piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 11 - Fałszywa miłość.


Dzwoniłam do Johna już dwa razy i obiecałam sobie, że nie zadzwonię trzeci, aż do czasu kiedy wyjdę z pracy. On ciągle nie odbierał i nie odzywał się do mnie. Co za szczyt… chamstwa! Jak on w ogóle może robić mi coś takiego? Czy nie dość namieszał już w naszym związku? Później ja troszkę namieszałam, kiedy zobaczył mnie odjeżdżającą z Zaynem, ale to szczegół.
 Teraz znów on przejął pałeczkę. Chwilami miałam go dosyć, a w następnym momencie znów potrzebowałam wiedzieć, że między nami wszystko jest w porządku. Wyłączyłam chwilowo myśli, skupiając się na zdjęciu, które mi podrzucono.
 Kiedy ciotka podłapała, że całkiem dobrze radzę sobie z obróbką, podesłała do mnie też innych, żebym odwaliła tę część roboty. Gdy tylko skończyłam, pożegnałam się z koleżanką z biurka obok. Kto by pomyślał, że fotoreporter zajmie się pracą przy biurku?
 Złapałam za torbę, poprawiłam sweterek, który miałam na sobie i udałam się do wyjścia. Gdy tylko dotarłam do holu, zatrzymałam się przy ścianie. Ze zrezygnowaniem spojrzałam jeszcze raz na wyświetlacz komórki. Zero. Żadnej wiadomości. Westchnęłam cicho i wybierając odpowiedni numer, przyłożyłam aparat do ucha.
 Po dwóch sygnałach telefon nagle ucichł. No tak, rozłączył się. Gra jakiegoś rozzłoszczonego księcia, zdenerwowałam się. O nie, nie ma ze mną tak łatwo. Chyba muszę go dzisiaj odwiedzić w jego własnym mieszkaniu, żeby wyjaśnić wszystkie te zakręcone sytuacje. Ruszyłam prosto przed siebie z zamiarem złapania taksówki lub dotarcia do metra. Wmurowało mnie jednak, gdy koło chodnika ujrzałam zaparkowane czarne, duże audi.
 Zatrzymałam się tak gwałtownie, że jakiś facet ledwo mnie wymijając, tylko szturchnął moje ramię, a ja zachwiałam się niepewnie. Uniosłam lekko brwi do góry. Co on tu robił? Moje serce zabiło szybciej. Nie wiedziałam czy czasem się nie przewidziałam, czy to nie moja wyobraźnia płata mi figla. Ruszyłam w stronę parkingu, a mój wzrok intensywnie śledził bezruch czarnego auta. Nagle szyba opuściła się lekko, a zza niej dojrzałam ciemne okulary przykrywające pół twarzy chłopaka. Uśmiechnął się lekko, unosząc jeden kącik ust do góry, więc zdezorientowana podeszłam do niego.

- Co tu robisz? – syknęłam cicho, tak żeby nikt nie zwrócił na nas uwagi.

- Przyjechałem po ciebie.

- Nie musisz być w studiu, na koncercie, czy gdzieś tam jeszcze? – Zainteresowałam się.

- Tak się składa, że mam chwilę wolną – mruknął. – No wchodź – dodał, a ja bez namysłu obeszłam auto i wcisnęłam się na miejsce pasażera.

- Ostatnio robisz za mojego osobistego szofera. – Zaśmiałam się, jakby nigdy nic.

- Przeszkadza ci to? – Zdjął okulary, chowając je do schowka, a ja wreszcie mogłam spojrzeć w jego ciemne oczy.

- Nie, jasne, że nie, to raczej ty powinieneś mieć z tym problem. – Zauważyłam, jednak nie odpowiedział na moją uwagę, ruszając z miejsca. W szybkim tempie znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Z poczucia obowiązku, ale poniekąd z własnej chęci, uznałam, że muszę wynagrodzić mu to poświęcenie.

- Wejdziesz? – Uśmiechnęłam się do niego czarująco i zaczesałam włosy za ucho.

- Jasne, na chwilę.

Odwzajemnił uśmiech i oboje wygrzebaliśmy się z auta. Czując jego obecność zaraz koło mnie, miałam ogromną chęć, aby zwierzyć się z moich problemów. Wiedziałam, że Zayn nie pochwala mojego związku z Johnem, jednak… musiałam to z siebie wyrzucić!

- John ciągle nie odbiera telefonu – powiedziałam w końcu.

