wtorek, 16 kwietnia 2013
Rozdział 10 - Pustka.
- Ania. – Wyciągnęłam rękę w stronę wysokiego, szczupłego chłopaka, kiedy tylko z pomocą Zayna odpędziłam się od radosnych, skaczących i wielkich psów.
Odnajdując jego żywe oczy, dostrzegłam w nich intensywny odcień zieleni. Mimo tego, że był w domu, gdzie nie był zagrożony czającymi się na każdym rogu fotografami, ehem… a na pewno nie mną, oczy przydymione miał wyraźną ciemnością, przez co wyglądały na piwne. Kiedy z serdecznym uśmiechem ścisnął moją dłoń, zmieszana jeszcze raz przebiegłam wzrokiem po jego sylwetce. Dopasowana czerwona koszula, ciemne spodnie, nie tak przylegające jak te sceniczne, ale jednak. Chłopaki mieli swój styl, który pokazywali na każdym kroku. Osobiście wolałam ten Zayna, przyznałam to przed sobą, spoglądając na niego przelotnie. Stał po mojej prawej stronie, bacznie obserwując poczynania przyjaciela. Biała, przewiewna koszulka delikatnie opinała się na jego wyrzeźbionym torsie. Gdy tylko na niego spojrzałam, uśmiechnął się ciepło.
- Harry. – Doczekałam się w końcu zakończenia tej dosyć oficjalnej czynności, jaką było nasze zapoznanie się. Szybko schowałam dłoń za swoje plecy, jak dziecko wstydzące się nowo poznanych osób.
- Więc to ty wpadłaś bez zapowiedzi na czerwony dywan?
Zlustrował spojrzeniem Zayna, a już po chwili znów zwrócił się ku mnie. Zdziwiona zauważyłam, że Harry wydawał się być wyluzowany, choć w jego oczach dostrzegłam niepewność i odrobinę niechęci.
Byłam jednak pewna, że przed moim przybyciem, został dokładnie poinstruowany przez swojego brata na temat tego, jak ma się zachowywać. Uśmiechnęłam się do niego, będąc wdzięczna, że nie buczy się na mnie z byle powodu, w końcu nie doznał żadnego ośmieszenia, po tym jak bez zapowiedzi wpadłam pod ich nogi na oczach setek fotoreporterów. Nie doznał także uszczerbku na zdrowiu! W końcu wyryłam w dywan, a nie w żadnego z nich.
- Tak, tak… to byłam ja – przyznałam ze śmiechem, chcąc zapomnieć w jednej chwili o ciągle kłębiącym się w mojej podświadomości Johnie i jego telefonicznej scenie zazdrości, jaką urządził mi jeszcze chwilę temu.
- Mam nadzieję, że nie będziecie mi tego ciągle wypominać. – Uśmiechnęłam się, przechodząc między chłopakami do ich salonu. Dom był duży, naprawdę. Przestrzeń uderzyła we mnie tak, że miałam ochotę po nim biegać! Przestronne okna, przykryte białymi firankami, jasny i nowoczesny wystrój. No tak, widać w tym było ich rękę. Z opowieści Zayna wiedziałam, że jeśli chodzi o całą dekorację, to zgadzali się prawie we wszystkim. Poza tym mieszkali razem i jakoś musieli się dogadać, co do wyglądu ich przestrzeni życiowej.
- Nie uwierzycie, chciałem coś dla was ugotować, ale mi nie wyszło.
Głos Harryego przywołał mnie z powrotem do świata żywych.
- To raczej dobrze. Bałbym się to zjeść.
Zayn uderzył go lekko w ramię, a moje wargi wygięły się w uśmiechu, widząc zadowolonych chłopaków. Byli bardzo do siebie podobni! Nie, nie mówię o stylu, ale ich szczupłe, wysokie sylwetki były niemal identyczne. Pomijając to, że Zayn był troszkę lepiej zbudowany.
- Musimy coś zamówić – dodał Harry, zerkając na mnie z ukosa.
- Nie ma problemu! – odezwałam się natychmiast. – Może chińszczyznę? – zaproponowałam, a oboje przytaknęli ochoczo głowami.
