziwne. Nie potrafił się bronić, przed urokiem tej dziewczyny. Nie, nie był zakochany, w końcu to nie możliwe, choć… Słowa Liama nieświadomie mogły wbić mu się do głowy i zalegnąć gdzieś w podświadomości, czekając na odpowiedni moment by zaatakować. W końcu to on wierzył zawsze w wielką miłość. Skrzywił się lekko. Życie było łatwe z tymi wszystkimi mało znaczącymi dziewczynami, ale niepełne. Zawsze czegoś w nim brakowało, a teraz jakby odpowiedni zamek przeskoczył na właściwe miejsce. Czyżby jego uczucia zaczęły funkcjonować normalnie? Czy to jest normalne, że tak pragnie jej towarzystwa?
Widoku roześmianych oczu i delikatnych dłoni opierających się o jego ciało? Nie, to nie mogło być normalne!
Zresztą już sam się pogubił w tym co jest normalne, a co nie. Nie bronił się przed uczuciem, towarzyszącym mu w jej towarzystwie. Kochał ten przyśpieszony rytm serca, gdy znajdowała się blisko niego. Westchnął cicho, już zastanawiając się nad ich kolejnym spotkaniem. Wierzyła, że będą tylko przyjaciółmi. Chyba będzie musiał jej uświadomić, że oczekuje czegoś więcej. Powinien zdecydować się na jakiś poważniejszy krok.
Zmienił bieg w samochodzie, ruszając ze skrzyżowania. Po chwili wcisnął sprzęgło, wrzucając dwójkę. On nie widział żadnych przeszkód, aby byli razem. No dobrze, może widział ich całe stosy, ale zawsze wiedział, że jeżeli chce, to potrafi pogodzić ze sobą sprzeczności.
Zaraz, zaraz… co on sobie w ogóle myśli? Dostęp do niej jest zablokowany! Dokładnie tak! W końcu jest sławny. Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. Louis! Louis ma dziewczynę i nic nie stoi im na przeszkodzie. Jednak co z tego, że on chciałby czegoś więcej? Tak, chciałby, powiedział to sobie szczerze w myślach i zaśmiał się w duchu, dochodząc do wniosku, że chyba ma urojenia! Problem jest w tym, że ona nie chce. Myśląc o tym, zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i zwolnił, podjeżdżając pod studio, gdzie zazwyczaj wszystkich znajdował. Wysiadł szybko z czarnego samochodu, zamykając drzwi. Luźnym krokiem przeszedł do budynku, zauważając, że chyba żadna fanka nie czai się w promieniu kilku metrów. Wszedł do środka, zastając resztę zespołu i Paula. Szybko opadł na sofę obok Louisa, ziewając przeciągle.
- Już jestem – mruknął, zerkając na Paula. – I po co ten krzyk?
Ten udając, że go nie usłyszał, przeszedł do drzwi i odezwał się tylko.
- Szykujcie się, niedługo jedziemy.
Wszyscy jak na komendę pokiwali głowami. Zayn spojrzał na Liama, który jak zwykle odziany był w swoje obcisłe spodnie i koszulkę w kratkę. Uniósł brwi w geście zapytania, gdy dojrzał nieme uwagi Payne'a.
- Po prostu wybrałeś sobie nieodpowiednią chwilę na znikanie.
- Wiem przecież, ale dla Paula żadna nie jest odpowiednia. – Prychnął, zastanawiając się, jak powiedzieć chłopakom o Ani. Ostatecznie byli to jego przyjaciele i chyba powinien podzielić się z nimi tym, co zmieniło się w jego życiu, a może poczekać? Może nic więcej się nie zmieni i po prostu będzie jeździł do niej raz na jakiś czas. Ona w końcu przestanie mieć ochotę na spotkania z nim, bo ma Johna. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, jednak czuł, że zbliżał się czas, w którym będzie musiał wyjaśnić to wszystko i rozeznać się dokładniej w sytuacji.