- Yhy… zgrywa ważniaka – mruknął, opierając się o ścianę tuż obok drzwi. Popatrzyłam na niego nadąsana, mając wrażenie, że niezbyt go to wszystko martwi. – Trochę przesadza – dodał, spoglądając na mnie lekko przymrużonymi oczami. Otworzyłam drzwi do mieszkania i przepuściłam go pierwszego.

- Jak na razie przecież nic się między nami nie wydarzyło – dodał nagle, zwilżając wargi czubkiem języka i zerkając na mnie ukradkiem.

- No właśnie, nic między nami nie ma, a on robi wielkie halo! – stwierdziłam z rozżaleniem, zastanawiając się jednocześnie czy fakt, że ciągnie mnie ku Zaynowi, podchodzi pod zdradę. Oparłam się o drewniane drzwi, które zdążyłam już zamknąć i spuściłam ręce wzdłuż ciała. Byłam zmęczona tym całym Johnem Brownem!

Nim się zorientowałam, poczułam bliską obecność Malika, który stanął tuż przede mną. Zrobiło mi się gorąco, kiedy moje myśli skierowały się na niebezpieczne tory związane z… właśnie z nim w roli głównej. Uniosłam głowę do góry, zerkając na niego pytająco i próbując oddychać równomiernie, aby nie dopuścić do wykwitu uciążliwych rumieńców. Jego ręka lekko zaczesała moje włosy za ucho. Popatrzył na mnie tym przeszywającym wzrokiem, a ja jednocześnie upewniłam się, że dzieje się między nami zbyt dużo, jak na zwykłą przyjaźń. Ślepo próbowałam wmawiać sobie, że ten przystojny chłopak, który przede mną stoi, w ogóle na mnie nie działa.

- Bo przecież… my jesteśmy tylko przyjaciółmi, Zayn. – Zaznaczyłam wyraźnie, jak traktuję to, co pomiędzy nami jest, kończąc naszą rozmowę. On jednak zamiast się odsunąć, stopniowo napierał na mnie. Zdezorientowana położyłam dłonie na jego szybko unoszącej się klatce piersiowej i przymknęłam oczy. Tak naprawdę nie miałam siły go odepchnąć. Pochylił się nade mną, jakby wciąż zastanawiał się, co zrobić, a gdy już nie mogłam znieść tego napięcia, sama stanęłam na palcach i wpiłam się w jego wargi. Przywarł do mnie mocniej, kiedy zarzuciłam dłonie na jego kark, przyciągając go do siebie.

- Nie tylko przyjaciółmi, Ania – sapnął, gdy oderwał się ode mnie. Po chwili znów jego usta otarły się o moje, a czas stanął w miejscu. Dreszcz ogarnął moje ciało, kiedy ponownie mnie pocałował.
 Zsunęłam dłonie na jego klatkę piersiową, czując jak rękoma delikatnie oplata moją talię. W tej chwili myślałam tylko o jego miękkich wargach i cudownym zapachu. Tak właściwie to ciężko mi określić, czy w ogóle myślałam. Huczało mi w głowie od nadmiaru emocji i odbieranych bodźców. Szybko jednak się opamiętałam, kiedy w moich myślach pojawił się John.

- Poczekaj – mruknęłam wytrącona z równowagi. Nie to, że nie chcę. Ja nie mogę! Mam chłopaka, któremu jestem wierna i on nie ma się o co martwić, widząc mnie odjeżdżającą z Zaynem. Zacisnęłam mocno powieki, chcąc żeby była to prawda. Kiedy je otworzyłam, Zayn wciąż stał przede mną, a jego ciepłe spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Musnął ponownie moje rozgrzane wargi i oparł swoje czoło o moje, jakby zastanawiając się, co z tym przypadkiem zrobić. Czułam jak jego perfumy przebijają się do mnie ze zdwojoną siłą. Westchnęłam ciężko. Moja ręka przesunęła się na jego bark, podczas gdy jego usta powędrowały w kierunku mojej szyi. Zaczął muskać ją delikatnie, a ja westchnęłam cichutko. Co my wyprawiamy?

- Nie – powtórzyłam ponownie i choć czułam się cudownie, będąc tak blisko niego, odepchnęłam go lekko. Znów czas wokół nas jakby na chwilę się zatrzymał. John! Bił alarm w mojej głowie.