*
Zacisnął wargi i ścisnął w dłoni komórkę, zerkając ciągle w stronę, w którą odjechał czarny duży samochód. No tak, widać, że jest to fura kogoś, kto ma kasę. Może ona właśnie to w nim widzi? Kasę? Jeśli tak, to odwdzięczy się jej za tę wierność. Prychnął pod nosem, wyczuwając, że i tak tutaj wróci. Na razie czas chyba odreagować stresujące sytuacje, a skoro ona mu na żadne przyjemności na razie nie pozwala, czas pozwolić sobie na nie w inny sposób.
Zerknął na jej okna w kamienicy. Oba były lekko uchylone, a firanki powiewały delikatnie na wietrze, który odczuwalny był na jego skórze. Gdy poczuł w dłoni wibracje, zerknął tylko na wyświetlacz. Dobrze wiedział, że to ona. Znów zacznie wymyślać pokrętne wymówki. Jednym ruchem odrzucił połączenie, po czym włożył komórkę do głębokiej kieszeni. Biorąc oddech na uspokojenie, odwrócił się w druga stronę. Ruszył przed siebie szybkim krokiem. Ania nie jest jedyną kobietą na świecie. Inne także wymagają jego uwagi, którą zamierza im w jak najszybszym czasie okazać.
*
To dziwne, ale czułam się tutaj dobrze. Wiedziałam, że Harry jest miły tylko dlatego, że musi, ale i tak było mi przyjemnie. Wydawał się być tak żywą osobą! Kiedy stał koło Zayna, widziałam jednocześnie mnóstwo podobieństw, ale też dużo różnic między nimi. Każdy z nich był inny i jedyny w swoim rodzaju. Nawet kiedy chciałam, nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, błąkającego się po moich ustach, gdy razem żartowali i zdradzali kompromitujące momenty ze swojego życia.
Siedziałam koło Zayna na dużej, wygodniej sofie. Nasze ramiona ocierały się lekko o siebie, kiedy jedliśmy, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Zdziwiłam się trochę, gdy później jedna z jego dłoni wślizgnęła się na moją talię, obejmując mnie delikatnie. Uśmiechnął się w momencie, kiedy zdziwiona tym zachowaniem na niego spojrzałam i uniósł pytająco brew.
Potrząsnęłam tylko głową na znak iż niczego nie potrzebuję i że wszystko jest w porządku. Po chwili przysunęłam się do niego i układając swoje ciało w wygodniejszej pozie, wtuliłam się w jego ramię. Spędziłam z nimi dużo czasu, słuchając przejętego głosu Harryego. Miałam wrażenie, że chłopak powoli zapominał o tym, kim jestem na co dzień, a coraz bardziej skupiał się na tym, aby dobrze czuć się w moim towarzystwie.
Kiedy wyszedł chwilowo do kuchni, tłumacząc, że musi coś przegryźć i dodatkowo się napić, przypatrzyłam się twarzy Zayna. Wydawało mi się nieprawdopodobne, że jego kumpel ciągle je, przecież jest taki chudy! A ja nadal byłam pełna po posiłku, który sobie zafundowaliśmy. Nie patrzyłam na zegarek, jednak zauważyłam, że powoli się ściemnia. Gdy na dworze zapadła już kompletna cisza i ciemność, rozjaśniona tylko lampkami ogrodowymi, stojącymi wzdłuż podjazdu, ziewnęłam przeciągle. Wciąż objęta przez ramię piosenkarza, czułam się tak zrelaksowana, że aż niechętnie zebrałam się w sobie, aby opuścić to przytulne schronienie.
- Zayn – mruknęłam cicho, a on popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. – Chyba powinnam się już zbierać.
Pogładziłam jego dłoń, która poruszyła się na mojej talii. Przytaknął krótko, intensywnie patrząc w moje oczy. Wydawało mi się, że prześwietla mnie rentgenem i kiedy jego twarz nagle zaczęła przybliżać się w stronę mojej, przeszedł mnie niepoprawny dreszcz emocji. Nim moje mocno bijące serce zdążyło wyskoczyć z piersi, wszedł Harry. Wiedziałam, do czego przed chwilą zmierzaliśmy i mimo, że pozornie byłam podekscytowana, to wcale mi się to nie podobało. Nie, nie, nie, ja wcale nie myślałam o tym, jak smakują te pełne i kuszące wargi. Jestem ponad tym! Zerwałam się szybko z sofy i chrząknęłam wymijająco.