- Co ty taki zamyślony? Zayn! Idziemy. – Głos Louisa wyrwał go z zamyślenia. Podniósł się szybko z sofy.
- Już, już… – Westchnął, znów napotykając minę Liama mówiącą: co jest?
Chyba nie miał wyjścia, musiał mu wyjaśnić, gdzie ostatnio znikał, bo chłopak nie da mu spokoju. Czemu on jak jakiś radar wyczuwa, że coś jest nie tak? Patrząc wymownie na Liama, skierował wzrok na kolegów z zespołu. Później się dowie. Wbrew pozorom obawiał się jego reakcji, choć i tak nic i nikt nie zmieni tego, co się z nim działo.
Po wywiadzie nastąpił czas na następny wywiad, standard. Gazeta i telewizja obsłużone, a czas przeleciał im między palcami ze zdwojoną szybkością. Kiedy odwalili swoja robotę, dostali pozwolenie na odpoczynek, z obowiązkowym stawieniem się na miejscu zbiórki o godzinie dziewiętnastej trzydzieści.
Wysiadając z samochodu spojrzał na zegarek, odliczając godziny dzielące ich od kolejnej gali, na której mieli się pojawić. Szukając kluczy od drzwi domu, zauważył, że Liam podjeżdża na podjazd i szybko wynurza się z pojazdu. Kiedy Malik zdążył otworzyć drzwi, Payne już stawił się obok niego, gotowy, by rozpocząć przygotowania swojego stroju na galę i wszystkiego co z nim związane. Wpadli do mieszkania i wbrew planom od razu rzucili się na sofy, wzdychając ciężko.
- Zayn, więc może teraz mi powiesz, co się ostatnio z tobą dzieje? – odezwał się Liam. Uważne, ciemne oczy, zmierzyły sylwetkę Zayna, który skrzywił się lekko. Nie spodziewał się, że Payne akurat teraz zacznie swoje wypytywanie. Nie ma to jak atak z zaskoczenia, prawda?
- Nic się ze mną nie dzieje. Byłem ostatnio kilka razy u jednej dziewczyny. – Wzruszył ramionami, jakby nie wywoływało to w nim żadnych emocji.
- U jednej, tej samej dziewczyny? – Upewnił się Liam, prostując się w fotelu i spoglądając na niego spod uniesionych brwi. Zauważył jednak tylko mordercze spojrzenie przyjaciela, więc od razu jego mina nabrała łagodniejszego wyrazu.
- To ta fotoreporterka, która wpadła na czerwony dywan. – Chrząknął, zerkając na Liama. – A teraz idę pod prysznic!
Zdążył zniknąć, zanim kolejne słowa i prawdopodobnie jakieś przekleństwa potoczyły się z uchylonych ze zdziwienia warg brązowowłosego. Przemierzając pomieszczenia chwalił siebie w duchu za tak szybką ucieczkę. Kto by pomyślał, że to Liam będzie brał go na tak ‘poważne’ rozmowy. Przecież zawsze zadawał się z najróżniejszymi dziewczynami! Jak mógł zauważyć, że teraz coś się zmieniło?
*
- John! – przywołałam go do porządku, gdy po raz kolejny mnie zaczepiał. Pokręciłam wymownie głową, siedząc na łóżku i obserwując jego poczynania. Gdy jego ręka znów znalazła się na mojej tali, rozdrażniona przymknęłam oczy. Zastanawiałam się, czy powinnam ponownie ją strącić. W końcu… pracowałam!
Ciągle próbowałam skupić się na obróbce zdjęcia, które znajdowało się na monitorze mojego laptopa. Chyba jednak wszystko było przeciwko mnie. W mojej głowie ciągle powstawała wizja dzisiejszego spotkania Zayna na czerwonym dywanie, która skutecznie mnie rozpraszała. Czemu nie mogłam przestać o tym myśleć? Do tego poczułam, jak John odważniej obejmuje mnie w pasie i przywiera ustami do mojej szyi. Nie odepchnęłam go, jednak nie zwróciłam na niego zbyt dużej uwagi.