- Chyba jednak już pójdę – mruknął, ponownie dotykając mojego policzka i odsuwając się ode mnie. Stałam sztywno, patrząc, jak wychodzi. Usłyszałam ciche kliknięcie zamka od drzwi. Zaraz po tym osunęłam się na podłogę i usiadłam na niej z podciągniętymi kolanami. Moje serce nadal biło nienaturalnie szybko, a na wargach ciągle czułam jego pocałunki. Westchnęłam głęboko i wpatrzyłam się w sufit. Teraz już pojawił się kolejny problem, a John jednak ma prawo do bycia zazdrosnym. Co ja zrobiłam? Najgorsze jednak było to, jak bardzo mi się te pocałunki podobały. Jęknęłam głucho z bezsilności, chowając głowę w ramiona.



                                                      *



Kiedy tylko udało mi się zapomnieć o tym co się wydarzyło… no dobrze, nie udało się, w końcu nadal o tym myślę! Jednak gdy tylko otrząsnęłam się trochę z szoku, jakim był ten pocałunek, wciąż plułam sobie w brodę, że był to pocałunek, który sama rozpoczęłam. Stukając obcasami na szarym chodniku, szłam w stronę mieszkania Johna. Uznałam, że przybiorę pokerową twarz i nic ani nikt nie wydusi ze mnie tego, co wydarzyło się w tym cholernym, małym przedpokoju. Nikt nie musi wiedzieć! Było mi ciężko, w końcu… w jakiś sposób oszukałam Johna, ale za nic się do tego nie przyznam. Nie ma mowy. Traktuję to teraz tak, że jesteśmy kwita, a przynajmniej staram się. Ścisnęłam mocniej torebkę, rozglądając się na pasach. Po chwili weszłam na nie i szybkim krokiem udałam się w dalszą drogę.

Było mi źle… Miałam poważne wyrzuty sumienia, a z drugiej strony było tak cudownie! Gdy o tym wszystkim myślałam, dreszcz przeszywał moje ciało. Nie mogłam się opanować. Jego usta tak bardzo mnie kusiły… on cały mnie kusił i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak działa na kobiety. Uh… opanuj się, Ania– krzyknęłam w myślach. I kto to gadał, że Zayn jest tylko przyjacielem? Hm… pomyślmy, ja! Doskonale wiem, że przyjaciele nie całują się tak namiętnie w pierwszym lepszym ustronnym miejscu! Ciągle głowiłam się jednak nad tym, co powinnam zrobić. Co, skoro jestem z Johnem, przyjaźnię się z Zayem, a dzisiaj okazuje się, że ta przyjaźń jest praktycznie niemożliwa? Gubię się w swoich myślach i nie jestem pewna, czego właściwie chcę. Co ja się martwię! Rozterki na bok, będę spokojna i wyważona. Przecież to Johna zawsze kochałam.

Stając przed odpowiednim budynkiem, zaparłam się rękoma po bokach. Weszłam w bramę, modląc się, żeby był w domu i żebym nie spotkała na swojej drodze żadnego z jego obleśnych sąsiadów – pijaczków. Między innymi dlatego zawsze przychodziliśmy do mnie. Ta okolica wydawała mi się okropna, choć tak naprawdę nie każdy miał wpływ na to, że tu mieszka.

Stąpałam ostrożnie po schodach, nasłuchując każdego odgłosu, jakby John nagle miał pojawić się nad moją głową. Gdy stanęłam przed jego drzwiami, popatrzyłam niepewnie w wizjer. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Wyciągnęłam komórkę, wybierając jego numer. Słysząc pojedyncze sygnały w komórce, jednocześnie skupiłam się na dźwiękach rozchodzących się po klatce schodowej. Poprzez cienkie drzwi i ściany do moich uszu doleciała melodia z jego komórki. Jest w domu! Ha! Rozłączyłam się, nie czekając aż sam to zrobi. Teraz już się przede mną nie uchroni. Przestępując niecierpliwie z nogi na nogę, zadzwoniłam dzwonkiem. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, widząc tylko obskurne ściany. Westchnęłam zrezygnowana i ponownie przytrzymałam dzwonek, tym razem już go nie puszczając.

- No już, już! – Usłyszałam męski głos, a drzwi nagle otworzyły się. Moje oczy powiększyły się raptownie, widząc go w samych bokserkach, co jest? Czyżby dopiero teraz wstał?

- Ania– odezwał się, zauważając mnie i jednocześnie zerkając przez ramię.