- Coś się stało? – zapytał Harry, unosząc przy tym zabawnie jedną brew. Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, starając się także uspokoić moje rozedrgane nerwy.
- Nic, muszę się już zbierać – przyznałam, po czym zerknęłam na Zayna, który lekko się skrzywił, jednak zaraz potem podniósł się i udał ze mną do wyjścia.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz, że mnie poznałeś – zasugerowałam Harryemu, żegnając się z nim. – Mnie było bardzo miło.
Uśmiechnęłam się niewinnie i szybko stanęłam na palcach, żeby musnąć ustami jego policzek. Uf… obaj byli ode mnie wyżsi o co najmniej dwadzieścia centymetrów. Zayn popatrzył sceptycznie na brata nieodgadniętym wzrokiem.
- Chodź już!
Pociągnęłam go za rękaw i zmierzając do samochodu, wyprowadziłam z domu. Popatrzył na mnie rozbawiony.
- Polubiłaś Harryego?
- Wydaje się… uroczy.
Uśmiechnęłam się lekko, widząc błysk w jego oku. Po chwili już oparł ręce po obu moich stronach, a ja mimowolnie oparłam się o auto, nie widząc drogi ucieczki.
- A ja nie jestem uroczy? – spytał lekko zachrypniętym głosem.
Przygryzłam chwilowo wargę. Jest, jest uroczy! Ma urocze czekoladowe tęczówki, które w tym świetle wydawały się niemal czarne. Uroczy uśmiech przyciągający wzrok. Żeby tylko był uroczy!
- Jesteś. – Zaśmiałam się dźwięcznie, po czym wymknęłam się pod jego wyciągniętym ramieniem i wsiadłam do samochodu. Zauważyłam jego przeszywający wzrok, który podążał za mną. Szybko sam usadowił się na miejscu kierowcy i zapiął pas. Wyruszyliśmy z powrotem, a ja podtrzymując sobie głowę dłonią, znów zaczęłam myśleć o Johnie. Miałam nadzieję, że już mu przeszło i zdecydowałam się zadzwonić do niego zaraz po tym, jak wrócę do domu. Zmęczona po całym dniu, przymknęłam oczy, słuchając przyjemnego pomruku samochodu, kiedy jechaliśmy po pustej już ulicy.
- Ania. – Głos Zayna spowodował, że natychmiast oprzytomniałam i popatrzyłam na niego zaspanymi oczami. – Przepraszam, że tak bez uprzedzenia wyciągnąłem cię dzisiaj z domu.
Zerknęłam na niego zdziwiona. A więc ma wyrzuty sumienia? Dlatego, że John nas widział?
- Nic się stało, bardzo dobrze spędziłam ten wieczór.
Przyznałam to całkiem szczerze. To, że myślę, ciągle o tym, żeby zadzwonić do Johna, to już zupełnie inna sprawa. Mimo to widziałam, że coś go ciągle męczyło.
- Zayn, no wyduś to z siebie. – Uśmiechnęłam się zachęcająco, widząc, jak jego dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy. Spojrzał na mnie przelotnie, a ja zobaczyłam smutek w jego oczach.
- Skoro John już wie, że się spotykamy, to co teraz zrobisz z naszą znajomością? – spytał, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona. No tak… wiem, o co mu chodzi. Mógł odnieść wrażenie, że John minimalnie mną kieruje, przez nie będę mogła się z nim widywać. Ale tak nie jest!
- Będzie tak jak do tej pory. Skoro John już wie, to chyba będziemy mogli widywać się bez skrępowania. – Uśmiechnęłam się do niego, jednocześnie myśląc, że chyba powinniśmy jednak na jakiś czas ograniczyć nasze kontakty. Popatrzyłam na jego twarz i dostrzegłam mały grymas. A to dlaczego? Przecież powiedziałam, że będzie tak jak dawniej. Jest w końcu moim przyjacielem.
- Bo… mam wrażenie, że jesteś pod nieustannym wpływem swojego chłopaka – przyznał w końcu.
- Wcale, że nie! – zaprzeczyłam stanowczo, jednak wyraz jego twarzy mówił wszystko – głęboko wierzył, że jest inaczej niż mówię.
- Wróciłaś do niego. Tak po prostu to zrobiłaś pomimo tego, że cię zdradzał. Teraz udajesz, że nie masz przed nim tajemnic, choć tak naprawdę boisz się jego reakcji na mnie – odezwał się odrobinę przytłumionym głosem.