- No już cię nie rozpraszam – uśmiechnął się anielsko, na co tylko chrząknęłam wymijająco. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, laptopa wciąż trzymając na kolanach, a on ułożył się obok mnie.
Ostatnio drażniło mnie takie zachowanie. Przed rozstaniem lubiłam tulić się do jego boku, czuć ciepło bijące od chłopaka i wiedzieć, że ze mną po prostu jest. Lubiłam mieć poczucie, że jest mój.
Wszystko legło w gruzach po tej… zdradzie. To raczej normalne, że nie potrafię tak po prostu wrócić do tego, co było kiedyś. Po tym wszystkim pozostała jakaś bardzo wyraźna rysa. A tak za nim tęskniłam! Wszystkie sprzeczne emocje i uczucia tłumaczyłam sobie tym, że muszę przywyknąć do faktu, iż znów jesteśmy razem, a poza tym… nie mam czasu na rozkoszowanie się chwilową pieszczotą, kiedy mam na głowie pracę.
Gdy znów poczułam usta chłopaka muskające skórę mojej szyi, westchnęłam ciężko. Robił to tak delikatnie, że prawie tego nie czułam. Nachylił się nade mną bardziej, a jego usta pieściły kącik moich warg. Zastanawiałam się czy brakuje mu mnie, czy tylko chwilowej przyjemności, ale zaraz! Jak ja w ogóle mogłam tak myśleć?! To chyba jasne, że chodzi mu o mnie, prawda?
Jego ręka wsunęła się pod moją bluzkę, gładząc skórę przy krawędzi moich spodni. Podniosłam się gwałtownie, delikatnie odpychając jego pocałunki. Z roztargnieniem spojrzałam na zegarek. Chyba czas się szykować.
Przeszłam koło zawiedzionego Johna, starając się nie patrzeć na jego twarz i sprawdziłam czy wszystkie akumulatorki na pewno są naładowane. Chwyciłam cały zestaw i wrzuciłam go do torby.
Dołożyłam tam inne podręczne rzeczy, nie zapominając oczywiście o narzędziu swojej pracy. Kiedy już wszystko było zapakowane, chwyciłam za ciuchy, które nadawały się na galę i udałam się do łazienki.
Wygoda wygodą… na nogi wciągnęłam jednak botki na niskim obcasie. Większość fotoreporterów to mężczyźni – nie bez powodu. Fotograf… nie chcę używać słowa paparazzi, często musi nosić ze sobą ciężki sprzęt, aby zdobyć takie zdjęcie, jakie jest wymagane. A tak poza tym… pchają się i przeciskają jak rasowi bokserzy, muszę więc mieć jakiś sposób, aby nie wylecieć na czerwony dywan po raz drugi.
W tej wielkiej rodzinie, w której panowała konkurencja, powinniśmy się niby wspierać, ja jednak zamierzałam nadepnąć obcasem każdego, który się nawinie. Lepiej niech nie próbują wykorzystywać swojej potężniejszej sylwetki przeciwko mnie. Niezły plan, co? Zaczynam się wprawiać.
Kiedy byłam gotowa, złapałam za torbę i popatrzyłam na Johna, który nadal wylegiwał się na mojej kanapie. Nie musiałam jednak długo czekać, podszedł do mnie i objął w talii. Moje dłonie przesunęły się na jego ramiona, gdy pocałował mnie namiętnie.
- Będziesz musiała wynagrodzić mi ten… niepełny wieczór – szepnął i popatrzył mi w oczy. Poczułam, jak jego dłonie wymownie łapią mnie za pośladki. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, choć nieco niechętnie.
Czy mogłam mu nie wybaczyć? Chyba mogłam, ale nie potrafiłam lub po prostu chciałam, żeby wszystko wreszcie wróciło do normy. Nie byłam jednak pewna czy to możliwe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kocham , kocham, kocham . Jak ty świetnie piszesz . Dajesz następny <3333
OdpowiedzUsuńPestka..1D
O super jest ;)
OdpowiedzUsuń