- Ania, Ania! – przedrzeźniałam go. – Dlaczego ciągle nie odbierałeś?! – Nie chciałam tak wybuchnąć, naprawdę, w końcu miałam mieć twarz pokerzysty! Ale po prostu kiedy spojrzałam w te roziskrzone oczy miałam ochotę udusić go za to, że nie odpowiadał i obraził się na mnie, choć wtedy jeszcze nic złego z Zaynem nie zrobiłam.

- Ciii, nie drzyj się. – Nie zorientowałam się kiedy, zakrył mi usta dłonią i wciągnął mnie do środka, opierając o ścianę. Popatrzył na mnie, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. – Pojechałaś z innym. Czy to nie jest wystarczający powód?!

- Nic przecież nie robiliśmy, pojechaliśmy w odwiedziny! – Zdenerwowana tupnęłam nogą. No tak, to były w końcu odwiedziny Harryego. – To ja powinnam ci nie ufać, a nie ty mi – przypomniałam mu, gorzko wpatrując się w jego oczy. Popatrzył na mnie nerwowo i zacisnął mocniej rękę na moim nadgarstku.

- Słuchaj, Ania. Teraz już stąd idź, dajmy sobie trochę czasu, czy coś, po prostu teraz daj mi spokój! – warknął, łapiąc za klamkę.

Spojrzałam na niego wściekła. Jak on może tak mnie traktować? Po tym jak dopiero co dałam mu drugą szansę? Sama nie jestem bez winy, ale on o tym nie wie. Poza tym, to nie ja przespałam się z Nikki! Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na jego szyi, gdzie malował się różowy ślad. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na jego skąpy strój i nagle doznałam olśnienia. Zanim zdążył mnie powstrzymać wtargnęłam do jego sypialni. Chciałam zrobić rozróbę tej, którą odważył się przyprowadzić tutaj, do swojego łóżka. Jednak gdy tylko stanęłam w drzwiach pokoju, wmurowało mnie. Zakryłam usta dłonią, upewniając się, że moje domysły są prawdziwe. Popatrzyłam przeszklonymi oczami na mojego chłopaka.

- A więc znowu? – odezwałam się drżącym głosem, dłonią wskazując nagą blondynkę, przykrytą jedynie prześcieradłem.

Patrzyła na mnie wystraszona i w jednym momencie jej także zrobiło mi się żal. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, w co się pakuje. Znów to poczułam. To kłucie w sercu i ściśnięte gardło. Stanęłam przed nim pewnie. Już wiedziałam. Chciał się odegrać, a później znów do mnie wrócić, a ja jak zwykle przyjęłabym go z otwartymi ramionami. Taka już byłam – naiwna. Wierzyłam, że każdy będzie w stosunku do mnie uczciwy – taki jak ja starałam się być w stosunku do innych. Nie zasługiwał na mnie i gdyby nie Zayn… gdyby on mi tego raz dosadnie nie wyłożył, ciągle tkwiłabym w martwym punkcie. Mimo że wtedy zbagatelizowałam jego słowa wzruszeniem ramion, to teraz wiedziałam, co chcę zrobić.

- Nic nie powiesz? – Wyjątkowo spokojnie odezwałam się, zadzierając głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Nie, to nie! Spadam stąd, ale najpierw…

Zamachnęłam się na niego porządnie, chcąc uderzyć go w twarz. Plaaaast. Udało się! Walnęłam mu z liścia, aż mnie dłoń zapiekła, mam nadzieję, że na długo mnie popamięta. Nie zdążyłam jednak nacieszyć się swoim tryumfem, gdyż poczułam promieniujący ból, rozlewający się po lewej stronie twarzy. Odrzuciło mi głowę, a włosy przesłoniły mi pole widzenia. Przez chwilę poczułam zawroty, więc oparłam się niepewnie o ścianę. Łzy już prawie wylewały mi się z oczu, szybko więc uniosłam wzrok, by spojrzeć na niego po raz ostatni. Oddał mi cios, oddał mi tak mocno… lecz zamiast wplątać się z nim w bójkę, z której i tak nie wyszłabym cało, przeszłam do drzwi. Otworzyłam je zamaszyście i widowiskowo trzasnęłam nimi tak, że usłyszał to cały budynek. Chcąc oddalić się z tego miejsca jak najszybciej, z płaczem zbiegłam po schodach.