- To wszystko nie ma nic ze sobą wspólnego! Daliśmy sobie drugą szansę, bo…
- Kochasz go? – spytał znów, odwracając się w moją stronę. Przygryzłam wargę, gdyż nie byłam wcale taka pewna, czy go kocham. Jeszcze jakiś czas temu nie miałabym wątpliwości, mówiąc te dwa krótkie słowa, ale teraz wszystko się zmieniło. Czy to mogła być prawdziwa miłość, skoro… stało się tak, jak się stało? Skrzywdził mnie i chyba powoli zaczynaliśmy niszczyć siebie nawzajem. Codziennie odpychałam go, bo tak naprawdę w moim sercu wciąż kiełkowało coś… innego?
- Zayn, nie zrozum mnie źle, ale nie masz pojęcia o miłości.
Chrząknęłam wymijająco, mając na myśli jego jednorazowe wypady. Po chwili ugryzłam się w język. Czy powinnam była to mówić? Zdecydowanie nie! Gwałtownie zatrzymał się pod moją kamienicą, a ja popatrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem, kiedy przeszył mnie brązowym spojrzeniem.
– Przepraszam – szepnęłam, mając nadzieję, że nie zabrzmi to tak wyraźnie w ciszy jaka panowała między nami. Przybliżył się do mnie znacząco. Jedną rękę oparł koło mojego uda, a drugą podążył do mojego policzka. Pogładził go delikatnie, podczas gdy jego twarz znajdowała się nienaturalnie blisko mojej. Ścisnęłam dłonie w pięści, a moje ciało napięło się w oczekiwaniu.
- Może i nie mam o niej pojęcia, a może po prostu się w niej gubię – mruknął, a jego ciepły oddech omiótł moje policzki. Szybko odsunął się ode mnie i poczekał aż niezdarnie i powoli wygramolę się z samochodu.
- Do zobaczenia. – Popatrzyłam na niego niepewnie i z cichym trzaskiem zamknęłam drzwi.
*
Z piskiem opon odjechał. Nie mógł znieść tego poczucia, że nie ma do niej dostępu. Nie pasował mu układ tylko przyjaciół, i choć nic nie obiecywał, to ciągle się go trzymał. Miał zamiar jej uświadomić, że dąży do czegoś więcej. Zayn Malik i problemy z kobietami? Żart! Następnym razem… będzie inaczej!
John nie jest dla niej, nie, nie, nie…! W każdym razie ona nie jest dla niego! Wcale nie podobała mu się myśl, że ciągle są razem. Kiedy wyobraził sobie ją z tym wysokim, ciemnowłosym chłopakiem jego wnętrzności zawijały się w supeł. Pomyśleć, że kiedy ją poznał była sama, a on się znów przypałętał. Miał ochotę walnąć głowę w pierwszą napotkaną rzecz. W tym momencie byłaby to akurat kierownica, którą wymacał pod palcami. Nie… jeszcze się zabije w tym samochodzie, a takiego problemu mu nie brakuje! Przyśpieszył nieznacznie, zmieniając bieg. Przemierzając prawie puste londyńskie ulice, przypomniał sobie jej wystraszone zielone spojrzenie, kiedy znajdował się tak blisko. Gładki policzek, kuszące usta, to wszystko powracało do niego, gdy ponownie odpływał. Uspokój się! Nakazał sobie w myślach, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, w łóżku. Buzowała w nim zazdrość i dziwne uczucie pozostałe po bliskiej obecności Ani, a zamierzał jeszcze wypytać Harryego, o co o niej sądzi. Mimo iż liczył się z jego zdaniem, to i tak swoje uznawał za najważniejsze, a co za tym idzie nic i nikt nie zmieni jego opinii. Harry to dobrze wie, więc i tak musi po prostu zaakceptować taki stan rzeczy.
Wpadając do domu trzasnął szybko drzwiami i przekręcił w nich zamek.
- Harry! – krzyknął na wstępie. – Wróciłem.
- Tutaj jestem. – Jegoprzyjaciel, jak się tego spodziewał, siedział na sofie, wzrok wlepiając w migoczące na ekranie telewizora obrazy. Znienacka wskoczył więc na miękkie siedzenie obok niego, porywając paczkę chipsów, którą trzymał w dłoni.