Dostałam za swoje. Ja machnęłam mu za dwie zdrady, a on mi nieświadomie za ten pocałunek. Uh… nie powinnam go tłumaczyć, nic nie tłumaczy jego zachowania. Nie wiedzieć czemu, miałam wrażenie, że jednak on zaserwował liścia o wiele mocniej.

Ciągle trzymając się za obolały policzek, szłam przed siebie. Gdy zauważyłam park, który zawsze mijałam po drodze do jego mieszkania, przycupnęłam na jednej z ławek. Powoli poruszyłam szczęką, sprawdzając jej stan. Opuszkami palców dotknęłam bolącej wargi i wyczułam lepiącą się maź. Spojrzałam na palce, dostrzegając lekkie krwawienie. Czemu wycelował aż tak dobrze? Jęknęłam w duchu.
 Dobrze, że nigdy w życiu się nie biłam i nie zamierzałam, bo to było okropne. Pierwszy raz w życiu chciałam kogoś skrzywdzić i odwdzięczono mi się tak, że teraz miałam dość. Nie tylko policzek i usta, ale też serce mnie bolało. Wyjęłam z torby chusteczkę, profilaktycznie przykładając ją do wargi. Dobrze, że było już ciemno, a w parku znajdowało się tylko kilka osób, które spacerowały wraz ze swoimi pupilami.
 Popatrzyłam po ciemnych alejkach, a kiedy przed moimi oczami ponownie pojawiła się scena, której byłam świadkiem, rozpłakałam się jak dziecko. Oparłam się o oparcie, podciągnęłam nogi na ławkę i tak zatraciłam się we własnych przemyśleniach. Obiecałam sobie, że nie będę rozpamiętywać tego upokarzającego i bolesnego wydarzenia. Stanowczo mówię temu nie! Ocierając dłonią słone krople spływające po moich policzkach, uznałam, że muszę ponownie pozbierać swoje serce w całość. Muszę wytłumaczyć jemu i sobie, że John tak naprawdę nie jest już ważny. To przeszłość, a ja patrzę tylko w przyszłość. Objęłam się ramionami. Czy to dziwne, że momentalnie poczułam się samotna? Tak, samotna. To dzięki chłopakowi ciągle odczuwałam, że jestem komuś potrzebna. Wiedziałam, że jest ktoś do kogo mogę się przytulić, pocałować lub po prostu potrzymać za rękę. Pomyślałam o Zaynie. Ostatnio… ostatnio nie układało mi się dobrze z Johnem i choć nie czułam już do niego tego, co było między nami kiedyś, to jego zdrada mnie zabolała. Cholerne uczucie! Fizyczne i psychiczne cierpienie dawało mieszankę wybuchową, więc pozwoliłam moim łzom ponownie potoczyć się po policzkach, aż do czasu, kiedy powoli doprowadzę się do porządku.



                                                    *



Niedługo się zahartuję. To dobrze. Coś takiego jak zdrada nie będzie miało na mnie najmniejszego wpływu, będę zimna i obojętna na krzywdy. Hm… moje serce chyba musiałoby być głazem, ale jeśli trzeba, to nim będzie! Spałam w nocy. Pod moimi lekko zakrwawionymi oczami, znajdowały się tylko delikatne cienie. Patrząc ponownie w lustro widziałam tą twarz, na której nie było grama uśmiechu czy zadowolenia, jednak niedługo się zahartuję, już to mówiłam. Przybliżyłam twarz do tafli lustra. Przyjrzałam się dokładnie swoim zielonym oczom, po chwili mrugając gwałtownie.

- No Ania, ogarnij się – mruknęłam do swojego odbicia.

Jest lepiej niż poprzednio, pomyślałam, wspominając pamiętny poniedziałek. Dzień, w którym stałam się wolną, zdradzoną i nieszczęśliwą kobietą. Teraz czuję się lepiej, choć czarka goryczy wypełniona jest po same brzegi i mało brakuje, aby się przelała. Tak, czułam się dobrze, nie biorąc pod uwagę nieplanowanego liścia, przez który skóra po lewej stronie mojej twarzy bolała. Poszkodował moją wargę, na której pojawił się mały strupek i choć zaczynała się goić, to też przypominała mi o tym, że znów zostałam zdradzona. Właściwie to bardzo chciałam wygadać się Kate, jednak nie mogłam. Wiedziałam, że wściekłaby się na mnie, a ja nie miałam na razie ochoty słuchać jej zapewnień o tym, że przecież miała rację. W końcu to ona, moja mądra przyjaciółka mówiła ciągle, żebym darowała sobie tego typa.

Wbiłam głowę w poduszkę, siedząc na kanapie w pokoju i zerkając kątem oka na telewizor. Była sobota, dziesiąta rano. Do pracy iść nie musiałam, o żadnym zleceniu nic nie wiedziałam. Mogłam siedzieć w domu i użalać się nad sobą tak długo, jak tylko chciałam. Szmuglując listę osób, z którymi mogłabym spędzić ten smutny dzień, pochłaniając tony lodów, nie znalazłam nikogo odpowiedniego. Potrzebna była mi Kate. Do rodziców nie pójdę, opowiadać im o moich miłosnych przygodach. Innym znajomym nie mam ochoty się zwierzać. Przełknęłam ślinę, gdy na końcu mojej listy pojawił się Malik. Popatrzyłam na jego imię na wyświetlaczu komórki i znów po moich policzkach potoczyła się łza. To facet, nie da się ukryć, a faceci… to tylko faceci, jednak nie mogąc się powstrzymać wybrałam numer.

- Tak?

Chrząknęłam, po czym lekko drżącym głosem oznajmiłam.

- Zayn… – Pociągnęłam nosem.

Nie chciałam się rozklejać, ale było mi smutno, w dodatku policzek ciągle był obolały. – Masz może czas? – spytałam nieśmiało.

- Ann! Co się stało, ty płaczesz? – słysząc jego spanikowany głos, uśmiechnęłam się lekko. Martwił się o mnie.

- Nic się nie stało – mruknęłam. Odchrząknęłam ponownie, chcąc brzmieć naturalnie, choć nigdy nie potrafiłam dobrze ukrywać emocji. – Mógłbyś dzisiaj do mnie przyjechać? – spytałam, czując dziwne zdenerwowanie.

- Teraz nie mogę. Jesteśmy na sesji, później mam jeszcze wywiad – oznajmił. – Mogę przyjechać dopiero pod wieczór, jak zwykle. – Westchnął.

- Rozumiem, będę czekała. – Mój głos prawie wrócił do normy! – Przyjedziesz? – Dziecinnie upewniłam się.

- Tak, będę. Powiesz mi, co się stało. – Nie dawał za wygraną. Przytaknęłam cicho i szybko rozłączyłam się. Włóczyłam się po domu i wyżerałam z zamrażalki lody. W końcu zdecydowałam się odświeżyć i przebrać w coś ładniejszego. Zgarnęłam wszystkie walające się śmieci z całego mieszkania. Co chwila wyglądałam przez okno mojego małego mieszkanka, czekając na Zayna. Ciągle nie mogłam zrozumieć… czy to ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię utrzymać przy sobie chłopaka, który tyle dla mnie znaczył? Zawsze myślałam, że ja także jestem dla kogoś ważna. Teraz powoli zaczynałam w to wątpić.

7 komentarzy:

  1. Ekrh....kiedy nastepne? Ja sie tu niecirepliwie! Uzaleznilam sie rozumiesz? Chcialam cos innego poczytac ale nie potrafilam! Prosze chce aby byl nastepny rozdzial...bede czekac do 29 kwietnie..nie zawiedz mnie prosze.... fanka pati1827

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jak ja uwielbiam twojego bloga wchodzę na niego codziennie i cieszyłam się jak dziecko gdy zobaczyłam że dodałaś rozdział jak ta wyrzej uzależniłam się. Uwielbiam Cię!
    Wiktotia

    OdpowiedzUsuń
  3. Om.. Super. Jestem ciekawa dalszych relacji Zayna z Ania. Moze byc ciekawie.
    Juz die niecierpliwie na kolejny rozdzial. Weny Ci zycze kochana ;)
    eyes-of-the-world.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. ummm. super! cium-cium było i się z tego cieszę, tylko biedna moja imienniczka dostała od tego kretyna...
    Zayn pomóż jej! czekam na cd.
    Ross

    OdpowiedzUsuń
  5. aww...mam pustke! nie ma kolejnego? prosze dodawaj rozdzialy co 3 godz. pliss

    OdpowiedzUsuń
  6. Booooooooskie .!!!! Kocham wszystkie twoje blogi. Ten też jest boski <3<3<3<3<3<3<3<3 Kochammm.!!! Dodaj jak najszybciej kolejny rozdział .!!!!!! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy oddany komentarz, kocham Cię! x