- Podziel się – mruknął roztargniony, kiedy tamten spróbował wyrwać mu smakołyk.
- Myślałem, że zostaniesz u niej na noc – Harry charakterystycznie poruszył brwiami.
- Ona ma chłopaka, nie zapominaj – przypomniał mu, chociaż sam chciałby o tym zapomnieć!
- Nie takie wagony się odczepiało – mruknął z przekąsem. – Jakoś nie przeszkadzał jej chłopak, żeby się do ciebie tulić – powiedział z wyrzutem. Zayn popatrzył na niego poważnie, po czym odezwał się.
- To ja ją objąłem. – Wzruszył ramionami, choć na samo wspomnienie po jego ciele przeszedł dreszcz. – Jest taka…
Jednak nie zdążył zachwycić się, jak bardzo mu się podobała, kiedy Styles przerwał mu.
- Odwaliło ci.
Zayn przeszył go ostrym spojrzeniem, po chwili uśmiechając się jakby widział idiotę.
- Tak jest! Nie patrz na mnie jak na debila. Przecież, to ty zawsze mówiłeś, że nie ma szansy na dłuższy związek, a teraz sam zobacz! Wpadłeś po uszy, a do tego ona jest fotoreporterką!
- Po pierwsze to nie jest związek! A po drugie ona jest dopiero początkującą fotoreporterką – powiedział to tak, jakby widział w tych sformułowaniach dużą różnicę.
Zacisnął mocno szczękę. Coraz bardziej uświadamiał sobie, że czuje do niej coś, czego nie czuł do żadnej innej dziewczyny. Och… teraz to jest oczywiste! Harry miał świętą rację, on po prostu „wpadł po uszy’” do tego bagna.
- Ale muszę przyznać, że jest śliczna. Wiedziałem, że mimo tych wypadów z byle kim, masz dobry gust. I powiem ci, że w ogóle nie jest taka zła, na jaką wyglądała – powiedział Hazza i przygryzł nerwowo wargę.
- Nie mów, że ty też wpadłeś, kiedy ją poznałeś. – Zayn popatrzył morderczo na Loczka, w głowie już przygotowując sobie groźby pod jego adresem, jeśli choćby tknie ją palcem.
- Nie, nie. – Chłopak zaśmiał się na widok miny brata. – Po prostu polubiłem ją, choć i tak jej nie zaufam. Nie licz na to! – Uprzedził niechętnie, zastanawiając się, czy on kiedykolwiek też spotka kogoś odpowiedniego na swojej drodze. Ale jeśli to jest ta dziewczyna, której Zayn nie potrafił potraktować, jak innych, to musi coś w sobie mieć. Zayn się zmienił i należy to wykorzystać.
– Myślę, że możesz spróbować… może ci się z nią uda. – Harry trącił Malika barkiem, szczerząc do niego zęby. Mimo dużych wątpliwości, chciał, żeby jego brat był szczęśliwy. Dobrze wiedział, że tak czy siak Zayn zrobi wszystko po swojemu, dlatego nie chciał się z nim spierać, bo i tak nie doszliby do wspólnych wniosków. Choć nie miał takiej możliwości, obiecał sobie, że postara się wyłapać każdą nieszczerość pojawiającą się w tej dziewczynie i bić na alarm, kiedy zauważy coś niepokojącego. W końcu to, że wspierał przyjaciela, nie znaczyło, że całkowicie zgadzał się z jego decyzjami. – Nie wiem jak pogodzisz to wszystko razem, ale to już twój problem – dodał, gdy napotkał uśmiech Zayna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetnyy .!!! :D ;3 Pisz szybko następny :D <3
OdpowiedzUsuńRewelacja. Czekam.zniecierpliwiona na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńNath.
eyes-of-the-world.bloog.pl
Hej! Śledzę twoje opowiadanie jeszcze od czasów Louisa. :) To, tak jak i tamto bardzo mi się podoba. Będziesz publikować to stare opowiadanie? Proszę, proszę proszę! Daj znać co i jak. :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następną notkę!
Twoja wierna czytelniczka Ross
Ps. wyłącz weryfikacje obrazkową (czy jak to się tam nazywa :D), bo na telefonie nie mogę postów komentować :( Już wcześniej bym komentowała, ale na telefonie nie dam rady.. :( Proszę zrób to dla mnie. :)